Betlejem dzieciństwa Anny Kamieńskiej – ks. Antoni Dunajski

W czasach wczesnego PRL-u była redaktorką tygodników „Wieś” i „Nowa Kultura”. W ważnym dla polskiej literatury roku 1968 została współredaktorką „Twórczości”, a w kilka lat później rozpoczęła współpracę z kierowanym przez ojców dominikanów wydawnictwem „w drodze”. Jej wiersze, eseje i biograficzne notatki z tego okresu są nasycone świadectwem głębokiej wiary poetki, przywiązania do wartości ewangelicznych i umiłowania Pisma Świętego.

REKLAMA

Może dlatego ci, którzy zetknęli się z jej twórczością dopiero w tych ostatnich latach do dziś nie mogą uwierzyć, że przez wiele lat Anna Kamieńska była ateistką, której bardzo bliska była materialistyczna wizja świata i człowieka.

Przełomowe znaczenie dla jej światopoglądowej biografii miała śmierć męża, znanego poety Jana Śpiewaka. Po doświadczeniu rozpaczy i próbie ucieczki w samotność przyszedł czas na głębszą refleksję natury filozoficznej i religijnej. Odezwała się tęsknota za dawno utraconym skarbem wiary: „Od dłuższego czasu żyję tak, jakbym starała się przypomnieć coś zapomnianego. (…) Coś zgubiłam, zostawiłam, powinnam wrócić do jakiegoś momentu, aby to odzyskać”. Po latach nazwie to powrotem do „Betlejem dzieciństwa”. Napisze: „Boże narodzenie dzieciństwa. Betlejem dzieciństwa (…) – póki ono tam jest, gdzieś na dnie życia – tli się zawsze nadzieja, możliwość powrotu”.  Oznaką tego powrotu stało się stopniowe rozjaśnianie ciemności umysłu i serca światłem Bożych prawd – niby oczywistych, ale niegdyś przez nią zapomnianych.

W roku 1970, uważanym przez komentatorów za rok „nowych narodzin” poetki, Kamieńska wyznała wprost: „Szukałam umarłego, a znalazłam Boga”. Nie dokonało się to jednak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale stało się owocem długo przeżywanego „adwentu”. „Może mój długi okres ateizmu był potrzebny. Była to żmudna i powolna droga (…). Nie powinnam się wyrzekać tego okresu. Za łatwo wyrzekamy się wszystkiego, nawet siebie” – odnotowała poetka, dochodząc do wniosku, że „wiara nie przeczy rozumowi”, lecz go wyprzedza. Kamieńska nie kryła, że jej wiersze o „wysiłku narodzin” są wierszami o jej nawróceniu nawet wtedy, gdy bezpośrednio o nim nie mówią. I ta właśnie, inspirowana Biblią wiara, pozwoliła jej na dokonanie swoistej rewizji życia. „Celem życia człowieka jest narodzić się w pełni. Żyć – znaczy rodzić się w każdej chwili”.

Stąd już poetce było niedaleko do ponownego odkrycia obrazu Boga jako Ojca. Ten, kto się chce w pełni narodzić i dorosnąć do pełni człowieczeństwa, musi doświadczyć miłości Ojca w pełnym tego słowa znaczeniu, miłości ożywiającej, bezwarunkowej i uprzedzającej, do której zdolny jest tylko Bóg. Kamieńska odkryła, że nawet wtedy, gdy ona jeszcze nie wierzyła w Boga, Bóg już „wierzył w nią”. Na nowo odkryła w sobie Boży obraz, Boże podobieństwo i Boże pokrewieństwo: „w najgłębszej głębi jesteśmy podobni Bogu – niewidzialni, niepoznawalni. Tajemnica to nasze pokrewieństwo z Bogiem”.

Konsekwencją doświadczenia Boga jako Ojca jest według Kamieńskiej głębokie poczucie dziecięctwa Bożego. I odwrotnie – tylko stając w obliczu Boga w postawie dziecka mamy szansę zrozumieć, kim w swej istocie jest Bóg. Prawda ta wydawała się poetce tak ważna, że jej rozważeniu poświęciła specjalną książeczkę pod tytułem „Ojcze nasz”, którą zadedykowała swojemu wnuczkowi Kubusiowi na dzień I Komunii świętej. Wiedziała, że jej wnuczek, tak jak każdy z nas, wracać będzie do tej modlitwy jak do Betlejem swojego dzieciństwa. „Są słowa torujące drogę do Boga. Odwieczne koleiny. Dlatego trzeba mówić najpokorniej: Ojcze nasz…”.

ks. Antoni Dunajski

„Pielgrzym” 1999, nr 1 (237), s. 18
Fot. Wikipedia

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *