Mamy pierogi. Wiele narodów je ma, choć nazywają je zupełnie inaczej. Argentyńczycy chrupią swoje empanadas i przypuszczam, że uważają je za najlepsze na świecie.
Pisałem ten felieton, gdy za chwilę Leo Messi miał wznieść w górę puchar Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Najpierw zadzwonił mój brat. Pochwalił się, że u niego, na morskim wybrzeżu Hiszpanii, jest właśnie 17 stopni. Wspomniał o smażonych w głębokim tłuszczu empanadas, które nawet mu smakowały. Za to te pieczone, wypełnione chorizo i serem, były podobno wyśmienite. Zaraz potem się rozłączył, bo bratowa zaczęła krzyczeć, że Di Maria strzelił dla reprezentacji Argentyny drugą bramkę. Fakt, bramka była piękna. A potem Francuzi wyrównali, była dogrywka, a biało-błękitni zdobyli wymarzony puchar dopiero po rzutach karnych. To był naprawdę emocjonujący mecz! Pomyślałem sobie, że teraz Messi, Fernandez, Alvarez, Romero, Mac Allister i cała reszta mogą sobie kulinarnie pofolgować, przynajmniej przez kilka dni. Nasyceni zwycięstwem, w otoczeniu kochających rodzin, być może odpalą w ogrodach swoich domów tradycyjne, argentyńskie asado. Ale jestem pewien, że chwycą za empanadas, które w Argentynie są ogromnie popularne.
Empanadas. Gdy na nie spojrzycie, to stwierdzicie, że to pierogi. I w sumie będziecie mieć rację. Empanadas są trochę większe i używa się do nich ciasta chlebowego, kruchego lub francuskiego – najczęściej, bo w całej Ameryce Południowej wersji tych pierogów jest naprawdę mnóstwo. I tak jak nasze, mogą być wytrawne i słodkie, wypełnione farszem.
Gdzie pierogi miały swój początek? W starożytnej Mezopotamii. Tam faszerowanie chleba było sposobem na pełnowartościowe danie. Przy okazji taki chleb, wypełniony warzywami czy mięsem, można było zabrać w podróż. Z dorzecza Tygrysu i Eufratu razem z karawanami to danie rozprzestrzeniło się na wszystkie strony świata. Trafiło do Chin, gdzie z elastycznym ciastem przeniosło się na Ruś Kijowską, a stamtąd ojciec Jacek Odrowąż pod nazwą pierogi przytachał je w XIII wieku do Polski. Na Bliskim Wschodzie nadzienie w cieście utrwaliło się pod nazwami sfiha i fataya, w Indiach jako samosy, w Grecji spanakopita, w Turcji borek, we Włoszech calzone i panzeroti, a w Hiszpanii empanadas, dokąd w średniowieczu przywieźli je Maurowie.
Pierwszy przepis na te pierogi znajdujemy w książce „Llibre del Coch” z 1520 roku, autorstwa Katalończyka Ruperto de Nola. XVI wiek to był akurat ten czas, gdy Hiszpanie i Portugalczycy przywozili do odkrywanej właśnie Ameryki choroby i wojny, a wywozili stamtąd złoto, srebro, ziemniaki i pomidory. Niezbyt to korzystna wymiana, ale Nowy Świat zyskał przy okazji menu ze Starego. Po kilku stuleciach to właśnie pierogi najbardziej pokochali ukształtowani już mieszkańcy Ameryki Południowej, a w Argentynie to prawie potrawa narodowa. Empanadas je się tam na ulicy jako street food. Jak najbardziej można ich skosztować w barach i restauracjach. W domach przygotowywane są na ważne uroczystości, jako posiłek dla dzieci do szkoły lub jako przekąska podczas oglądania meczu. Argentyńskie pierogi, zupełnie jak nasze, są na każdą okazję. Wszystko zależy od farszu, czy jest prosty, czy wyszukany, i od sposobu podania. Każda prowincja ma swoje empanadas, a rodzaju farszu są setki. Argentyńczycy najchętniej jedzą te z wołowiną, kurczakiem, serem i kiełbasą. Bardzo często dodatkami w farszu są czosnek, cebula, oliwki, jajka na twardo, groszek czy ziemniaki. Popularne przyprawy to kminek, papryka, kolendra i chilli. Ba, znajdziecie w kraju gauchos pierogi z jagnięciną, mięsem lamy, rybami i owocami morza czy puddingiem ryżowym. Ciekawe, jakie najbardziej lubi Leo Messi!
Sławek Walkowski
„Pielgrzym” [8 i 15 stycznia 2023 R. XXXIV Nr 1 (864)], str. 37
Dwutygodnik „Pielgrzym” można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.
UWAGA!
Czasopismo do nabycia także w wersji elektronicznej (PDF)!