Ludzki Bóg – boski człowiek – ks. Tomasz Huzarek

Bóg staje się człowiekiem, aby temu ostatniemu pomóc żyć z Bogiem – to znaczy odzyskać jego prawdziwą naturę, stać się sobą. Innymi słowy: by stać się boskim, człowiek najpierw musi stać się bardziej ludzki!

REKLAMA

Człowiek zawsze chciał dosięgnąć bóstwa. Mamy  na to wiele świadectw. Wskazują na to wierzenia orfickie. Wskazuje na to Platon, którego „filozofia do głębi przeniknięta jest duchem religijnym, który jest niewyczerpalnym źródłem dla umysłów spragnionych tego, co boskie” – jak pisze Giovanni Reale w swojej „Historii filozofii starożytnej”. W „Fajdrosie” Platon tłumaczy w poetycki sposób „racje pokrewieństwa dusz z tym, co boskie oraz przyczyny ich zejścia do ciał”. W przedstawieniu tym dusza pierwotnie była blisko bogów i w boskim orszaku pędziła boskie życie. Będąc uskrzydlonym powozem powożonym przez woźnicę – rozum, a ciągniętą przez swe alogiczne części – część pożądliwą i gniewliwą. Kierowanie takim zaprzęgiem nie jest łatwe. Podążając za bogami do szczytu nieba, by kontemplować „równinę prawdy”, wiele dusz zostaje pociągniętych przez rączego konia pożądliwości i na skutek tej winy upada w ciało. Na ludzkie pragnienie dosięgnięcia bóstwa wskazują także  mistycy nadreńscy XIII i XIV wieku – z nieustannie podejmowanym problemem i ciągle otwartą dyskusją, niedokończoną poprzez możliwości interpretacyjne eckchartowskiej „niestworzonej części duszy/iskierki duszy”. Wskazują na to również – nazwijmy ich – uzurpatorzy, tacy jak Ludwig Feuerbach, dla którego „człowiek człowiekowi bogiem”, człowiek jest bowiem najdoskonalszym tworem przyrody i to jemu właśnie należy się najwyższa cześć,  czy Fryderyk Nietzsche, dla którego wolność człowieka możliwa jest dopiero po „śmierci Boga”. Przykłady moglibyśmy mnożyć…

Młodzi ludzie – czy tylko oni? – mają dzisiaj specyficzny sposób komentowania rzeczywistości za pomocą „demotywatorów”, czyli dowcipnie, śmiesznie i prawdziwie, o rzeczach niekoniecznie ważnych. Ktoś podesłał mi ostatnio jeden z takich komentarzy: „Wielu ludzi w historii ludzkości chciało stać się bogami, ale tylko jeden Bóg zechciał stać się człowiekiem”. Kierunek wprawdzie ten sam, tylko zwrot przeciwny! A jedynie od mocy bądź wszechmocy tego, kto znajduje się na jednym z krańców relacji i tego, kto inicjuje ruch, zależy powodzenie osiągnięcia przeciwnego bieguna. Boskość nie została stworzona, człowiek zaś istnieje na mocy aktu stworzenia. Zatem człowiek, aby stać się boskim – aby zrealizować swe ukryte pragnienie – może to osiągnąć jedynie przez udział w boskości. I właśnie tak to formułuje złota reguła soteriologii patrystycznej: „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”. Reguła ta kryje w sobie wiele aspektów.

Pierwszym jest polemika z gnostykami – odrzucali oni wartość świata, materii i stworzenia, a tym samym negowali rzeczywistość Wcielenia. Ireneusz z Lyonu ukazał im swoisty paradoks zła. Polega on na tym, że uruchomienie mechanizmu zła jest możliwe dla stworzenia rozumnego na mocy posiadanej przez niego potencjalności, natomiast nie jest możliwe wydobycie się z mocy zła i przezwyciężenie go. Dlatego we Wcieleniu dokonuje się swoista wymiana: Syn Boży staje się tym, czym jest człowiek, aby udzielić człowiekowi udziału w swych własnych atrybutach: nieśmiertelności.

Drugim aspektem jest kwestia: czym jest owo zło uruchomione przez stworzenie rozumne? Doskonałe wyjaśnienie daje Anzelm z Canterbury w pasjonującej rozmowie z mnichem Boso, późniejszym opatem klasztoru w Becci: „Grzeszenie/zło polega na tym, że wola nie oddaje Bogu należnej Mu czci, zniesławiając Go i odbierając Mu to, co jest Jego własnością. Kiedy więc wola nie oddaje tego, co ukradła – pozostaje w grzechu. Nie wystarczy jednak oddanie tego, co zostało odebrane, lecz ze względu na niegodziwą obrazę Boga należy oddać więcej niż wola zabrała” (gdy szkodzę powodzeniu kogoś innego, nie wystarczy przywrócić mu powodzenie, ale trzeba jeszcze wynagrodzić cierpienie, krzywdy i niesprawiedliwości). Anzelm dodaje jeszcze: „Jak człowiek grzesząc kradnie to, co należy do Boga, tak też Bóg, karząc człowieka, zabiera to, co należy do człowieka: zbawienie” – to jest uczestnictwo w boskości. „Owszem, mówi się, że coś jest czyjeś nie tylko o tym, co ten ktoś już posiada, lecz również o tym, co pozostaje w jego władzy, aby to posiadał w przyszłości. A skoro człowiek w ten sposób został stworzony, że byłby w stanie osiągnąć szczęśliwość, jeśliby nie zgrzeszył, to gdy z powodu grzechu pozbawił się szczęśliwości wiecznej i wszelkiego dobra, powinien oddać ze swojego to, co ukradł”. Nie jest w stanie sam z siebie oddać tego, co zabrał – „nie wystarczy zresztą oddać to, co się zabrało”, dlatego Chrystus staje się człowiekiem, aby w jego imieniu oddać to, co człowiek zabrał i przywrócić mu właściwy stan, pomóc mu odzyskać jego prawdziwą naturę.

Po trzecie – wracając do Ireneusza – w swoim dziele „Adversus hereses” nie używa on wprost złotej reguły soteriologicznej w jej podstawowym brzmieniu: „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem”. A jednak nie boi się nazywać ludzi „usynowionymi w łasce bogami” – człowiek jest bowiem powołany do tego, by wzrastał, przyzwyczajał się do przyjmowania Słowa. Musi zatem stać się w pełni dojrzałym, by móc „uczestniczyć w chwale Bożej”: „Jak może być bogiem ktoś, kto jeszcze nie stał się człowiekiem? Jak może być doskonałym ktoś, kto dopiero co został stworzony? […] Trzeba najpierw zachować porządek ludzki, a potem uczestniczyć w chwale Bożej”. W jakiejś mierze ubóstwienie człowieka jest równocześnie jego uczłowieczeniem – Bóg staje się człowiekiem, aby temu ostatniemu pomóc żyć z Bogiem – to znaczy odzyskać jego prawdziwą naturę, stać się sobą. Innymi słowy: by stać się boskim, człowiek najpierw musi stać się bardziej ludzki!

Po czwarte wreszcie: proces stawania się przez człowieka coraz bardziej ludzkim, aby ostatecznie stać się boskim, znakomicie wyjaśnia Klemens Aleksandryjski: „Słowo Boże stało się człowiekiem, abyś ty także nauczył się od człowieka, w jaki sposób będąc człowiekiem możesz stać się Bogiem”. Chrystus daje możliwość udziału w boskości, a równocześnie pokazuje drogę ku temu: staje się Nauczycielem i Wychowawcą, który nieustannie zachęca do wejścia na drogę zbawienia. Chodzi o pedagogię człowieka, która wiedzie go przez kolejne etapy: od dobrych czynów do wiary i miłości, a zatem jedności z Bogiem i podobieństwa z Nim – chodzi więc o proces przebóstwienia człowieka. A tylko ten, kto jest  Bogiem (który sam jest nieśmiertelny i wieczny) może dać udział w nieśmiertelności i wieczności.

Wielu ludzi chciało stać się Bogiem, ale tylko jeden Bóg zechciał zostać człowiekiem. Dlaczego Bóg stał się człowiekiem? Aby człowieczeństwo Boga dało człowiekowi udział w boskości, aby człowiek – coraz bardziej ludzki – mógł stać się Bogiem poprzez udział w Jego boskości.

ks. Tomasz Huzarek

„Pielgrzym” 2017, nr 2 (708), s. 28-29

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *