To wielki sukces i powód do dumy. Zdjęcie trzeciego w historii Polaka trafiło na okładki zagranicznych wydań „National Geographic”. Mozaika zatopionego w XVI wieku wraku słynnego szwedzkiego okrętu Mars, wykonana z ponad 600 zdjęć, to dzieło Tomasza Stachury z Gdyni. Z jednym z najbardziej znanych w Polsce i na świecie nurków fotografów rozmawia Maja Przeperska.
– Na jaką głębokość trzeba zejść, żeby zrobić zdjęcie, które ma szansę ukazać się na okładce „National Geographic”?
– Akurat to zdjęcie zrobiłem na głębokości 72 metrów na dnie Bałtyku. Jednak jakość zdjęcia nie zależy od głębokości. Można zrobić fantastyczne zdjęcie metr pod wodą.
– Jakie to wyróżnienie, kiedy zdjęcie zostaje wybrane na okładkę tak znanego pisma?
– Żeby wyrobić sobie autorytet w tej branży potrzeba lat. Jedno zdjęcie nie spowoduje tego, że nagle jest się znanym i cenionym fotografem. Ja fotografuję od 10 lat. Powoli dochodziłem do poziomu rozpoznawalności, ale „National Geographic” jest swego rodzaju paszportem. Ja już do końca życia będę mógł mówić, że moje zdjęcie ukazało się na okładce prestiżowego pisma. To jest ugruntowanie pozycji.
Jednak ja nie jestem wykształconym fotografem. Kochając to, co robię, starałem się pokazać piękno wraku tak, jak ja to widzę – moimi oczami. Niewiele osób ma tę możliwość. Poza tym mam niesamowitą przewagę nad innymi fotografami, bo nurkuję w miejscach, do których dostęp mają tylko nieliczni – na dużych głębokościach, wewnątrz wraku – dlatego te zdjęcia są tak unikalne.
– Jak wyglądał proces powstawania tej mozaiki? (…)