O pożegnaniu z poczuciem humoru – bp Wiesław Śmigiel

Pożegnania to także okazja do podsumowań i wspomnień. W posłudze biskupa są różne momenty – podniosłe i uroczyste, codzienne i męczące, smutne i przygnębiające, ale są też te zabawne, pełne humoru i radości.

REKLAMA

Pożegnania nie są łatwe, ale konieczne, ponieważ w ludzkie życie wpisana jest wędrówka. Przykładem długiej i trudnej wędrówki był naród wybrany, który szedł prowadzony przez Boga do ziemi obiecanej. Na tej drodze hartowała się wspólnota, ale też kształtowała wiara konkretnych ludzi. Jezus Chrystus nauczał oraz czynił znaki, będąc nieustannie w drodze, podobnie czynili apostołowie i uczniowie, a Zbawiciel sam o sobie powiedział, że jest drogą, prawdą i życiem (J 14, 6).

Doświadczenie drogi szczególnie dotyka duchownych oraz osoby konsekrowane, które przez bezwarunkowe oddanie się do dyspozycji Kościoła pokazują, że ich prawdziwy dom jest w niebie, a na ziemi są wyłącznie pielgrzymami. W duchu wiary i posłuszeństwa przyjmują oni, że w decyzjach przełożonych przejawia się wola Boga. Z czysto ludzkiego punktu widzenia niektóre decyzje wydają się trudne, niesprzyjające, uciążliwe lub niemożliwe do realizacji. Jednak doświadczenie i życiowa mądrość przekonują, że upragnione i wymarzone miejsca i zadania na ziemi nie zawsze niosą szczęście, a posłania „niechciane” są trudne, ale z czasem rodzą satysfakcję. 

Wracam jeszcze raz do decyzji papieża Franciszka, która dwa miesiące temu przeniosła mnie z diecezji pelplińskiej do diecezji toruńskiej. Wyjeżdżałem wzruszony oraz z poczuciem wdzięczności dla bpa Ryszarda, bpa Piotra, księży, kleryków, osób konsekrowanych i wiernych świeckich. Noszę tylko jedno smutne wspomnienie związane z nagłą śmiercią bpa Jana Szlagi… Innych złych wspomnień nie mam. Jestem świadomy, że moja posługa mogła być lepsza, dlatego za wszelkie niedociągnięcia, roztargnienia, nerwowość lub zniecierpliwienie bardzo przepraszam. Sporo się nauczyłem, nabrałem dystansu do wielu drobnych spraw, a nauczyłem się, że nigdy nie można lekceważyć poważnych problemów, ponieważ z czasem wracają ze zdwojoną siłą rażenia. Nauczyłem się również, że zawsze trzeba mówić prawdę, ale tylko z miłością, czasem z roztropności lepiej milczeć, jeśli prawda może zniszczyć lub zabić drugiego człowieka. Nauczyłem się także szacunku dla każdego człowieka i cierpliwości wobec różnych sytuacji życiowych.

W moim sercu zostanie na zawsze piękna diecezja pelplińska i tradycja diecezji chełmińskiej. Ludzie, których spotkałem, okazali mi sporo życzliwości i dobra. Były też sytuacje zabawne. W jednym z domów pomocy społecznej pan dyrektor zachęcił mieszkańców, aby mnie serdecznie powitali. Na to jeden z nich zaintonował: „Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie…”. Wszyscy podjęli śpiew, a ja grzecznie podziękowałem za pełne życzliwości przyjęcie. Innym razem pacjent szpitala dla nerwowo chorych podszedł do mnie i natarczywie pytał, czy aby na pewno zjadłem dziś tabletki, bo wyglądam, jakbym ich nie przyjął. Natomiast w przedszkolu mała i rezolutna dziewczynka po wnikliwym oglądzie zapytała mnie, czy jestem chłopcem czy dziewczynką. Nie kierowała nią ideologia gender, ale zwykła dziecięca logika – zobaczyła twarz mężczyzny, natomiast zmyliła ją sutanna (sukienka) z różowymi obszywkami, różowa piuska (kolor raczej kobiecy), pierścień i jej zdaniem ozdobny pektorał na piersiach. Przekonałem ją, że jestem chłopcem, ponieważ pod sutanną noszę spodnie. Takich zabawnych sytuacji było więcej i sprawiały, że trud posługi nie był uciążliwy. 

bp Wiesław Śmigiel

„Pielgrzym” 2018, nr 2 (735), s. 4

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *