Tytuł może sugerować, że w tym felietonie będę wyprowadzał Żydów z niewoli i zajmę się fenomenem manny. Innym razem. Po prostu chcę zwinąć Egipcjanom ich fajną zupę.
Dlaczego chcę obrabować bliskowschodnią cuisine? Bo uważam, że warto. Jak doskonale wiecie, moim naturalnym środowiskiem życia są wybrzeża Morza Śródziemnego. Jego wschodnia część opiera się o Bliski Wschód, gdzie stykają się cywilizacje Wschodu i Zachodu. Zapewne z tego powodu ma powalającą kuchnię, lecz również wojny, niestety. Tak, wiem, że Egipt może i jest w Afryce, ale jednocześnie przykleja się geograficznie i kulturowo do wybuchowego tygla. Kuchnia od Aleksandrii, aż po turecką riwierę jest bardzo podobna – oszałamiająco pachnąca i co tu dużo gadać – rewelacyjnie smaczna.