Zasychająca pamięć – Paweł Dzianisz

Koniec ubiegłego roku zaznaczył się w kalendarzu ważną uwagą przy dacie 27 grudnia: 80. rocznica Powstania Wielkopolskiego. W powstaniu tym Pomorze ma własny swój udział, spieszyli do niego wracający z frontu żołnierze w mundurach feldgrau, spieszyli nawet marynarze, a nie było łatwo przedrzeć się przez kordon Grenzschutzu. Znakiem do podniesienia oręża było przybycie Ignacego Paderewskiego do Poznania. Wiemy, że wprost z Gdańska, gdzie z polskimi działaczami spotykał się spiesznie dla odbycia ważnych rozmów.

REKLAMA

Wydarzenia poznańskie z dnia 27 grudnia, rozgorzałe po całej Wielkopolsce boje, zapadły mi głęboko w pamięć dzięki rodzinnej tradycji, wciąż ożywianej w kolejnych pokoleniach, wciąż więc żywej. Rzecz oczywista, że dała mi satysfakcję propozycja naczelnego redaktora „Pielgrzyma”, pragnącego przedrukować jedno z moich powstańczych opowiadań (z tomiku „Wojna szalonych cywilów”). Dla piszącego zawsze to zaszczyt, dla żyjącego tradycją powstańczą zawsze powód do zadowolenia, że jeszcze jedno pismo poniesie w świat przypomnienie o chwalebnym czynie zbrojnym Wielkopolan.

Kiedy nadszedł dzień rocznicy, zwracałem szczególną uwagę na stopień zainteresowania społecznego, na zainteresowanie mediów mających (lub muszących mieć) świadomość, że w dziesiątkach tysięcy rodzin powstańczych otwierają się tego dnia albumy ze starymi fotografiami wywołującymi przypomnienia, opowieści o przeżyciach pradziadków, dziadków, a może nawet jeszcze ojców. Najstarszy z weteranów Powstania Wielkopolskiego ma pono 103 lata, a w ogóle powstańców dożyło dzisiejszego dnia ok. 30. Rzeczywistość okazała się jednak twardsza od spodziewań. Kogo to jeszcze dziś obchodzi?

Wielkopolska – długo by można mówić o jej prawdziwej wielkości historycznej – nigdy nie potrafiła zabiegać o sławę, doczekać legendy. Nie miała poetów, malarzy, piewców swych osiągnięć. Nie dla chwały je zdobywała, a z rzetelnego obowiązku wobec ojczyzny. Ojczyzna? Naród? Patriotyzm? Dziś inne sprawy mamy na głowie.

Przejrzałem uważnie programy telewizyjne. Oczywiście w programach ogólnopolskich ani jednej pozycji, nawet filmowej, choć przecież w tym gatunku mamy kilka niezłych obrazów przybliżających atmosferę przedpowstaniowych dni. Ani jednym punktem programu nie zainteresowała się Powstaniem Wielkopolskim regionalna telewizja poznańska, co już mogło się stać powodem do irytacji. Oczywiście nie wiem, jak na rocznicę zareagowała prasa poznańska, bo w kolportażu – jak wszystkie inne – nie jest zdolna przeskoczyć granic regionalnych. W każdym razie w Gdańsku było cicho i „Pielgrzym” był zapewne jedynym pismem, któremu nie wyschła pamięć.

Doczekałem wszakże informacji ogólnopolskiego dziennika telewizyjnego. I czegóż to się dowiedziałem? Powstanie Wielkopolskie było jednym z nielicznych zwycięskich zrywów narodowych. Najgorętsze bitwy odbywały się w rejonie Leszna i Rawicza… No, można i tak, jeśli się rzecz odfajkowuje w czterech zdaniach.

Zatrzymuję się dziś nad tą sprawą nie dlatego, żeby się wyżalić w zastępstwie swoich dziadków. Zupełnie by nie zrozumieli ani mojego wyznania, ani – przede wszystkim – sytuacji, w której ofiara krwi, żołnierskiego znoju, a nawet życia niegodna się okazała głębszej refleksji i głębszego okazania szacunku. Jeśli miałbym podać przyczynę, dla której sięgnąłem do tego tematu, to jest nią zatrwożenie o stan naszej świadomości narodowej. Oschłość serc i łatwo zasychająca pamięć zdają się niedobrze nam wróżyć.

Paweł Dzianisz

„Pielgrzym” 1999, nr 2 (238), s. 17
Fot. Pixabay

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *