Były sobie Kluki… – Adam Hlebowicz

Pewnie wielu z nas było w Klukach, niewielkiej wsi położonej na Wybrzeżu Słowińskim, gdzie jeździ się głównie po to, żeby zwiedzić tamtejsze muzeum. Placówka ta opowiada dzieje miejscowości i zamieszkującej ją ludności, czyli Słowińców, będących swoistą odnogą Kaszubów.

REKLAMA

Wieś nosi nazwę Kluki od XVIII wieku, najpewniej od licznej tu rodziny Kleków. Ludzie z okolic Gardna i Łebska bronili skutecznie swoich zwyczajów, tradycji, a nade wszystko języka do końca XIX stulecia. Co wtedy się wydarzyło? Ciągły napływ ludności niemieckiej z zachodu na Pomorze Środkowe, w efekcie czego miasta od pewnego czasu miały charakter czysto germański, powodował coraz większe oddziaływanie tej silnej i wpływowej kultury na mieszkańców wsi. I tak słowiańszczyzna przesuwała się coraz bardziej na wschód, do państwa polskiego. Jan Kleka stał się najpierw Janem Klickiem, a jego syn był już Johanem Klückiem. W okresie międzywojennym jedynie najstarsze pokolenie wspominało swoje słowiańskie korzenie. Z pewnością tym, co pozwoliło przetrwać Kaszubom, było ich zwarte zamieszkiwanie wokół Kartuz, Wejherowa i Helu, nie mniej ważnym czynnikiem była religia. Będąc katolikiem, łatwiej było odróżnić się od luterańskiego Niemca. Na Pomorzu Zachodnim i Środkowym taka sytuacja była niemożliwa, ponieważ tutejsi książęta pomorscy już w pierwszych latach reformacji przyjęli nową wiarę, a wraz z nimi zmuszeni byli ją zaakceptować także poddani. Początkowo był to fakt sprzyjający rodzimej kulturze, bo zgodnie z duchem nowych czasów część modlitewników była drukowana w miejscowym dialekcie, a napływowi pastorzy musieli uczyć się tutejszej gwary. Kiedy jednak dynastia Gryfitów wymarła, nastało tu Królestwo Pruskie, w efekcie ostatnie polskie nabożeństwo zostało odprawione w Główczycach w 1886 roku.

Niemniej przed II wojną Kluki były dobrze rozwijającą się wsią, z dobrze zorganizowanym rybołówstwem, coraz efektywniej prowadzoną gospodarką rolną. Mieszkało tu wtedy około 650 mieszkańców. Kiedy po wojnie nastała Polska, wydawało się, że powrót do słowiańskich korzeni dla tutejszych nie będzie problemem. Jednak komunistyczna władza widziała w nich tylko Niemców, tak że nowi osiedleńcy ze wschodu nie znali historii wsi i jej tożsamości. W efekcie zdecydowaną większość ludności Kluk zmuszono do wyjazdu do Niemiec, ci, którzy pozostali, marzyli już tylko, żeby dołączyć do swych bliskich. I tak z ludnej, ciekawej etnograficznie wsi zostały pustki, niecała setka ludzi nie bardzo wiedzących, czy tu żyć, czy raczej uciekać.

Dzisiaj, choć nadal mieszka w Klukach garstka osób, sytuacja jest inna. W mieszkańcach pojawia się zainteresowanie przeszłością tego miejsca, działa muzeum, a nade wszystko przywrócone zostały niektóre zwyczaje, takie jak Czarne Wesele. Same zaś Kluki mogą być przestrogą dla zmienności losów ludzkich i ich siedzib.

Adam Hlebowicz

„Pielgrzym” 2018, nr 2 (735), s. 5

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *