Ks. dr Bernard Sychta, jeden z największych leksykografów, dokumentalista kultury i języka kaszubskiego, od najmłodszych lat interesował się słownictwem kaszubskim, a później także kociewskim i borowiackim.
Owocem owych zainteresowań stał się m.in. „Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej” (t. 1–7), do którego gromadził materiały już w okresie międzywojennym, a po 1945 roku rozszerzył swe badania na cały kaszubski obszar językowy. Ułatwieniem w tym procesie i zbliżeniem badacza do informatorów były jego sztuki sceniczne, znane powszechnie na Kaszubach, rozmowa w rodzimym języku oraz dość zabawne karykatu-
ry, wykonywane przez Sychtę na tak zwanym poczekaniu, a następnie wręczane respondentom, co w istocie kreowało przyjemną i szczerą atmosferę. Niemniej jednak, by uzyskać pożądany efekt i wydobyć całe bogactwo językowe, nie wystarczyło pytać (o czym się rychło przekonał „pelpliński benedyktyn”, jak zwykło się określać ks. Sychtę) wprost i bezpośrednio o konkretne słowa, lecz podczas swobodnej rozmowy naprowadzać informatora na podanie oczekiwanej nazwy.
Niezwykle barwnie swego czasu taką metodę pracy w terenie ks. Sychty określił jego krewniak, a zarazem jeden z głównych informatorów, ks. Bolesław Lewiński. „Gdy wujek – wspominał niegdysiejszy proboszcz z Karwi – pytał: «Jak wy na to mówicie?», to odpowiadali, «to tak rozmaice». No to mów chociaż jedno! Na przykład stary Bizewski – jak zapamiętał Lewiński – rybak z Karwi, zapytany przez Sychtę: «A morze wyrzuca jeszcze, jak to dawniej bywało?». «A, jo, jo wyrzuca: bursztyn, czasem statek się rozbije, czasem beczka smalcu wyleci. Różnie to bywa». «A jak wy mówicie na takie coś, co morze wyrzuci?». «Jo wôjle, kò to je to co je wërzuconé. I nic więcej». Ale rozmawiają dalej, zupełnie o czymś innym. I naraz stary Bizewski mówi. «Jo, kò naszi òjcowie to z tëch mòrzkulców żële». «Co za mòrzkulc», pyta Sychta. «No to, co morze wyrzuca, to się nazywa mòrzkulc»”.
To swoiste mocowanie się ze słowem (a niekiedy także z informatorem), determinacja, konsekwencja i niezwykła cierpliwość ks. Bernarda Sychty, by odnotować w miarę możliwości cały zasób słownictwa kaszubskiego (później także kociewskiego) w kontekście materialnej i duchowej kultury ludowej, zaowocowało słownikiem kaszubskim (wskazując na jego komplementarność, warto dodać, że zawiera on 61 tysięcy jednostek hasłowych, 12 tysięcy frazeologizmów oraz 4 tysiące przysłów), a także kociewskim, a oba były przyjmowane z żywą reakcją i nową falą uznania. Nie trzeba dodawać, że leksykony owe są do dziś niezgłębionym źródłem dla ludzi nauki, głównie językoznawców, kulturologów, etnografów, a także pisarzy i w ogóle ludzi zainteresowanych kulturą Kaszub i Kociewia.
ks. Jan Walkusz
„Pielgrzym” [23 i 30 lipca 2023 R. XXXIV Nr 15 (878)], str. 32
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.