Dobrze byłoby jeść zdrowe warzywa i owoce z własnego ogródka, ale niektórych z nas przeraża ilość pracy, którą trzeba w to włożyć. Okazuje się, że można zbierać obfite plony bez uciążliwego kopania, podlewania i wyrywania chwastów – to wszystko jest możliwe, jeśli przyswoimy sobie i wprowadzimy w życie reguły permakultury.
Termin pojawił się na początku lat siedemdziesiątych w Australii, stworzyli go Bill Mollison i David Holmgren, skracając angielskie określenie permanent agriculture („trwałe rolnictwo”), początkowo do permanent cultur („trwała kultura”), a finalnie do dzisiejszej permakultury. Jest to nauka o świadomym projektowaniu i utrzymywaniu wydajnych systemów, które charakteryzują się różnorodnością, stabilnością i zdolnościami do regeneracji właściwymi dla natury. Obaj panowie zastanawiali się, jak to się dzieje, że systemy występujące w naturze (na przykład lasy deszczowe) żyją same i mają się świetnie – bez nawożenia, podlewania, przekopywania, bez oprysków – a wszystkie ludzkie uprawy wymagają coraz większych nakładów pracy i energii oraz innych zabiegów – w końcowym bilansie ogromnie szkodliwych dla środowiska (pestycydy, zużycie wody, odpady itd.). Doszli do wniosku, że ratunkiem dla ludzi i dla Ziemi może być tylko tworzenie zrównoważonych siedlisk ludzkich poprzez podążanie wzorami natury. Tu warto dodać, że projektowanie permakulturowe nie ogranicza się tylko do rolnictwa czy ogrodnictwa, ale można posłużyć się nim na przykład przy projektowaniu domów, relacji społecznych czy biznesów. (…)
Beata Demska
Więcej przeczytasz w 14. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [11 i 18 lipca 2021 R. XXXII Nr 14 (825)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (14/2021) numer dwutygodnika „Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-142021/287