List do Noego – Wincenty Łaszewski

Z początkiem Nowego Roku zawsze sięgam po Księgę Ksiąg i szukam miejsca, które będzie dla mnie drogowskazem na szlaku nowych dwunastu miesięcy. Tym razem los padł na historię Noego – dziewiątego potomka w linii od Adama. „Jak szybko wszystko się zepsuło – pomyślałem. – Cofnij się o dziewięć przodków i jesteś w raju! Jak niewiele było potrzeba czasu, by wszystko stało się jego zaprzeczeniem! No, nie wszystko – jest wyjątek w osobie Noego. Czyli nawet w anty-raju można pozostać «rajskim ptakiem»”. Napisałem do Noego list. Zajrzycie mu przez ramię i też przeczytacie?

REKLAMA

Witaj, Noe, przyglądam się Twojemu życiu i próbuję się od Ciebie nauczyć, jak postępować w czasach, gdy świat nie wygląda dobrze… Jeśli gdzieś się mylę i źle Cię rozumiem, proszę, popraw mnie.

W tamtych czasach byłeś dziwolągiem. Rozumiem: niełatwo być innym i wyróżniać się w tłumie. Zdecydowałeś się na to, choć wielu mógł dziwić Twój wybór – odwróciłeś się plecami od bycia jak wszyscy, od bycia szanowanym i akceptowanym, chronionym przez wspólnotę, jakakolwiek by była. Zdecydowałeś się na to, by mówiono o Tobie: „Nie nasz!”.

Ryzykant z Ciebie, Noe. Nie bałeś się, że będą Cię mieli za odszczepieńca? Jak by nie patrzeć, byłeś skazany na porażkę. Chciałeś tego? Pewnie nie. Ale byłeś gotów ponieść konsekwencje swoich wyborów. Zdaje mi się, że znam rozwiązanie Twej zagadki. Ty wierzyłeś w Boga!

* * *

Coś mi się zdaje, Noe, że w tamtym świecie to ty byłeś prawdziwym gigantem, a nie mieszkające tu i tam olbrzymy. Byłeś od nich po stokroć większy wielkością Boga, któremu dałeś miejsce w swoim życiu. Co zresztą wcale nie stanowiło gwarancji, że będziesz człowiekiem sukcesu.

Noe! Bóg polecił Ci budowanie drewnianego kolosa, tak ogromnego, że zagłada, która miała unieść Twą arkę, musiała być aż po horyzont, od ziemi po sklepienie nieba. Uwierzyłeś i zabrałeś się do budowy tego smołowanego schronu. Budowałeś dzień po dniu. Mijały lata, a Ty wciąż budowałeś. Może specjalnie pracowałeś pomału, bo wiedziałeś, że ta arka to zapalony lont. Ostatni wbity gwóźdź uruchomi mechanizm zagłady. Więc odwlekałeś, budowałeś z wolna, lont posuwał się powoli… Dawałeś Bogu i ludziom szansę. Pierwszemu – na wynalezienie innego sposobu, by zmienić świat, drugim – na uprzedzenie Stworzyciela i wzięcie zmiany świata we własne ręce.

* * *

Wyobrażam sobie, ile kosztowała Cię ta arka. Budowałeś wśród szyderstw, wyzwisk i gróźb. Byłeś dla wszystkich pomyleńcem, turystyczną atrakcją. W opowieściach rabinistycznych jest mowa o lwach, które musiały Cię strzec przed wściekłym tłumem, chcącym Cię zgładzić. Ale Ty nie przestawałeś słuchać absurdalnego żądania Boga. Budowałeś wielką skrzynię.

Widzę, że w końcu się poddałeś… bo skończyłeś swoje dzieło. Wtedy zamknąłeś się w arce przed otaczającym Cię złem. Przestałeś nawracać. Uznałeś, że już nie czas na dialog, na tłumaczenia, przekonywanie. Twoim ostatnim świadectwem wobec świata było to, że zniknąłeś za zamykającą się bramą arki i że w ten sposób mówisz im: „Ja nie chcę zginąć!”. I od razu zostałeś poddany próbie. Zamknąłeś wrota i… nic się nie stało! Mijały kolejne dni, a z nieba nie spadła nawet kropla deszczu. Tamci ludzie świętowali. Przez długie siedem dni Boża zapowiedź kary za grzechy okazywała się tylko Twoim chorym urojeniem. Może zebrani wokół arki uznali, że masz w niej umrzeć z głodu, że Cię już z niej nie wypuszczą? Może zaczęło się właśnie oblężenie arki?

* * *

Że też diabeł nie podsunął im pomysłu wpuszczenia do arki piątej kolumny. Choćby jednego człowieka, który nocą podpali od środka smołowane belki. W legendach o arce mowa jest o tym, że jednak ktoś przegryzł belki, by woda zalała także Twoją łódź. Miała być to mysz. Ty nawet o tym nie wiedziałeś, bo czujny wąż natychmiast zatkał swoim ciałem otwór. Potem, gdy zwierzęta opuszczały arkę, a Ty każdemu mówiłeś, czym będzie się żywił, węża zabrakło. Nawoływany, odpowiedział, że nie może przyjść, bo utknął w dziurze wygryzionej w dnie łodzi. Ten sam wąż, którego Szatan wykorzystał do kuszenia Ewy i Adama, rehabilituje się ocaleniem arki. To dowód na to, że w arce każdy przeżył przemianę.

* * *

Ty, Noe, nie masz piątej kolumny, za to sam Bóg Cię kusi! Długo każe Ci czekać na spełnienie swej zapowiedzi. Dopiero gdy minęło siedem dni i nocy, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia nastąpiła eksplozja. W tamtym momencie – krótkim jak błyskawica – niebiosa zostały rozdarte wybuchem gniewu i woda chlusnęła na drżący z trwogi ląd. Jednocześnie zawaliły się filary ziemi i fontanny wody wytrysnęły w górę. Tamtego dnia Bóg przeprowadził atak z dwóch stron. Nikt nie miał się ostać.

Drogi Noe, przebywasz zamknięty w arce i na nic nie masz wpływu. Na zewnątrz woda spada z nieba jak z rozciągającego się po horyzont wielkiego wodospadu. Wody bulgocą od uderzeń wielkich fontann. Pozostałeś sam w tym bezkresie chaosu. Nic nie możesz uczynić. Na nic nie masz wpływu. Wiesz jedno – Bóg chce, abyś żył. Arka nie ma załogi, kapitana, żagli, nawet steru! Cała jest zawierzona Bogu. Szczęśliwy, wiesz, że Bóg zaplanował, iż będziesz żyć. Oto, jakim poczuciem bezpieczeństwa zaowocowała Twoja wiara!

* * *

Cóż, drogi Noe, nie masz czasu na oglądanie widoków. Kto nakarmi to całe stworzenie, które Bóg kazał Ci zapakować do arki? Ty i pozostałe siedem istot ludzkich. O, widzę, jak jesteś umęczony. Nie masz nawet kiedy złożyć głowy do snu. Może zaczynasz się zastanawiać, czy Bóg nie potrzebował Cię tylko po to, by przetrwały żyrafy, koty, wiewiórki, bażant i psotliwa małpa? Może Pan na ludziach zawiódł się już ostatecznie i teraz jeszcze zachował tylko garstkę, by pomogła przeżyć zwierzętom? Czy po potopie będzie istniał tylko zwierzęcy świat?

Nie zadawałeś sobie takiego pytania? Wiesz, Noe, dziwny z Ciebie człowiek. Wciąż wierzysz Bogu. Nie dbasz, co z Tobą zrobi. Po prostu ma być tak, jak On chce, bo On tu rządzi. Tak, tu tkwi Twa wielkość. Oddałeś wszystko Bogu. On przejął stery Twego życia, a Ty mu nie przeszkadzasz w kierowaniu sobą, najbliższą rodziną, całym światem. Oddałeś Mu absolutnie wszystko.

* * *

Czy słyszysz, Noe, ten dziwny huk i grzmoty? Jesteś jedynym, który w całej historii świata poznał ten dźwięk. Towarzyszy on naprawianiu zepsutego świata. Bóg właśnie stwarza go niemal od nowa. Wody górne i dolne wracają na swoje miejsce, ziemia znów pływa na wodach środkowych. Rozpięta na niebie tęcza pije wody, przenosząc je na przeznaczone przez Boga miejsca. To znak przymierza, który Stwórca zawarł z Tobą – po wszystkie czasy zachowa na świecie wodny ład.

Już kończę, Noe. Napiszę jeszcze, że dla mnie to wszystko jest skomplikowane. Widzę, że potop niewiele zmienił. Odpowiesz, że dał ludziom nową szansę, że to jak nasz chrzest i sakrament pokuty, który niweluje zło. Tak? A my go potem przywołujemy na nowo, panie Noe! Ty się tylko uśmiechasz. Pewnie dodałbyś, że bardzo zalecasz mi uczenia się wiary – takiej jak Twoja, bo to mi się stokrotnie opłaci. I, tak, widzę już – Ty po potopie też zgrzeszyłeś, upadłeś, ale i tak pozostałeś wielkim Noe! Oto zagadka, jaką zadajesz mi na 2023 rok. Obiecuję nad nią pomyśleć.

Wincenty Łaszewski

„Pielgrzym” [22 i 29 stycznia 2023 R. XXXIV Nr 2 (865)], str. 26-27

Dwutygodnik „Pielgrzym” można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

UWAGA!
Czasopismo do nabycia także w wersji elektronicznej (PDF)!

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *