Każdy słucha inaczej – Piotr Wojciechowski

Pojmuję kapłańską posługę słowa nie tylko jako misję ewangelizacyjną, ale także jako twórczość literacką. To wielki temat. Myślę jednak, że tematem rzadko poruszanym, a niezmiernie ważnym jest to, że wierni słuchający księżowskiej literatury mówionej mają do wyboru różne style słuchania i reagowania. Oczywiście wiele zależy od tego, czego się słucha. Pamiętam nauki, które mocno zmieniły moje myślenie i potrząsnęły sumieniem, ale pamiętam i takie, które były dla mnie irytujące albo pogrążały mnie w ospałym rozproszeniu.

REKLAMA

Mam za sobą wiele lat pracy pisarskiej. Bogu dziękuję za te lata, ale też za czas jeszcze dłuższy – za prawie osiemdziesiąt lat mojego słuchania kazań, homilii, nauk rekolekcyjnych. Pojmuję kapłańską posługę słowa nie tylko jako misję ewangelizacyjną, ale także jako twórczość literacką. Są homilie o rozmaitym poziomie kunsztu. Takie, które są brawurowo improwizowane, i takie, w których czuje się godziny studiowania Biblii, Ojców Kościoła, współczesnych teorii. To wielki temat. Myślę jednak, że tematem rzadko poruszanym, a niezmiernie ważnym jest to, że wierni słuchający księżowskiej literatury mówionej mają do wyboru różne style słuchania i reagowania. Oczywiście wiele zależy od tego, czego się słucha. Pamiętam nauki, które mocno zmieniły moje myślenie i potrząsnęły sumieniem, ale pamiętam i takie, które były dla mnie irytujące albo pogrążały mnie w ospałym rozproszeniu.

To, że mamy kapłanów i mamy ich pracę kaznodziejską, to dary wielkiej wartości. Winniśmy wdzięczność Bogu, Kościołowi i księżom. Ale te dary możemy przyjmować pięknie i mądrze albo byle jak. Homilia nie powinna być jak prysznic, który odświeża, spływa i zostaje zapomniany. To jest siew dobrego ziarna. Z pewnością każdy, kto chce być wiernym idącym za Jezusem, musi sobie jasno powiedzieć, że lepsze jest aktywne (a nie bierne) słuchanie homilii. To dobry początek.

Sprawa jednak jest prosta i trudna zarazem. Proste i oczywiste jest to, że praca nauczających wymaga współpracy słuchających. Trudny jest natomiast kolejny krok. Jak ja, zapracowany, zabiegany, niedouczony katolik – czasem leń, czasem hardy krytyk – mam współpracować? Może warto wrócić do metafory siewu –  pole trzeba przygotować, a później pielęgnować to, co wykiełkowało i chce rosnąć.

Jeśli znajdzie się czas i sposób, aby przed mszą niedzielną przeczytać sobie wyznaczone na ten dzień czytania – zdrowym odruchem jest postawienie sobie pytania, o czym mówiłabym, o czym mówiłbym, gdybym to ja miała czy miał wygłosić homilię. Po takim namyśle, po „spulchnieniu gleby” inaczej będzie nam się słuchać kapłana, może czasem prowadząc z nim myślowy dialog. Są dostępne źródła, które pozwalają każdemu sprawdzić znaczenie niezrozumiałych słów, wyjaśnić wątpliwości co do nazw geograficznych czy faktów. Jeśli się sięgnie do tych źródeł, lepiej pojmie się słowa nauki wysłuchanej od ołtarza.

A jak pielęgnować zasiane ziarna słowa? Zanotować po przyjściu do domu to, co nas przekonało, może zachwyciło czy zadziwiło, porozmawiać z rodziną i przyjaciółmi o homiliach, zapytać tych, którzy byli na innej mszy św.: „A co u was mówił ksiądz?”, znaleźć w czytaniach ważne słowa i je pokontemplować. A teraz najtrudniejsze i najważniejsze – czynić. Wziąć z usłyszanego słowa coś, co poprowadzi do działania, to znaczy – zacząć się nawracać. Zacząć spłacać dług, dzielić się skarbami. Tu każdy musi znaleźć tę swoją ścieżynę, którą pójdzie – bo idąc ku bliźniemu, zbliżamy się do Chrystusa.

Piotr Wojciechowski

„Pielgrzym” [10 i 17 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 25 (888)], str. 4.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *