Droga Redakcjo!
Moja dziewczyna przyjęła chrzest w Kościele ewangelicko-metodystycznym i w duchu wiary tego Kościoła została wychowana. Oboje jesteśmy bardzo religijni i chcemy zawrzeć sakrament małżeństwa w Kościele katolickim. Wiem, że możemy taki ślub zawrzeć w mojej rodzinnej parafii. Rozmawiałem już z księdzem proboszczem.
W związku z tym jednakże mam pytanie dotyczące chrztu mojej narzeczonej. Czy, ażeby mogła ona zawrzeć sakrament małżeństwa w Kościele katolickim, musi być najpierw w tymże Kościele jeszcze raz ochrzczona i przez to jakoś oficjalnie do niego wstąpić? Proszę o szybką odpowiedź.
Panie Marku!
Zanim odpowiem, czy Pana narzeczona musi jeszcze raz przyjąć chrzest, warto na nowo przypomnieć sobie kilka ogólnych wiadomości na temat tego sakramentu.
Najpierw mówimy, że chrzest jest sakramentem, czyli takim obrzędem liturgicznym, który z woli Jezusa Chrystusa czyni człowieka w sposób niewidzialny uczestnikiem życia Bożego, który jednocześnie ten dar Boży zwiastuje w sposób widzialny. Chrzest przyjęty w imię Trójcy Świętej odpuszcza wszystkie grzechy, grzech pierworodny i te osobiste, a także wszelkie kary za grzech. Ponadto uzdalnia człowieka do wiary w Boga, do pokładania w Nim nadziei i miłowania Go, usposabia do działania pod natchnieniem Ducha Świętego i pozwala na wzrastanie w dobru. Bez chrztu świętego nie można ważnie przyjąć innych sakramentów. Stąd w Kodeksie Prawa Kanonicznego, niejako sumując powyższe wypowiedzi, chrzest określany jest jako „brama sakramentów, konieczny do zbawienia przez rzeczywiste lub zamierzone przyjęcie, który uwalnia ludzi od grzechów, odradza ich jako dzieci Boże i przez upodobnienie do Chrystusa niezniszczalnym charakterem włącza ich do Kościoła, jest ważnie udzielany jedynie przez obmycie w prawdziwej wodzie z zastosowaniem koniecznej formy słownej” (kan. 849).
Bliższe zastanowienie się nad „niezniszczalnym charakterem”, jaki wyciska na duszy sakrament chrztu świętego pozwoli nam zrozumieć, dlaczego chrztu raz ważnie przyjętego nie wolno powtarzać.
Św. Paweł Apostoł pouczając o przynależności wiernych do Chrystusa posługuje się obrazem pieczęci: Bóg „wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych” (2 Kor 1,22). Pieczęć wyciśnięta na jakimś przedmiocie nie zmienia danej rzeczy, ale zmienia się jej właściciel, rzecz zaczyna należeć do właściciela pieczęci. Bóg poprzez chrzest „wycisnął na nas pieczęć”, zatem należymy do Niego. Wyciśnięcie pieczęci wyraża nowe i faktyczne odniesienie do Tego, który pieczęć wycisnął. Wyciśnięta przez Boga pieczęć to niezniszczalny znak, zwany charakterem. W teologii „niezniszczalny charakter” bywa określany jako nadprzyrodzona wewnętrzna więź. Magisterium Kościoła więź tę nazywa niezniszczalnym znakiem duchowym wyróżniającym chrześcijan od innych ludzi. Chodzi o to, że powołanie Boże jest nieodwołalne. Kto przez Boga został raz powołany, może temuż powołaniu się sprzeniewierzyć, ale nie może przestać być powołanym.
W świetle tych przypomnień należy zastanowić się, czy chrzest przyjęty w Kościele ewangelicko-metodystycznym jest ważny, tzn. czy wyciska niezatarte znamię, czyli czy nieodwołalnie powołuje człowieka do wspólnoty z Bogiem w Kościele?
Deklaracja Kościołów w Polsce o wzajemnym uznaniu chrztu z 23 stycznia 2000 r. „Sakrament chrztu znakiem jedności” wspomina, że Kościół katolicki i ewangelicko-metodystyczny wzajemnie uznają ważność pierwszego sakramentu udzielonego w tychże Kościołach. Wynika stąd, że Pana narzeczona nie musi, a nawet nie może powtarzać przyjętego chrztu świętego, a małżeństwo przez was zawarte będzie związkiem sakramentalnym. Do jego godziwości potrzebujecie jedynie zezwolenia ordynariusza miejsca, o które zwykle w imieniu narzeczonych zwraca się proboszcz miejsca.
Ks. Wiesław Mazurowski
„Pielgrzym” 2009, nr 14 (512), s. 8