Centrum Psychologiczno-Pastoralne „Więź” w tym roku obchodzi swoje dziesięciolecie. Głównym celem, jaki przyświeca poradni, jest zapewnienie rodzinom i osobom indywidualnym szybkiego i skutecznego dostępu do wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego, emocjonalnego i duchowego, pomoc w przezwyciężeniu trudności życiowych, a także profilaktyka i edukacja w zakresie zdrowia psychicznego. Z dyrektorem Centrum „Więź” ks. Krzysztofem Naczkiem rozmawia Maja Sitkiewicz.
– Centrum Psychologiczno-Pastoralne „Więź” działa już dziesięć lat. W tym czasie pomogło wielu osobom w przezwyciężeniu życiowych trudności, problemów psychicznych i duchowych. Jak wyglądały jego początki? Skąd pomysł, aby powołać do życia taką placówkę?
– Pomysł na stworzenie katolickiej specjalistycznej poradni zrodził się w umysłach kilku osób na początku niezwiązanych ze sobą. Ja kończyłem studia psychologiczne na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego i szkołę psychoterapii w Warszawie. Ks. Sławomir Ałaszewski był w tym czasie Diecezjalnym Duszpasterzem Rodzin zainteresowanym tym, aby powstała w diecezji pelplińskiej specjalistyczna poradnia rodzinna, w której pracować będą psychologowie i psychoterapeuci łączący swoją pracę z nurtem antropologii chrześcijańskiej. W tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że w Tczewie są trzy terapeutki, które szkoliły się w nurcie terapii rodzinnej, i bliska jest im idea stworzenia poradni rodzinnej. Były to Katarzyna Kulas, Bogumiła Sankowska i Katarzyna Topolska. Pewnego razu wszyscy się spotkaliśmy i okazało się, że przyświecają nam podobne idee, postanowiliśmy więc napisać statut i stworzyć Centrum Psychologiczno-Pastoralne „Więź”. Wykształcenie i doświadczenie zawodowe każdego z nas okazało się bezcenne, aby rozpocząć misję pomagania ludziom przeżywającym kryzysy osobiste, małżeńskie, rodzinne oraz zmagającym się z trudnościami psychicznymi i duchowymi. Z taką misją i propozycją zwróciliśmy się do biskupa pelplińskiego Ryszarda Kasyny, który przyjął nasz pomysł z entuzjazmem i dekretem 1 maja 2013 roku ustanowił Centrum Psychologiczno-Pastoralne „Więź”. W dniu inauguracji powiedział, że życzyłby sobie, aby takich placówek było przynajmniej pięć w diecezji. I to były chyba prorocze słowa…
– No właśnie – dziś to prężnie działające centrum psychologiczne, które swoje wsparcie oferuje w Tczewie, Starogardzie Gdańskim, Chojnicach, Kościerzynie i Lęborku. Na jakiej zasadzie udziela się w nich pomocy osobom w kryzysie psychicznym?
– W naszym centrum pracuje tak zwana osoba pierwszego kontaktu, która przyjmuje telefoniczne wstępne zgłoszenie – prośbę o spotkanie ze specjalistą. Czasami dzieje się tak, że osoby, które dzwonią do naszego centrum, wiedzą, z kim chciałby się spotkać. Pocztą pantoflową usłyszały imię i nazwisko kogoś z naszego zespołu albo odwiedzają naszą stronę internetową (www.centrumwiez.pl) i zapoznają się z profilami zawodowymi naszych specjalistów. W czasie rozmowy z osobą pierwszego kontaktu dowiadują się o dostępności terminów i otrzymują informację, w jakiej miejscowości mogą otrzymać pomoc. Wszystkie spotkania są umawiane na konkretny dzień i godzinę.
Pierwsze spotkanie z psychologiem czy psychoterapeutą ma charakter konsultacji, której celem jest zebranie wywiadu psychologicznego: jakie objawy przyprowadziły osobę do gabinetu, od jak dawna występują? Rozmowa zmierza w kierunku poznania przyczyn trudności psychicznych w kontekście historii życia czy przeżytych traum. Ważne jest, aby na tej pierwszej rozmowie jak najszerzej poznać okoliczności, które mogą stanowić podłoże problemów psychicznych, somatycznych czy kryzysów relacyjnych. Po procesie konsultacyjnym, który może zawierać jedno lub kilka spotkań ze specjalistą, tworzy się roboczą hipotezę wyjaśniającą źródło problemu i rozpoznaniu, jakie czynniki utrzymują sytuację kryzysową. Już sam ten moment formułowania hipotezy terapeutycznej przynosi osobom w kryzysie dużą ulgę, bo zaczynają rozumieć ciąg różnych zdarzeń, które przyczyniły się do powstania trudności psychicznych czy relacyjnych.
Następnie specjalista przedstawia sposób swojej pracy i jeśli jest taka potrzeba, proponuje rozpoczęcie psychoterapii. Ustala razem z osobą szukającą pomocy zasady, długość terapii, częstotliwość spotkań i cel, do którego będzie zmierzać proces terapeutyczny. Rozpoczyna się prawdziwa przygoda poznawania siebie, swojego sposobu myślenia, przekazów odziedziczonych z domu rodzinnego, wpływu ważnych osób na kształtowanie się osobowości.
Pytaniem najczęściej zadawanym na terapii jest zazwyczaj: „Powiedz mi, co czujesz?”. Dotarcie do tłumionych emocji, spotkanie się z wypartymi częściami swojej osobowości stanowi prawdziwą trampolinę do pokonania trudności psychicznych i relacyjnych. Brak kontaktu z emocjami, nieumiejętność ich regulowania stanowi główną przyczynę wielu objawów psychosomatycznych. Zmiana jednak nie zachodzi szybko. Terapia może trwać rok albo nawet kilka lat. Nie wystarczy bowiem „zrozumieć”, w czym problem. Wgląd intelektualny, zrozumienie, co jest ze mną nie tak, jest potrzebne, ale dużo ważniejsze jest „przeżycie” tego, na co nie było miejsca w życiu albo co zostało po prostu wyparte przez nasze psychologiczne mechanizmy obronne, na przykład żałoba po stracie kogoś bliskiego czy niewyrażona złość wobec osoby, która stosowała wobec nas przemoc fizyczną lub psychiczną.
– Tej niezwykle potrzebnej w dzisiejszych czasach pomocy psychologicznej i duchowej udziela kilkudziesięcioosobowy zespół specjalistów: psychoterapeutów, psychologów, psychiatrów i osób duchownych. To ogromny sztab ludzi!
– To prawda. Jeśli chodzi o zespół „Więzi”, to ja przeprowadzam tylko rozmowy kwalifikacyjne, aby zorientować się, czy osoby pragnące pracować w naszym centrum mają odpowiednie wykształcenie, doświadczenie zawodowe i czy akceptują katolicką naukę społeczną. Natomiast każdy członek tego wspaniałego zespołu mógłby opowiedzieć swoją własną fascynującą opowieść o tym, dlaczego wybrał taki zawód, w którym decyduje się pomagać ludziom. Te osobiste historie współpracowników centrum zawierają moment, w którym dowiadują się, że istnieje taki katolicki ośrodek udzielający pomocy specjalistycznej, ale też duchowej, bo w każdym z naszych oddziałów jest obecna osoba duchowna, z którą można porozmawiać.
Mam takie przeświadczenie, że to oni bardziej wybierają pracę w naszym centrum, niż ja wybieram ich do zespołu. Jedni pozostają z nami przez jakiś czas, pozostawiając często niewidoczny owoc swojej ciężkiej pracy (bo to, co dzieje się w gabinecie terapeutycznym objęte jest tajemnicą zawodową), inni pracują już w centrum pięć, a nawet dziesięć lat, za co jestem ogromie wdzięczny.
Na spotkaniu formacyjnym dla pracowników centrum z udziałem biskupa Ryszarda Kasyny powiedziałem, że „Więź” to nie budynki, oddziały, ale ludzie, którzy służą pomocą psychologiczną, zajmują się przywracaniem sprawności ciała, organizują zajęcia edukacyjne czy prowadzą Kawiarenkę pod Aniołem. Gdybym miał powiedzieć jednym zdaniem, jaki jest zespół CPP „Więź”, to najpierw stwierdziłbym, że tworzą go osoby, które ciągle się rozwijają, nie szczędzą czasu i pieniędzy, aby zdobywać nowe kwalifikacje, spędzają setki godzin na studiach, kursach psychoterapii, warsztatach rozwojowych i superwizjach albo po prosu poświęcają swój wolny czas zupełnie bezinteresownie. To wszystko robią, aby wspierać innych w ich rozwoju i przynosić ulgę w cierpieniu.
Trzeba też przyznać, że wspieranie innych, pomaganie w kryzysach daje duże poczucie sensu tego, co się robi. Myślę, że to powołanie i wierzę, że Duch Święty kieruje wszystkimi, którzy szczerze i z oddaniem służą innym.
– Ksiądz, oprócz tego, że jest dyrektorem „Więzi”, jest również psychologiem i psychoterapeutą prowadzącym konsultacje z pacjentami. Jak wyglądała księdza droga do tego miejsca, w którym jest teraz? Temat zdrowia psychicznego zawsze księdza fascynował?
– Tak, jeszcze jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie marzyłem o tym, aby w przyszłości studiować psychologię. Po święceniach kapłańskich pracowałem przez dwa lata jako wikariusz w parafii w Człuchowie, a potem śp. biskup Jan Bernard Szlaga skierował mnie na studia doktoranckie z teologii moralnej na UKSW w Warszawie. Poprosiłem wówczas ówczesnego biskupa pelplińskiego o zgodę na studiowanie równolegle drugiego kierunku, czyli psychologii. Marzenie się spełniło. Ale szybko przekonałem się, że psychologia to za mało. Rozpocząłem praktykę w Katolickim Ośrodku Pomocy Psychologiczno-Pastoralnej „Dewajtis” w Warszawie i zrozumiałem, że psychoterapia to jest to narzędzie, którego potrzebuję, aby pomagać ludziom w ich kryzysach i trudnościach psychicznych. Rozpocząłem zatem czteroletnie Studium Psychoterapii w Laboratorium Psychoedukacji, a kiedy wróciłem do swojej diecezji, pogłębiałem swoje doświadczenie kliniczne w obszarze terapii na oddziale psychiatrycznym w Starogardzie Gdańskim.
– To chyba już nie tylko kwestia zainteresowań, ale poczucie pewnej misji, prawda?
– Misja ewoluuje i się zmienia. Na początku chodziło nam po prostu o stworzenie w diecezji pelplińskiej katolickiego ośrodka terapeutycznego we współpracy z duszpasterstwem rodzin, ale świat się zmienia i pojawiają się nowe wyzwania. Obecnie tę misję rozumiem szerzej jako szukanie integracji wewnętrznej w człowieku na poziomie budowania dojrzałych połączeń pomiędzy ciałem, psychiką i duszą. Dlatego w tym roku 28 października zorganizowaliśmy razem z Instytutem Psychologii na UKSW w Warszawie konferencję naukową pod tytułem: „Ciało, psychika, duch – twórcze napięcie”. W konferencji uczestniczyło blisko sto osiemdziesiąt osób stacjonarnie i ponad siedemset osób w transmisji on-line.
Odkrywamy dużą potrzebę twórczego dialogu antropologii chrześcijańskiej z różnymi dyscyplinami wiedzy, aby skutecznie odpowiadać na potrzeby współczesnego człowieka. Wraz z całym zespołem Centrum „Więź” staramy się to robić, by móc pomagać jak największej liczbie osób w kryzysie psychicznym.
„Pielgrzym” [26 listopada i 3 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 24 (887)], str. 20-22.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.