17 marca przypada Dzień Modlitwy, Postu i Solidarności z Misjonarzami. Dodatkowo papież ogłosił, że październik tego roku będzie Nadzwyczajnym Miesiącem Misyjnym.
Na misje wyjeżdżają także osoby świeckie. Czego się tam uczą? Co wnoszą w życie tamtejszej społeczności? O tym z Anną Światlską, która służyła w Brazylii wśród bezdomnych rodzin i prostytutek, rozmawia Alicja Samolewicz Jeglicka.
– Jak to się stało, że postanowiłaś rzucić dotychczasowe życie i pojechać na misje?
– To pragnienie zawsze gdzieś we mnie drzemało. Wiedziałam, że oddając w ten sposób swój czas Bogu, będą mogła nie tylko posługiwać innym, ale też dowiem się czegoś o sobie. Czasem może nam się wydawać, że wiemy o sobie niemal wszystko. Tymczasem różne sytuacje czy spotkania z ludźmi wywołują w nas takie emocje, których nie umiemy zlokalizować w swym sercu.
– W zeszłym roku latem poleciałaś do Brazylii ze wspólnotą Przymierze Miłosierdzia. Jak do tego doszło?
– Uczestniczyłam w półrocznej drodze powołaniowej prowadzonej przez misjonarzy. Równolegle do niej odbywały się spotkania wolontariatu misyjnego. Z początku chciałam skupić się tylko na rozeznawaniu kolejnych kroków życia. Z czasem zorientowałam się, że chciałabym poznać serce wspólnoty, zobaczyć jej źródło i uczestniczyć w tych wszystkich dziełach miłosierdzia, których się podejmują. Znałam je jedynie z książki „Boże Marzenie”. Wspólnota została powołana do życia w Ameryce Łacińskiej. Wiele już podróżowałam, ale ten kontynent był mi całkowicie obcy. Nie byłam pewna czy to, co czuję, to zaproszenie Pana Boga na drogę misyjną, czy też tylko moje własne myśli.
– …ale się zdecydowałaś.
Kiedy przyszedł już ostateczny tydzień deklaracji „jadę albo nie jadę”, dostałam od Niego potwierdzenie. Bóg dał mi odpowiedź podczas modlitwy wspólnotowej. Usłyszałam w duchu „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”, a po chwili te same słowa zostały na głos wypowiedziane przez pewną siostrę zakonną. Wiedziałam, że mam jechać.
– Jak wyglądał Twój pobyt w Brazylii?
– Trwał sześć tygodni i był podzielony na trzy dwutygodniowe etapy: w Rio de Janeiro, Botuquarze i Sao Paolo. Grupa wolontariuszy liczyła około dwadzieścia osób. Przez pierwsze cztery tygodnie byliśmy razem, natomiast na ostatnie dwa zostaliśmy podzieleni na grupy 5-6 osobowe i rozesłani po różnych fraterniach (domach) Przymierza Miłosierdzia, by jeszcze mocniej doświadczyć życia misjonarzy i ich posługi. I tak niektórzy trafili na favele, inni do szkół nowej ewangelizacji, a jeszcze inni do domów dla dzieci ulicy. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze Pielgrzyma…