„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało…” – ks. Waldemar Cisło

Odczytajmy współczesne męczeństwo chrześcijan jako zaproszenie, by poprzez codzienne świadectwo budzić w ludziach nadzieję. Pan ma dziś nasze oczy, by widzieć cierpiących; nasze nogi, by do nich pójść; nasze ręce, by zanieść im pomoc!

REKLAMA

„Wolałem być martwym w rękach Boga, niż pozostawać przy życiu w rękach terrorystów” – ks. Douglas Al-Bazi użył tych słów, by opisać swoje męczeństwo. Najpierw patrzył, jak ekstremiści wysadzili jego kościół, później przetrzymywali go przez dziewięć dni. Był torturowany. Krzyk nie miał sensu, bo nie przebiłby się przez głośno odczytywane w telewizji fragmenty Koranu. Młotkiem wybito mu wszystkie zęby, złamano nos, połamano kości na plecach. Słyszał groźby, że za chwilę zginie. Do skroni przystawiano mu pistolet. Miał związane ręce i zawiązane oczy. Przez pięć dni nie otrzymał kropli wody.

Na moje zaproszenie, aby ks. Douglas przyjechał do Polski przy okazji Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, odpowiedział obawami. Pytał, co ma przekazać Polakom. Zaproponowałem, by słowa zastąpić czymś, czego Polacy nigdy wcześniej nie widzieli. Dlatego ks. Al-Bazi przyjechał z koszulą, na której widoczne były plamy krwi. Stanął twarzą w twarz ze śmiercią, ale nigdy nie pomyślał o niej jak o końcu. Przeciwnie, torturowany, chciał odpocząć w rękach Boga. Jeśli był moment, w którym to nastąpiło, to wtedy, gdy na łańcuchu krępującym jego dłonie zaczął odmawiać różaniec. Nigdy nie przeżył czegoś podobnego. Powiedział później, że różaniec dawał mu siłę, pozwalał zaakceptować to, co miało się wydarzyć. Ale ten obraz uzupełnia inny – dla wielu niewidoczny, choć pokazujący, że o przemocy i cierpieniu nie da się łatwo zapomnieć, zwłaszcza gdy oprawca sięga po to, co najbardziej brutalne. Ks. Douglas zawsze zasypiał z butelką wody przy łóżku; bo raz odcięty od niej na pięć dni, nie potrafił wyrzucić z pamięci tego, z czym przyszło mu się mierzyć.

Podczas swojego pobytu w Polsce w rozmowie z jednym z dziennikarzy ks. Douglas zadał mu pytanie: „Proszę popatrzeć na moją twarz, czy wyglądam na człowieka wystraszonego?”. Powiedział wtedy, że ani on, ani jego bracia w Iraku nie są wystraszeni. Bali się tylko tego, że zostaną zostawieni sami sobie. Użył wtedy słów: „Chrześcijanie w Iraku nigdy się nie poddadzą wobec prześladowań. Oni mogą zniszczyć nasze kościoły, nasze ciała, ale nigdy nie dotkną naszego ducha. Ponieważ jesteśmy wolnymi ludźmi, potrafimy przebaczać tak, jak nauczył nas Jezus. I nie zapominamy tego, kto jest przy nas cały czas i nam pomaga”. To przesłanie przekazał Kościołowi w Polsce przez ręce księży biskupów, gdy pojawił się w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski.

„Dzisiaj jest więcej męczenników niż w pierwszych wiekach”

Początki chrześcijaństwa były pisane krwią męczenników. Ewangelia i Dzieje Apostolskie to historia spotkania Boga z człowiekiem, ale i świadectwo tych, którzy za miłość do Jezusa zapłacili życiem. Męczeństwo chrześcijan towarzyszy nam od dwóch tysięcy lat. Kościół uznaje je  za szczególny dar i najwyższą próbę.

Na jednej z kwietniowych audiencji generalnych papież Franciszek podkreślał, że męczenników nie należy postrzegać jako bohaterów działających w pojedynkę, ale jako dojrzałe owoce winnicy Pańskiej, którą jest Kościół. „Z męczeństwa – kontynuował papież – wyłania się obraz wdzięczności człowieka względem Boga: Chrystus jako pierwszy oddał życie za nas, stąd chrześcijanie są gotowi oddać życie za Niego i braci”. Na tej samej audiencji Ojciec Święty z przekonaniem powiedział, że „dzisiaj jest więcej męczenników niż w pierwszych wiekach”. Potrzebujemy ich świadectwa; ich imion i nazwisk; ich twarzy i słów. Chrystus chce być odkryty w historiach męczenników. Także przez tych, którzy w Niego nie wierzą, bo nikt nie oddaje życia za coś, co jest wyłącznie wymyślonym mitem. Oddać życie można tylko za osobę, którą się poznało i odkryło.

Świat nie chce o nich słyszeć

Kiedy w Nigerii na skutek samosądu grupa muzułmanów ukamienowała, a następnie spaliła młodą studentkę, zrobiła to na oczach całego świata. Imię młodej dziewczyny – Deborah –pojawiło się w mediach, by następnie trafić na salę, w której obraduje Parlament Europejski. Ale nie stało się to od razu. Pierwsza propozycja, by w Brukseli odbyła się debata na temat prześladowania chrześcijan w Nigerii, została odrzucona, a prawa człowieka, o które rzekomo tak mocno troszczą się dziś unijne instytucje, kiedy dotyczą wyznawców Chrystusa, łatwo wyrzucić do kosza. Unia Europejska oficjalnie potępiła zbrodnię. Zaapelowała do władz w Nigerii, by mordercy zostali szybko postawieni przed sądem i skazani. Padały też hasła o potrzebie zapobiegania podobnym zdarzeniom w przyszłości; ale w przyszłości temat śmierci młodej studentki przestał interesować polityków. O zabójstwie wiedział cały świat, kamienował ją tłum liczony w setkach ludzi, a na ławie oskarżonych zasiadły dwie osoby, które ostatecznie uniewinniono. Najpierw na oczach świata zginęła Deborah, a po kilku miesiącach po cichu zginęła nadzieja na sprawiedliwość.

Kiedy cierpiący chrześcijanie – na co również zwracał uwagę ks. Douglas Al-Bazi – boją się, że zostaną pozostawieni sami sobie, to znaczy, że już ktoś przyzwyczaił ich do obojętności. I po to potrzebni jesteśmy my: Pomoc Kościołowi w Potrzebie, jak i każdy z nas, by szerzej informować o dramatycznej sytuacji naszych sióstr i braci. Stańmy się głosem ludzi cierpiących w milczeniu!

Męczeństwo wykuwa się na kolanach

Doskonale znamy nagranie, na którym dwudziestu jeden mężczyzn w pomarańczowych kombinezonach ginie z rąk islamskich ekstremistów. Krew przelana na libijskim wybrzeżu stała się jednym z symboli współczesnego męczeństwa chrześcijan. W 2015 roku koptyjski papież uznał mężczyzn za świętych. Wpisanie ich do Martyrologium Rzymskiego, czyli spisu świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego, ogłosił w tym roku Ojciec Święty Franciszek. To realizowany także przez poprzednich papieży „ekumenizm krwi”. Promotorami takich działań byli również święci Paweł VI i Jan Paweł II.

Gdy prześledzimy życiorysy koptyjskich męczenników, odkryjemy, że gotowość, by pójść za Chrystusem do końca, wykuwa się na kolanach. Choć odwaga widoczna u nich w trakcie egzekucji wydaje się nam nieosiągalna, to codzienność, w jakiej funkcjonowali, wcale nie musi różnić się mocno od naszej. Było w niej miejsce na pracę, modlitwę, pomoc potrzebującym; było miejsce na proste gesty wskazujące, że Bóg jest nie tylko częścią tradycji, ale Osobą.

Malak miał przy sobie Biblię nawet podczas snu. Girgis często powtarzał swoim przyjaciołom: „Nie martwcie się, nasze życie jest w rękach Chrystusa”. Tawadros musiał mierzyć się w Libii z trudnościami z powodu swojego chrześcijańskiego imienia, ale tym, którzy prosili go, by je zmienił, odpowiadał: „Kto zaczyna od zmiany imienia, w końcu zmienia także wiarę”.

Cierpienie dopomina się świadectwa wspólnoty

Z prześladowań i cierpienia wyłania się nie tylko świadectwo pojedynczych męczenników, ale całych wspólnot. Kiedy w tym roku udało się Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie wjechać do Syrii, usłyszeliśmy od młodej kobiety, że tam każdy kamień opowiada historię ludzkiej wytrwałości. To, czego nie zniszczyła dwunastoletnia wojna, zamieniło się w ruiny w trakcie trzęsienia ziemi, jakie w lutym dotknęło między innymi Aleppo. Przerażeni mieszkańcy w środku nocy wybiegali na ulice. Nie mieli już do czego wracać; nie mieli miejsca, w którym poczuliby się bezpiecznie. W nowych okolicznościach Syryjczycy próbowali wspierać siebie nawzajem. Księża i siostry otworzyli przed cierpiącymi drzwi kościołów i klasztorów. Jeden z wiernych, który zwykle sam szukał wsparcia w parafii, tym razem sam przyszedł z kilkoma bochenkami chleba, by ofiarować je innym.

Z cierpienia wyłoniło się świadectwo całej wspólnoty, ale cierpienie dopomina się też świadectwa chrześcijan z innych krajów. Kiedy czołówki serwisów informacyjnych i pierwsze strony gazet zapełniały się informacjami o tym, co dzieje się w Turcji, Kościół w Polsce równie mocno śledził wydarzenia w Syrii. Naszą odpowiedzią była specjalna zbiórka, która pozwoliła przekazać matkom pieniądze na mleko dla ich dzieci. Wysłaliśmy transporty z dziesiątkami ton żywności, ubrań, pościeli i środków czystości.

Chcemy, byś i Ty stał się częścią naszych działań!

ks. Waldemar Cisło

„Pielgrzym” [12 i 19 listopada 2023 R. XXXIV Nr 23 (886)], str. 14-15.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *