Polityczna pobożność króla Augusta III Sasa? – ks. Antoni Dunajski

Dobrze wiedział, jakich reform Polska potrzebuje, ale nie był w stanie ich przeprowadzić ze względu na presję państw ościennych.

REKLAMA

W zbiorowej pamięci Polaków August III Sas (1696–1763) utrwalił się jako „monarcha nie wtrącający się do niczego”. Zdaniem historyków był – paradoksalnie – człowiekiem najlepiej przygotowanym do sprawowania królewskiego urzędu. Od samego początku, bo już w dzieciństwie, uczył się pilnie języków (także języka polskiego) oraz „był kształcony w sprawach religii”. Początkowo na podstawie katechizmu Marcina Lutra, ponieważ gorliwą luteranką była jego babcia. Ojciec jednak – August II Sas – przekonany, że jego syn będzie aspirował do tronu polskiego, wbrew jej woli przygotowywał go do konwersji na katolicyzm. Miało mu to zjednać życzliwość Wiednia (cesarz) i Rzymu (papież).

Do tej konwersji (pod naciskiem Kurii Rzymskiej) faktycznie doszło w Mediolanie, gdy Fryderyk August miał lat szesnaście. Ze względów „strategicznych” fakt ten trzymano w tajemnicy – zwłaszcza przed babcią królewicza. Miał on być ujawniony dopiero w kontekście elekcji na króla Polski. Przydał się jednak znacznie wcześniej, gdy w Wiedniu potencjalny kandydat na króla Polski starał się o rękę Marii Józefy – bardzo pobożnej córki katolickiego cesarza Józefa I. Ślub odbył się w sierpniu 1719 roku. Wszystko to ułatwiło mu drogę do korony polskiej po detronizacji Stanisława Leszczyńskiego.

Jako monarcha z mistrzowską precyzją przestrzegał zasad urzędowego ceremoniału. Rano przez kilka godzin czytał bieżącą korespondencję, petycje i depesze dyplomatyczne. Po śniadaniu spotykał się z ministrami (polskimi i saskimi). Potem, idąc do kaplicy na mszę św. o godz. 12, przyjmował „supliki” i zażalenia. Dobrze wiedział, jakich reform Polska potrzebuje, ale nie był w stanie ich przeprowadzić ze względu na presję państw ościennych.     

Powołując się na zapiski kronikarskie, Ludwik Stomma konstatuje, że religijność króla była szczera, ale ambiwalentna: „Owszem, bierze czynny udział w najważniejszych uroczystościach kościelnych: w Wielki Czwartek myje nogi biedakom, w Boże Ciało podąża sumiennie w procesji. W Zielone Świątki 1759 «przez dwie godziny klęczał bez przerwy na gołej posadzce, nabawiając się tak dotkliwej boleści w prawej nodze, że potem przez dwa dni leżał w łóżku i nie pokazywał się publicznie». Z drugiej strony jednak zauważali ze zdumieniem współcześni, że na dworze odprawia się tylko ciche msze; «nie ma kazań, nieszporów, litanii ani nawet śpiewu». Rzecz tak wyjątkowa, że gorsząca omalże”. Warto zauważyć, że notatka ta nie tylko odsłania religijny wizerunek króla, ale także – mimowolnie – rozpowszechnione w tamtym czasie „normy pobożności” ówczesnych Polaków. Wspomniany Stomma jako wiadomość niemal sensacyjną (w kontraście do Augusta II – ojca) podaje, że August III Sas „kochanek nie miał. (…) Ożeniony z Marią Józefą Habsburżanką (…) prowadził z nią przez trzydzieści osiem lat wzorowe życie małżeńskie” i pozostał wiernym małżonkiem nawet po jej śmierci.

Być może ten tak bardzo ludzki wizerunek Augusta III jako wiernego męża i ojca licznej rodziny sprawił, że mimo niewątpliwej bezradności w sprawach politycznych cieszył się on sympatią poddanych. Tak dalece, że pamiętnikarz doby saskiej ks. Jędrzej Kitowicz odważył się napisać: „Nie miała Polska i nie będzie miała tak dobrego, tak wspaniałego i tak hojnego króla, jak miała Augusta III. (…) Panował August nad Polską lat 30, godzien wspomnienia słodkiego i pamięci nieśmiertelnej”.

Z ironicznym uśmiechem komentuje tę opinię wspomniany Ludwik Stomma, dodając: „Jedyne bodaj, co ratuje Sasa przed natychmiastową kanonizacją, to stół. Mawiano wtedy w Rzeczpospolitej: «Zjeść jak u króla», oznaczało to zjeść suto, wystawnie i dobrze popić”.

ks. Antoni Dunajski

„Pielgrzym” 2018, nr 2 (735), s. 33

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *