Uczynki miłosierdzia względem duszy i względem ciała
Pośród dobrych czynów, do których spełnienia nie potrzebujemy środków materialnych, należy udzielenie komuś dobrej rady. Jeśli o tę radę ktoś prosi lub jej potrzebuje z przyczyny zwątpienia w swoje siły albo w Bożą pomoc, albo w Boga samego, albo w sens życia i rada ta ma na celu przezwyciężenie takiego zwątpienia, to urasta ona do rangi prawdziwie wielkiego czynu miłosierdzia. Chcę bowiem uratować kogoś z sytuacji, w której wątpiący nie widzi już żadnego wyjścia, żadnego ratunku.
„Co byś mi radził?” – jakże często takie pytanie, taka prośba, pojawia się w naszym codziennym życiu. Potrzebujemy rady drugiego człowieka i liczymy na nią nawet w sprawach niekiedy banalnych czy mało istotnych. Co ugotować dziś na obiad? Jakie ubranie założyć na siebie na rodzinne spotkanie? (Zgadzam się tu i z tymi, dla których podobne rozterki są niemniej ważne od innych). Są jednak sytuacje na pewno znacznie większej wagi. Co byś mi radził – poddać się tej operacji czy lepiej nie? Co byś mi radził – szukać pracy w naszym mieście czy wyjechać gdzieś indziej? Skala trudności zawarta w prośbie o radę wzrasta w miarę wzrastania rangi niepewności, zwątpienia, które chcemy przezwyciężyć.
Wiele kwestii nasuwa się natychmiast, gdy myślimy o tej sprawie: wątpiącym dobrze radzić. Warto te kwestie podjąć i nad każdą się zastanowić, aby lepiej zrozumieć doniosłość i trud tego duchowego czynu, jakim jest danie komuś naprawdę dobrej rady w chwili, gdy wątpi we wszystko. Zanim po kolei przyglądniemy się chociaż niektórym z tych spraw, spójrzmy na jedno wydarzenie, o jakim opowiada ewangelia według św. Łukasza w rozdziale V, w wierszach od 17 do 26. Wyszukajmy w naszej Biblii ten fragment i przeczytajmy go powoli i uważnie. Oto jacyś mężczyźni niosą na łożu człowieka, który był sparaliżowany. Niosą go do Jezusa, aby Pan go uzdrowił. Widzą jednak, że nie sposób dotrzeć do Niego, gdyż wielki tłum Go otacza i wypełnia dom, w którym Pan Jezus naucza. Nikt nie rozsunie się, aby zrobić przejście dla mężczyzn niosących łóżko, a na nim sparaliżowanego człowieka. Może wszyscy, którzy chcieli pomóc tak ciężko choremu, i on sam myślą: „A zatem koniec… nie damy rady dojść do Jezusa… to wszystko, co mogliśmy zrobić, nie ma rady”. Był jednak wtedy ktoś, kto podsunął szalony pomysł, dał dobrą radę: „Spróbujmy wejść na dach i przez powałę spuśćmy na linach łoże ze sparaliżowanym naszym przyjacielem wprost przed Jezusa”. Dobra rada, szalona dobra rada!
Z czego zrodziła się ta rada? Najpierw z wielkiej wiary, że trzeba dojść do Jezusa! Bo tylko On może tu pomóc, tylko On może coś zrobić, co pomoże naszemu choremu. Dalej – z wielkiej życzliwości, miłości, przyjaźni do tego chorego człowieka: zrobimy wszystko, by ci pomóc! Dalej – z wielkiej wyobraźni i odwagi: to nic, że nie ma w zwyczaju wchodzić do domu przez dach, to nic, że wielki tłum tarasuje przejście, to nic, że będzie to kosztowało więcej trudu, to nic, że inni uznają to za dziwactwo.
Jak uradzili, tak zrobili. A jakie były tego efekty? Posłuchajmy ewangelijnej relacji: „Jezus, widząc ich wiarę, rzekł: «Człowieku, odpuszczone są ci twoje grzechy». (…) «i żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów» – rzekł do sparaliżowanego – «mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu!» I natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym leżał, i poszedł do swego domu, wielbiąc Boga”.
Wielbijmy Boga i my za to, co wydarzyło się przed wiekami w Ziemi Świętej! Wielbijmy Boga i my za wszystkie dobre, zbawienne rady, które komukolwiek przyniosły dobrą wskazówkę, światło, nadzieję pośród mroku trudnej sytuacji życiowej, pośród zniechęcenia i w chwili zwątpienia.
Więcej przeczytasz w 26. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [24 i 31 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 26 (889)], str. 9.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.