„Wycisnę z nich wszystko i pozwolę im głodować i marznąć, każę im pracować w błocie i śniegu dziesięć i więcej godzin dziennie” – mówił Fritz Sauckel, niemiecki generalny pełnomocnik do spraw zatrudnienia, zbrodniarz wojenny.
Już na początku swych rządów Adolf Hitler podkreślał, że nowa niemiecka polityka gospodarcza będzie podporządkowana określonym celom. „Następne pięć lat ma być poświęcone militaryzacji Niemiec. Każdy rządowy plan służący kreacji nowych miejsc pracy musi być skonfrontowany z tymże celem (…). Absolutne pierwszeństwo zajmować będzie obrona” – przemawiał. Po rozpoczęciu II wojny światowej Niemcy realizowały równolegle dwa podstawowe działania: uzupełniały rosnące straty sił zbrojnych oraz zwiększały produkcję w przemyśle zbrojeniowym. Jak pisał profesor Czesław Martysz, „w okresie przestawienia niemieckiej gospodarki na tory wojenne ujawniła się tendencja do przyśpieszonej koncentracji i centralizacji”. O dynamice wzrostu gospodarczego III Rzeszy zaczęły decydować dwa główne czynniki: surowce pochodzące z grabieży oraz tania praca. „Jakie są źródła dzisiejszej niemieckiej potęgi gospodarczej? Najczęściej wskazuje się na olbrzymią rolę amerykańskich funduszy wypłacanych w ramach planu Marshalla, dzięki którym minister Ludwig Erhardt mógł w tak szybkim tempie odbudować gospodarkę. Nazwano to niemieckim cudem gospodarczym. Jednak fundamentem owego cudu (Wirtschaftswunder) były infrastruktura i technologie z czasów Wehrwirtschaft, czyli gospodarki wojennej opartej na grabieży mienia i wyzysku ludzi z podbitych krajów Europy” – wskazywał dr hab. Tomasz Panfil, autor scenariusza najnowszej wystawy IPN „Gospodarka III Rzeszy”.
Kto skorzystał najbardziej?
Z ekspozycji IPN dowiadujemy się, że największą grupę robotników przymusowych w III Rzeszy stanowili obywatele Związku Sowieckiego. Drudzy w kolejności byli Polacy. W Niemczech w czasie wojny pracowało przymusowo i niewolniczo około 14 mln ludzi, w tym do 3,2 mln Polaków wywiezionych na roboty. „Wszyscy fachowcy polskiego pochodzenia mają być wykorzystani w naszym przemyśle wojennym. Później znikną Polacy ze świata” – głosił Heinrich Himmler. Wśród niewolników III Rzeszy były także polskie dzieci. Zatrudniano nawet dwunastolatków, w gettach zaś do pracy zmuszano siedmioletnie dzieci. Z pracy niewolniczej i przymusowej korzystało w okresie istnienia III Rzeszy aż 90 procent ówczesnych niemieckich firm. Znany i wciąż obecny w wielu polskich domach Dr. Oetker zbudował swoje imperium na dostawach dla Wehrmachtu między innymi budyniu o smaku waniliowym lub migdałowym. Jednak Dr. Oetker produkował nie tylko żywność, w należących do niego zakładach Adler Koch wytwarzano amunicję, działała również fabryka chemikaliów. W fabrykach koncernu zatrudniano robotników przymusowych. Twórcy potęgi firmy Richard Kaselowsky i Rudolf August Oetker byli działaczami NSDAP. Pierwszy był wielbicielem Führera. Lubił obdarowywać klientów książką „Mein Kampf ”. Drugi był ochotniczym członkiem SS, odbywał szkolenia i staże w obozie koncentracyjnym w Dachau. Gdy Żydów niemieckich zmuszano do pozbywania się majątków, Kaselowsky i Oetker nabywali je za bezcen, m.in. berliński browar Groterjan. „Rodzina i firma Oetker były filarami nazistowskiego społeczeństwa, starały się być blisko reżimu i czerpać zyski z jego polityki” – napisał w 2013 roku Andreas Wirsching, dyrektor Instytutu Historii w Monachium. W innej, znanej na całym świecie firmie – BMW, w okresie 1939–1945 setki tysięcy robotników przymusowych produkowało silniki samolotowe dla Luftwaffe oraz motocykle dla Wehrmachtu. Silniki do niemieckich samolotów bojowych wytwarzał także Mercedes. Z kolei Siemens eksploatował przy produkcji rozmaitych komponentów elektrycznych więźniów z obozów koncentracyjnych: Auschwitz, Buchenwald, Flossenbürg, Gross-Rosen, Mauthausen, Neuengamme, Ravensbrück oraz Sachsenhausen. Kolejna firma – Allianz – „ubezpieczała od nieszczęśliwych wypadków strażników w niemieckich obozach koncentracyjnych. Przedstawiciele firmy wielokrotnie wizytowali obozy, aby sprawdzić warunki pracy ubezpieczanych” – możemy przeczytać na wystawie IPN. Wydaje się jednak, że najgorsze praktyki stosowała znana spółka Continental, produkująca między innymi podeszwy butów. Do chodzenia w nich zmuszano więźniów obozu w Sachsenhausen. Osadzeni ze specjalnej drużyny – Schuhläufer-Kommando – maszerowali setki, tysiące kilometrów, aż do wyczerpania sił i w konsekwencji – śmierci. Z wyników testów korzystały również firmy Salamander, UHU, Deutsche Linoleum-Werke AG (obecnie Gerflor DLW Gmbh). Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Jak wynika z ustaleń historyków, wykorzystywanie niewolników i robotników przymusowych dało Niemcom dochód w wysokości około 200 miliardów euro.
Był tylko zwykłym sympatykiem…
Jakie były powojenne losy właścicieli niemieckich firm, które swój majątek budowały na tragedii tysięcy osób w czasie II wojny światowej? Wzmiankowany Rudolf A. Oetker, twórca potęgi koncernu Dr. Oetker, a także członek SS, wykorzystujący pracę robotników przymusowych, o swojej przeszłości nie rozmawiał nawet z dziećmi. Obraził się na władze miasta Bielefeld, gdy te w 1998 roku usunęły nazwisko jego wspólnika – Kaselowsky – z nazwy tamtejszej galerii sztuki. Prezesem firmy był do 1981 roku, funkcję doradcy sprawował do śmierci w 2007 roku. Fritz ter Meer, ważny pracownik Bayer AG, który kierował budową fabryki – wytwórni kauczuku i paliwa IG Farben na terenie Monowic, wsi niedaleko Auschwitz (budowali ją i pracowali w niej więźniowie obozu koncentracyjnego; około 10 tysięcy osób zmarło z wyczerpania, głodu, zostało zabitych zastrzykami fenolu w serce i zastrzelonych),
został wprawdzie skazany w Norymberdze za ludobójstwo, lecz po odsiedzeniu części wyroku wrócił w 1956 roku na stanowisko szefa Bayer AG, które piastował do 1964 roku. Pracował również w zarządach innych niemieckich firm. Z kolei członek NSDAP Hugo Ferdinand Boss, właściciel znanej na świecie firmy odzieżowej, której okres proseprity związany był z olbrzymimi zamówieniami na szycie mundurów dla SA, SS i Hitlerjugend, został w 1947 roku uznany przez sąd za „działacza oraz sponsora partii nazistowskiej, beneficjenta reżimu hitlerowskiego” i skazany na grzywnę 100 tysięcy marek. Ponadto pozbawiono go praw obywatelskich i zmuszono do oddania firmy. „W apelacji jednak zmieniono kwalifikację. Stwierdzono, że wykorzystujący niewolniczą pracę więźniów dostawca mundurów partyjnych i esesmańskich był tylko zwykłym sympatykiem NSDAP” – czytamy na wystawie IPN.
[Pisząc artykuł, korzystałem z treści wystawy IPN „Gospodarka III Rzeszy” oraz artykułu Czesława Martysza „Gospodarczy cud Trzeciej Rzeszy – prawda czy mit?”.]
Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk
„Pielgrzym” [19 i 26 marca 2023 R. XXXIV Nr 6 (869)], str. 26-27
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.