W zeszłym roku (zobaczcie, jak ten czas pędzi!) – dokładnie pod koniec adwentu – zadzwonił do mnie pewien starszy kapłan. Chciał podziękować za treść książki, którą właśnie czytał, i podzielić się swą radością. „Od lat jestem zawierzony Matce Najświętszej, ale nie wiedziałem, że Ona ma tak wielką rolę do odegrania w świecie!”. Miałem ochotę opowiedzieć mu o najciekawszym dla mnie „fakcie maryjnym”, ale tego nie uczyniłem…
Chciałem wówczas wspomnieć o najstarszych znakach Maryi i o tym, że może raczej trzeba mówić o Jej roli nie tyle „w ogóle” w świecie, ale „w szczególe” w życiu księdza Bogdana (tak miał na imię mój rozmówca), życiu moim i każdego innego chrześcijanina. Jednak telefon takim sprawom nie służy. Pomyślałem, że może trafi do niego „Pielgrzym” i ksiądz Bogdan znajdzie w nim to, co chciałem mu powiedzieć. A jeśli tak się nie stanie, może opisana poniżej historia okaże się ważna również dla któregoś z Czytelników.
Najstarsze, czyli najpiękniejsze
Dla mnie najbardziej fascynujące w Kościele jest to, co w nim najstarsze, co ledwo wytrysnęło ze źródła. Maryjne objawienia z pierwszych wieków są dla mnie najpiękniejsze i najbogatsze, maryjny okrzyk pustelnika Pimena, chcącego „płakać jak Ona” mnie zadziwia, podobnie jak treść pochodzącego z III wieku wołania: „Pod Twoją obronę uciekamy się!” (i fakt, że w oryginale greckim „chronimy się pod płaszcz Jej miłosierdzia”). Wszystko to jest takie fascynujące! A wśród tych cudowności jest jeszcze jedna rzecz, która wciąż na nowo przykuwa moją uwagę. Posłuchaj, proszę, Księże Bogdanie! Posłuchajcie, kochani Czytelnicy!
„Domowy Kościół”
Jest III wiek. Dura Europos, leżące w południowo-wschodniej Syrii nad Eufratem, wciąż stanowi kluczowy bastion rzymskiego systemu obronnego. Miasto leżące z dala od stolicy imperium staje się w czasach krwawych prześladowań miejscem schronienia dla wielu chrześcijan. Lokalne władze mają poważniejsze problemy niż walka z własnymi obywatelami. Jest wróg zewnętrzny – Persowie. Co nie znaczy, że jest tu w pełni bezpiecznie. Edykt kończący epokę męczenników zostanie ogłoszony dopiero za pół wieku.
Do tego czasu wyznawcy Chrystusa ukrywają się, a na modlitwę gromadzą w zwykłych domach, takich jak jedna z rzymskich willi w Dura Europos, będąca własnością rodziny należącej do wyższej klasy społecznej. Z zewnątrz budynek niczym szczególnym się nie wyróżnia. Anonimowości sprzyja położenie: jedna ze ścian domu jest murem miasta. Piętro pozostaje mieszkalne, ale parter zamieniono na miejsce sprawowania liturgii. Willa stała się domus ecclesiae, czyli domem pełniącym funkcję kościoła.
Przekroczywszy jego próg, wchodzimy w inny świat. Pomieszczenia straciły swą pierwotną funkcję, w centrum napotykamy na duże baptysterium znajdujące się w dawnym atrium. To tu chrześcijanie namalowali na ścianach sceny biblijne i symbole przedstawiające najważniejsze prawdy swej wiary. W tym napisanym freskami credo, które towarzyszy przyjmującym chrzest, obecna jest także Maryja. To najstarsze znane nam przedstawienie sceny Zwiastowania!
Cud ocalenia wizerunku
Kościół w Dura Europos służył wiernym do 256 roku, potem willa stała się częścią rozbudowywanych umocnień mających ocalić miasto przed wojskami króla Szapura I. Nowe obwarowania jednak nie wystarczyły i miasto zostało zdobyte przez Persów. Po deportacji mieszkańców porzucono je, oddając pustyni, która niebawem zakryła je przed światem.
Pod piaszczystym całunem „dom kościelny” spał długo – do 1920 roku. Przypadkowo odkryty, został poddany badaniom archeologicznym, a ostatecznie zdemontowany i przeniesiony na teren Uniwersytetu Yale w Stanach Zjednoczonych. Kradzież (?) zabytku okazała się opatrznościowa, jego pierwotne miejsce zostało bowiem doszczętnie zniszczone przez żołnierzy tak zwanego Państwa Islamskiego w 2015 roku. Ocalało między innymi malowidło ukazujące niewiastę czerpiącą wodę ze studni…
Kim jest ta kobieta?
Przez długie lata sądzono, że malowidło przedstawia Samarytankę rozmawiającą z Jezusem przy studni. Hipoteza nie była jednak przekonująca, w scenie brakuje bowiem najważniejszej osoby – Zbawiciela. Zastanawiano się także, dlaczego niewiastę dotyka jakieś spływające z góry światło. Bo choć dziś fresk jest wyblakły, to w dniach jego odkrycia można było dostrzec wiele znaczących detali. Widać było na nim szeroki strumień światła spływający z nieba, zaś pod sercem niewiasty znajdowała się duża gwiazda. Wszystko wskazuje na to, że oglądamy najstarszy obraz przedstawiający scenę Zwiastowania. W domus ecclesiae miał on uczyć chrześcijan dwóch ważnych rzeczy.
Po pierwsze, że zawsze trzeba mówić „tak” Bogu – nawet, gdy jest to trudne, a plany Boże są po ludzku niezrozumiałe. Trzeba ufać Bogu i pozwolić Mu działać w świecie. Tak, jak to uczyniła Maryja, mówiąca pokorne fiat.
Po drugie, scena Zwiastowania przy studni miała przypominać wyznawcom Chrystusa, że Bóg jest obecny w ich codzienności, że zwykłe chwile życia są najważniejszym miejscem Bożego działania. Przecież właśnie podczas szarych, powszednich zajęć Maryja usłyszała najważniejszą nowinę w dziejach świata! Bóg stał się człowiekiem wśród trudu codziennej pracy.
Ciekawe, że zdaniem tej najstarszej tradycji na moment Zwiastowania została wybrana właśnie szara codzienność. Na obdarowanie świata największą łaską Bóg wybiera czas, w którym Maryja wykonuje najzwyczajniejszą czynność! Kiedy podejmuje codzienny trud przyniesienia dzbana wody z odległej, leżącej za murami miasta studni, Bóg przychodzi ze swym największym Darem…
Słowo z apokryfów
Zazwyczaj wyobrażamy sobie Zwiastowanie jako spotkanie Maryi z widzialnym aniołem wewnątrz domu, w uroczystej, niemal liturgicznej scenerii, kiedy Maryja czuwa pogrążona w modlitwie. Tak maluje się tę scenę od średniowiecza. Istnieje jednak starsza tradycja, która umieszcza scenę Zwiastowania przy nazaretańskiej studni. Widzimy ją w Dura Europos, czytamy też o niej w powstałej w II lub III wieku Protoewangeli Jakuba: „I wzięła dzban, i wyszła, by zaczerpnąć wody. I usłyszała głos mówiący do niej: «Witaj, pełna łaski, Pan z tobą. Błogosławionaś ty pośród niewiast». I spojrzała Maryja na prawo i na lewo, skąd by pochodził ten głos…”.
Dlaczego to piękne?
Dlaczego ten fresk jest taki ważny i piękny w swym znaczeniu? Białe strony w „Pielgrzymie” są lepsze niż telefon, ale i one nie wszystko pomieszczą. Więc powiem krótko o tym, jak brzmi w moich uszach apel z Dura Europos wymalowany (także dla mnie) przez ludzi z epoki prześladowań. Maryja z gwiazdą na sercu i dzbanem w dłoni mówi do mnie: „Wiesz… nie szukaj rzeczy wielkich. To błąd… Bóg jest gdzie indziej. Nie czekaj na objawienia i cuda. Wróć do swojego domu. Zajmij się tym, co niesie życie, co jest Twoją codzienną powinnością. Wypełniaj obowiązki swojego stanu. Weź dzban i zaczerpnij wodę dla swojej rodziny. Poświęcaj dla niej swój czas, w niej ulokuj uczucia. Może Ci się wydawać, że dźwigasz zwykłą wodę z dalekiej studni, umęczony pracą, która nie ma żadnych wielkich odniesień do Boga i z pewnością nie zmienia historii… Ale Pan na to właśnie czeka. Czeka na Ciebie przy studni. Chce wejść w świat ze swoją łaską przez szarość Twego życia, przez Twe wypełnianie codziennych, zwykłych czynności. Więc weź swój dzban z radością. W ten sposób zmieniasz świat”.
Dobrze, Maryjo! Tak spróbuję żyć w A.D. 2023!
Wincenty Łaszewski
„Pielgrzym” [8 i 15 stycznia 2023 R. XXXIV Nr 1 (864)], str. 26-27
Dwutygodnik „Pielgrzym” można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.
UWAGA!
Czasopismo do nabycia także w wersji elektronicznej (PDF)!