Liturgiczna modlitwa dłoni – ks. Andrzej Megger

Modlitwa obejmuje całego człowieka. Gdy uczestniczymy w liturgii, np. w mszy św., modli się nie tylko nasze serce, w którym rodzą się wdzięczność i miłość do Zbawiciela, nie tylko nasz umysł, który rozważa tajemnice Bożego działania dawniej i dzisiaj, ale modli się także nasze ciało. Modli się cały człowiek, ponieważ jest jednością. Niewidzialne natchnienia, powstające w sercu i umyśle, ujawniają się na zewnątrz poprzez słowa, gesty i postawy nazywane liturgicznymi. Cały człowiek ma zostać zbawiony, więc liturgia, jako celebracja zbawienia, włącza w misterium Chrystusa człowieka takiego, jakim został stworzony – z duszą i ciałem.

REKLAMA

Ręce są jednymi z najbardziej ekspresywnych środków komunikacji między ludźmi. Jak twarz odgrywa zasadniczą rolę w kontaktach społecznych, tak ręka odgrywa taką rolę w bezpośrednim zetknięciu z otaczającym światem. Za pomocą rąk człowiek przekształca swoje otoczenie zgodnie ze swoją wolą, dlatego ręce odnoszą się najpierw do sfery wolitywnej, do czynu i działania. Cała dziedzina sztuki jest dziełem ludzkich rąk: artyści nadają kształt swoim ideom, pisząc wiersze i książki, malując obrazy, rzeźbiąc figury, dotykając klawiszy, bębnów czy posługując się smyczkiem. To szczególny rodzaj „rękodzieła”. Ruchy rąk wyrażają i tworzą nowe przestrzenie naszego życia.

Ręce wyrażają także nasze wnętrze, naszą osobowość. Pomocne gesty dłoni podczas mówienia sprawiają, że wypowiadane słowo zyskuje na intensywności i znaczeniu. Wyciągnięte ręce żebraka nie potrzebują żadnych słów, podobnie jak gesty rąk policjanta kierującego ruchem na skrzyżowaniu albo wzniesione w górę i zaciśnięte pięści podczas protestu. Ręce „mówią” uniwersalnym językiem. Ręce nigdy nie „milczą”.

Specjaliści zwracają uwagę, że ruchy rąk zdradzają więcej niż nam się wydaje. Słowa mogą być nieprawdziwe, ale rękom trudno jest kłamać, dlatego mówcy często świadomie ćwiczą gesty, które mają być spójne z wypowiadanymi słowami. Uścisk dłoni zdradza niekiedy charakter osoby i jej nastawienie do partnera spotkania. Czujemy bez słów, co to spotkanie znaczy dla drugiej osoby, czy jest chciane, szczere, autentyczne, czy nie. Podając komuś dłoń, wkraczam w jego duchową sferę, w jego osobowość i doświadczam miłości, czułości, wierności czy przebaczenia albo odrzucenia i obojętności.

Romano Guardini, wybitny niemiecki teolog, którego twórczość w dużym stopniu inspirowała kard. Josepha Ratzingera, napisał, że ręka jest – oprócz twarzy, a raczej tuż po niej – najbardziej uduchowioną częścią naszego ciała, a nawet „narzędziem i zwierciadłem duszy”. Mowa rąk jest bowiem przebogata, zwłaszcza w zakresie naszego życia emocjonalnego. W chwilach radości wznosimy ręce w górę, klaszczemy, bijemy brawa. W gniewie ściskamy rękę w pięść, uderzamy nią w stół, wygrażamy komuś lub nawet go uderzamy. Chcąc się pojednać, podajemy sobie ręce. Doświadczając smutku, płacząc, chowamy twarz w dłoniach. Ręce odsłaniają to, kim jesteśmy, jacy jesteśmy, co zamierzamy i co czujemy.

Z tego powodu gesty rąk spełniają ważną funkcję w liturgii. Komunikują i wyrażają naszą relację do Boga i do Kościoła, czyli innych ludzi modlących się razem z nami. W liturgii ręce są nakładane, rozkładane, a najczęściej złożone. Dłonią uderzamy się w pierś, wyrażając skruchę i żal, ale potem podajemy sobie ręce, przekazując znak pokoju. Wiele z tych gestów wykonujemy nieświadomie, dlatego warto zastanowić się nad znaczeniem „mowy rąk” podczas celebracji liturgicznych.

ks. Andrzej Megger

„Pielgrzym” [19 i 26 marca 2023 R. XXXIV Nr 6 (869)], str. 9

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *