Sołówki – Adam Hlebowicz

Słyszałem tą nazwę wielokrotnie. Przed wojną była synonimem łagru, czegoś najbardziej okrutnego w systemie sowieckim. Kiedy jednak patrzyłem na zdjęcia stamtąd, widziałem przede wszystkim klasztor. Stary, otoczony potężnymi murami, gdzie przez kilka setek lat wytrwale modlili się mnisi.

REKLAMA


Klasztor jako obóz koncentracyjny? Czy to nie surrealistyczne zestawienie? W tamtym systemie jednak wszystko było możliwe. Nawet to, że przybywającym tu więźniom naczelnicy łagru zapowiadali: „Tu nie obowiązuje władza sowiecka, ale sołowiecka”. To oznaczało ni mniej, ni więcej, że każdy, kto tu się znalazł, nie podlegał żadnym prawom, a jedynie absolutnej woli miejscowych funkcjonariuszy.

Ogólnie na wyspy zazwyczaj niełatwo się dostać. Potrzebny jest statek lub samolot. Na Wyspy Sołowieckie też można się dostać na oba te sposoby. Tyle że pogoda nie zawsze na to pozwala. Między grudniem a kwietniem Morze Białe zamarza. Nie całe, ale jednak na tyle, że żegluga nie jest tu możliwa. Kiedy pada, wieje, mrozi, nie zawsze dociera tu też samolot. Dlatego przez ponad 500 lat na kilku wyspach mieszkali tylko mnisi. Nawet po kilkuset mnichów. Większość w wielkim klasztorze, ale niektórym potrzeba było większej samotności, zamieszkiwali więc w skitach (samotniach) rozrzuconych po Wielkiej Sołowieckiej, Anzerze, Muksałmie, Wyspie Zajęczej. A łagry? Czyż nie można sobie wyobrazić „lepszego” miejsca dla przeciwników władzy, dla tych, których władza się obawia, których chce stracić ze swego pola widzenia? Tak, to była przemyślana decyzja. W 1923 roku na Sołówkach powstał obóz, który z czasem stał się wzorcem dla całego systemu łagiernego w ZSRS.

Kiedy tam płynę, kiedy chodzę po na nowo ożywionych życiem religijnym tutejszych cerkwiach, odwiedzam sale klasztorne, wędruję po samej wyspie, ciągle zadaję sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego to święte miejsce – wyjątkowe na całej mapie rosyjskiego prawosławia, uświęcone modlitwami tysięcy zakonników, czczone przez pielgrzymów – stało się grobem dla dziesiątków tysięcy zamordowanych niewinnych ludzi? Nie mam odpowiedzi. Napotkany tutejszy mądry zakonnik stwierdza: „Tutaj Bóg jest blisko”.

Święte Jezioro, Golgota, a obok Siekierna Góra – miejsce najbardziej wymyślnych tortur i cmentarzysko zamordowanych. Cieszy to, że tamte straszne lata odeszły w przeszłość. Cieszy odrodzony klasztor. Mnisi – to w większości ludzie przybyli tu z Moskwy, Petersburga. Mają wyższe wykształcenie, odbudowują to, co zostało zaprzepaszczone przez 70 lat władzy bolszewickiej. Kiedy wędrujemy po wyspie Anzer, gdzie trzymano „religiozników”, duchownych różnych wyznań, nasza przewodniczka Anna Pietrowna najpierw nas przeprasza, a potem z ogromnym szacunkiem klęka przed relikwiami tutejszych męczenników. Potem długo się modli. Dołączam do niej. Tutaj Bóg jest blisko.

Adam Hlebowicz


„Pielgrzym” 2017, nr 20 (726), s. 5

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *