„Wiele lat temu przeprowadziłam się z Seattle – miejscowi nazywają je Miastem Deszczu – do Colorado Springs, na ponad dwa tysiące metrów, w Góry Skaliste i klimat półsuchy.”
Kupiłam dom, który miał mnóstwo potencjału – i nic poza tym. Po raz pierwszy dotarło do mnie, jak kiepsko stoją sprawy, gdy pierwszy raz kosiłam martwe ściernisko, które miało uchodzić za trawnik. Podlewałam je przez rok, ale nie rosło nic z wyjątkiem wysokich na metr chwastów…
Ostatecznie sprowadziłam bardzo doświadczoną projektantkę krajobrazu. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby ze zwięzłą precyzją podsumowała moje podwórze: „Tutaj nie ma co ratować”. Nie mówiła: „Porzuć wszelką nadzieję, nie możesz mieć ogrodu w Colorado”. Chciała powiedzieć: „Będziesz musiała zacząć od zera. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze Pielgrzyma