W „Kazaniu na górze” Jezus przekazał swym uczniom osiem błogosławieństw. Zachęcał w nim do postawy pokory, miłosierdzia, czystości serca oraz wprowadzania pokoju. Ponadto Zbawiciel pragnął pouczyć swych słuchaczy, że każde cierpienie, fałszywe oskarżenie oraz prześladowanie, które będą oni cierpieć z Jego powodu, uczynią ich kiedyś szczęśliwymi.
„Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie” (Mt 5,12). Jako przyjaciele Chrystusa idziemy za Nim nie dla nagrody, ale dla Niego samego. Idziemy, bo poznaliśmy Jego otwarte Serce dla nas. Choć, często stajemy na skrzyżowaniu dróg, idziemy za Chrystusem, bo tylko On jest naszym życiem i szczęściem. Poza tym jedynie On zna drogę do Ojca i tylko On może nas tam zaprowadzić (J 14,6).
Nagroda nie z tej ziemi
Skoro jednak Jezus mówi nam o nagrodzie „nie z tej ziemi”, to znaczy, że myślenie o kresie ziemskiej rzeczywistości ma być dla nas wsparciem i pomocą. Cierpień i trudności doświadczają na ziemi wszyscy ludzie. Jednak dla tych, którzy znoszą je dla miłości Chrystusa i Jego Ewangelii, zamienią się w radość i nagrodę życia w niebie. Wszelkie oszczerstwa, kłamstwa i każda krzywda, znoszone teraz z miłością i dla Chrystusa, zaowocują naszym udziałem w życiu Boga-Miłości. Po drodze bowiem do domu Ojca oczyszczą one nasze serca i przygotują nas na wieczną, „pozaziemską” radość, bez końca i bez granic.
Od zarania dziejów ludzkości życie ziemskie i śmierć idą w parze. Co więcej, „tajemnica losu ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci” (KDK 18). Jest tak, gdyż człowiek żyje ku wieczności. Życie w pełni, określane przez nas jako życie wieczne, zaczyna się właśnie w momencie śmierci. Zatem nie jest ona końcem naszego „bycia”, ale początkiem życia nowego. Wyrażają tę prawdę słowa jednej z prefacji za zmarłych: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie” (Mszał Rzymski). Ostatni oddech człowieka rozpoczyna nowy etap jego egzystencji. Gdy już wykres naszego EKG przyjmie kształt zbliżony do prostej, a urządzenie dokonujące pomiaru pracy serca przenikliwym dźwiękiem da znać, że stało się coś ważnego, rozpocznie się dla nas życie całkiem nowe. Śmierć biologiczna zamyka oczy na to, co ziemskie, ale otwiera je na to, co wieczne.
Śmierć i co dalej?
Oczywiście śmierć, która kończy nasze ziemskie życie, jest tajemnicą, a nawet budzi odruchowo pewien sprzeciw, niepokój. „Zaród wieczności, który [człowiek] w sobie nosi jako niesprowadzalny do samej tylko materii, buntuje się przeciw śmierci” (KDK 18). Śmierć jest progiem do przejścia, aby wejść w wieczność. Jest też naszą nauczycielką prawdy, wymagającą, ale najlepszą, że życie wieczne jest darem naszego Ojca. To Jego życie, którym On pragnie się z nami dzielić. „Bóg bowiem powołał i powołuje człowieka, aby przylgnął do Niego całą swą naturą w wiecznym uczestnictwie nieskazitelnego życia Bożego. To zwycięstwo odniósł Chrystus Zmartwychwstały, uwalniając swą śmiercią człowieka od śmierci” (KDK 18).
Święci przeczuwają szczególną rolę końca ziemskiego życia. Św. Teresa od Jezusa stwierdza: „Chcę widzieć Boga, ale trzeba umrzeć, by Go zobaczyć”. Natomiast św. Teresa od Dzieciątka Jezus postrzega śmierć jako „bramę” nowego życia: „Ja nie umieram, ja wchodzę w życie”. W Eucharystii przekraczamy próg wieczności i w niej możemy najłatwiej znaleźć potwierdzenie przeczucia świętych. W Eucharystii niebo łączy się z naszą codziennością, a Ofiara Baranka „niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1,19) z naszą ofiarą oraz ufną modlitwą. Duch świętej liturgii „przyzwyczaja” nas i oswaja z atmosferą nieba, gdzie Bóg jest wszystkim we wszystkich (1 Kor 15,28), gdzie nie będzie łez i narzekania, tęsknoty i smutku (Ap 7, 16–17). Już chrzest św. jest początkiem życia życiem Jezusa (Rz 6,5–11). Jego śmierć zaś jest naszą śmiercią, a Jego zwycięstwo nad nią naszym nowym życiem.
Świadectwo Pierworodnego spośród umarłych
Często podczas mszy św. w intencji zmarłych słyszymy słowa św. Pawła: „Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,7–8). W słowach tych otrzymujemy wielką pociechę. Apostoł bowiem przypomina nam, że nic nas nie może odłączyć od Chrystusa, Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego (Rz 8,38–39). Śmierć człowieka wiele zmienia: dla niego samego i jego bliskich. Nie zmieni się jednak to, że jest Chrystus – zatroskany o nas i zwycięski wobec tego wszystkiego, co nas samych może pokonać. Przemija wszystko, aby miłość można było jeszcze bardziej dostrzec. Ona nie przemija bo jest od wiecznego Boga.
Jedyną przepustką do wiedzy na temat życia po śmierci jest wiara w słowa i obietnice naszego Zbawiciela, „Jezusa Chrystusa, Świadka Wiernego, Pierworodnego umarłych i Władcy królów ziemi” (Ap 1,5). On bowiem „zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15,20). Wiara unosi nas ponad przepaścią rozczarowania biologicznym przemijaniem naszego życia. „Człowiek został stworzony przez Boga dla szczęśliwego celu poza granicą niedoli ziemskiej” (KDK 18). Chrystus sam o sobie daje świadectwo: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,25–26).
Pragnieniem Boga jest, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,3–4). Istnieje tylko jedna droga, abyśmy spełnili to pragnienie naszego Stwórcy i Zbawiciela. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). To prawda, że istnieją różne drogi do tzw. szczęścia ziemskiego, które zawsze kończy się rozczarowaniem i smutkiem. Droga do szczęścia wiecznego jest tylko jedna: JEZUS. Dobrze wiemy, że „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Bowiem życie wieczne polega na poznaniu prawdziwego Boga (J 17,3), Ojca, który posłał do nas swego Syna. Ten zaś jest dla nas „Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych” (Kol 1,18) oraz Apostołem Ojca.
Nauczycielka życia
O czym mówi nam śmierć bliskich albo rozmyślanie nad własną? Fenomen śmierci uświadamia nam bardzo namacalnie, że życie wieczne jest bliżej niż myślimy. Jednak jej tajemnica i cierpienie, które sprawia, świadczą o tym, że życie po niej jest inne, niewyrażalne dla naszego języka i nieosiągalne dla naszej wyobraźni. „Opierając się na tej skali doświadczeń i zrozumień, jakie są udziałem człowieka w doczesności, w «tym świecie» – trudno jest zbudować w pełni adekwatny obraz «świata przyszłego»” (św. Jan Paweł II). Niemniej jednak, życie po śmierci jest nadal naszym życiem (zob. Łk 24,39).
To, co niszczy ludzkie życie, to nie sam moment śmierci człowieka, ale grzech. To grzech „zabija”, a śmierć jedynie podsumowuje i przenosi. Grzech duchowo „skraca” nasze życie, dystansując nas od jego Źródła. Skutkiem grzechu jest wejście w diabelskie kłamstwo, czyli „życie” życiem zmyślonym, wirtualnym, którego w rzeczywistości nie ma. Jak zatem żyć? Nie od nas zależy, czy życie będzie krótkie czy długie. Ale czy będzie ono dobre i czy żyjemy dla Pana, zależy całkowicie od naszej decyzji. Dlatego świadomość życia wiecznego winna pomagać nam w pełni cieszyć się każdym dniem ziemskiej egzystencji i mądrze wykorzystać każdą chwilę. Przecież „wieczność rodzi się w chwilach i w chwilach umiera”. Te, w których odkrywamy miłość Jezusa i pozwalamy Mu się prowadzić, przybliżają nas do nieba, wszystkie inne są nam zawadą, stratą czasu i to na konto wieczności (zob. Rz 2,5–8).
* * *
Wielka jest miłość Boga, skoro zaprasza nas do nieba. Cała zaś historia zbawienia – i nasza osobista – jest przepojona Jego ojcowską tęsknotą za nami. Nie da się wyrazić, czym jest życie wieczne przeżywane w objęciach Ojca-Stwórcy. Wiemy jedynie, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Zatem przyjmijmy słowa św. Pawła jako zachętę kierowaną właśnie do każdego z nas: „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków” (1 Tm 6,12). Nasza wieczność ma być przepojona Bogiem. Aby żyć „u boku” Tego, który jest nieskończony i wieczny, potrzebujemy „wielkiego” serca, a ono się „rozrasta” poprzez dzieła miłosierdzia.
Maryja, Niepokalanie Poczęta, jest pierworodną Córką Boga, swego Stwórcy. Jemu całkowicie się oddała za życia, a umierając, oddanie to potwierdziła na wieki. Wniebowzięcie jest przyjęciem ofiary Maryi. Została Ona uprzednio przygotowana, aby na ziemi stać się Matką swego Stwórcy. W niebie zaś ma pełny udział w chwale swego Syna. Ona wciąż kroczy z nami, ukazując niewzruszenie swego Syna, Odkupiciela człowieka. Do Niego bowiem należymy i Jemu – jak nasza Matka – pragniemy oddawać chwałę przez wszystkie wieki!
ks. Sławomir Kunka
„Pielgrzym” 2016, nr 22 (702), s. 14-16