Prawda Miłosierdzia Bożego – ks. Sławomir Kunka

Miłosierdzie Boże nie ma granic, ale potrzebuje z naszej strony zaufania i wiary, a nie obojętności i bagatelizowania grzechu.

REKLAMA

Ofiara, którą Chrystus złożył za nasze grzechy na drzewie krzyża, znalazła uwieńczenie, gdy już po Jego skonaniu żołnierz przebił Mu włócznią bok. „Natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,23). Dla żołnierza był to znak, że wypełnił swój obowiązek, bo skazaniec nie żyje. Dla nas wypływająca z boku Zbawiciela krew i woda są dowodem tego, że Jego ofiara była całkowita, że Jezus oddał za nas swoje życie. Cóż mógł oddać więcej? Przecież nie zostawił dla siebie już nic. Odarty z szat, pozbawiony należnego szacunku i sprawiedliwego traktowania, oddał nam także swój największy ziemski skarb – Matkę, dziewiczą i nieskalaną.

W czasie męki zadano Zbawicielowi wiele ran: podczas przesłuchania, przy biczowaniu i cierniem ukoronowaniu, kiedy wyrywano mu brodę, gdy upadał pod ciężką belką krzyża, aż wreszcie gdy Go do niego przybijano. Na czym jednak polega wyjątkowość rany przebitego serca?

Sekretarka i Apostołka Bożego Miłosierdzia

Św. s. Faustyna M. Kowalska (1905–1938) ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia znana jest jako Apostołka Bożego Miłosierdzia. Aż trudno uwierzyć, jak ta skromna zakonnica obficie czerpała łaskę darów nadprzyrodzonych, polegającą między innymi na wizjach, kontemplacji tajemnic Bożych, przepowiadaniu przyszłych wydarzeń, rozpoznawaniu stanu dusz i rozmowach z Panem Jezusem. Dary te były owocem jej pracy nad sobą i współpracy z łaską Bożą. Opatrzność tak pokierowała życiem tej mistyczki, aby przysposobić ją do misji głoszenia światu prawdy już znanej, a jednak wciąż zbyt mało cenionej. W „Dzienniczku” zapisała słowa Jezusa: „Córko Moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu Moim”. Nieco dalej zaś znajdujemy dopowiedzenie: „Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia Mego. Każda dusza w stosunku do Mnie rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie Moje” (Dz 699). Czy dzisiaj świat nie potrzebuje tej prawdy bardziej niż kiedykolwiek?

Wizja Chrystusa Miłosiernego

22 lutego 1931 r. w celi płockiego klasztoru ukazał się św. Faustynie Pan Jezus i nakazał namalować obraz według wizji, którą przeżywała, z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”. Tak zaczęła się jej misja. Od początku mistyczka miała trudności w wypełnianiu poleceń Zbawiciela. Najpierw musiała przekonać swojego spowiednika o prawdziwości wizji i Chrystusowych poleceń. Później własnymi siłami starała się sprostać zadaniu Chrystusa, ale bez pomocy innych ludzi pędzle i farby na nic się zdały. Dyskretne proszenie o pomoc zaprzyjaźnionych sióstr również nie przyniosło oczekiwanego efektu. Matka przełożona prosiła o wyraźny znak na potwierdzenie, że Pan Jezus rzeczywiście żąda namalowania obrazu. Obietnica Chrystusa udzielenia łask przez ten obraz niczego nie zmieniła. Święta coraz bardziej popadała w zniechęcenie i chciała nawet zaprzestać wszelkich starań, które i tak były bezowocne. Kiedy przeżywała wewnętrzne wahania, Jezus uświadomił jej, że w dzień Sądu Bożego będzie odpowiadała za wielką liczbę dusz, które mogłaby ocalić. Dodatkową trudność św. Faustynie sprawiały obmowy i dokuczliwe uwagi innych sióstr, które coraz bardziej interesowały się jej wizjami. Nazywały ją „histeryczką i fantastyczką” (Dz 125).

Widocznym znakiem Bożej interwencji okazał się spowiednik mistyczki – bł. ks. Michał Sopoćko, którego poznała już we wcześniejszych wizjach, a w Wilnie w 1933 r. spotkała osobiście. Trochę czasu musiało upłynąć, zanim ks. Sopoćko nabrał pewności, że jego penitentka doznaje łask, o których mówi podczas spowiedzi św. W końcu uwierzył jej słowom. Stał się dla s. Faustyny kierownikiem duchowym i pomocą w rozpoznawaniu i wypełnianiu Bożej woli. Na jego prośbę pytała ona Pana o znaczenie dwóch promieni na obrazie. Otrzymała wówczas odpowiedź: „Te dwa promienie oznaczają krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz… Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu” (Dz 299). Dzięki kierownikowi duchowemu mistyczka mogła spełnić nakaz Zbawiciela dotyczący obrazu.  Ks. Sopoćko zlecił jego namalowanie wileńskiemu artyście, Eugeniuszowi Kazimirowskiemu. Przez kilka miesięcy zakonnica odwiedzała malarza raz w tygodniu, aby mu udzielać szczegółowych wskazówek, dotyczących głównie postaci Chrystusa, i podzielić się uwagami zasłyszanymi od samego Pana, np.: „Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża” (Dz 326). Kiedy zobaczyła ukończony obraz, nie była zadowolona. Żeby nie sprawić przykrości artyście, ukryła swoje zasmucenie. Namalowany obraz nie przypominał wizji, którą przeżyła w Płocku. Rozżalona pytała Pana: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?”. Odpowiedź Chrystusa była konkretna: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (Dz 313).

Obraz Chrystusa Zmartwychwstałego w Kościele

26 kwietnia 1935 r. obraz Kazimirowskiego po raz pierwszy został wystawiony w Ostrej Bramie do publicznego uczczenia. Obecnie znajduje się w Wilnie w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego (dawniej kościół Świętej Trójcy). Obraz Chrystusa Miłosiernego, za sprawą ks. Michała Sopoćki, znany był już na terenie naszego kraju w czasie dramatycznych lat wojny. W naszym środowisku bardziej rozpowszechniony jest obraz autorstwa Adolfa Hyły z 1943 r., który jest czczony w kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach, gdzie pracowała i zmarła św. Faustyna. Oczywiście są jeszcze inni artyści, którzy podjęli się własnego zinterpretowania wizji Chrystusa Miłosiernego, np. L. Śleńdziński (1954) czy A. Styka (1957).

Obraz nie przedstawia Chrystusa konającego na krzyżu, cierpiącego czy poniewieranego, lecz Zmartwychwstałego, który zwyciężył śmierć i moce zła. Pan Jezus polecił św. Faustynie, aby ten obraz „był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy” (Dz 49). Niedziela ta od 30 kwietnia 2000 r. w całym Kościele obchodzona jest jako Święto Miłosierdzia Bożego. Kościół tego dnia w całym cyklu liturgicznym podaje do odczytania Ewangelię mówiącą o przyjściu Zmartwychwstałego Pana do zalęknionych apostołów (J 20,19–31). Wówczas przyniósł im pokój, radość i napełnił ich serca nową mocą. My podobnie jak apostołowie, wpatrując się w wizerunek Chrystusa Miłosiernego, możemy dostąpić uwolnienia od naszych lęków, ciężaru trosk i grzechów oraz niepowodzeń. Możemy na nowo uwierzyć w dobro świata, ludzi i swoje własne. Potrzeba jednak ufności i zaangażowania w pełnienie miłosierdzia. Te dwa elementy są konieczne do prawdziwego nabożeństwa i czci Miłosierdzia Bożego.

Misja Sekretarki Bożego Miłosierdzia

Św. Faustyna Kowalska była jedną z dusz ofiarnych, szczególnie miłych Bogu. Po ludzku patrząc, nie była jednak kimś wyjątkowym. Wyszła z wielodzietnej, rolniczej rodziny. Skończyła zaledwie trzy klasy, bo ze względu na młodsze rodzeństwo, którym musiała się zająć, nie mogła kontynuować nauki. Gdy wreszcie po wielu staraniach i trudach została przyjęta do zakonu, przydzielono ją do drugiego chóru. W związku z tym na jej obowiązki składały się prace w kuchni, ogrodzie, na furcie zakonnej czy w sklepie prowadzonym przez zgromadzenie. Tymczasem to ją właśnie wybrał Jezus na „Sekretarkę Bożego Miłosierdzia”. Jej powierzył misję przypomnienia ludziom prawdy – znanej już w Starym Testamencie – że Ojciec w niebie jest pełen miłosierdzia i pragnie, aby Jego dzieci tego doświadczały. Choć Zbawiciel przygotowywał świętą od dzieciństwa do trudnej misji, właściwe jej posłannictwo rozpoczęło się 22 lutego 1931 r., kiedy w celi zakonnej w Płocku ujrzała Chrystusa. Z Jego przebitego serca wychodziły dwa wielkie promienie: czerwony i blady. Zbawiciel jedną ręką błogosławił, a drugą trzymał na sercu.

Główną osią posłannictwa Apostołki Bożego Miłosierdzia jest uświadomienie ludzkości, jak wielką wartość stanowi każdy człowiek, jak bardzo jesteśmy kochani – i to bezwarunkowo – pomimo całej naszej nędzy, grzeszności i słabości. Po to przecież Syn Boży przyjął ludzkie ciało, aby rzeczywiście uczestniczyć w naszych cierpieniach, ludzkich pracach, trudach i przeciwnościach. Jezus Chrystus z nami i dla nas przeżywał lęk, trwogę i poczucie osamotnienia. W końcu Jego udziałem stała się męczeńska śmierć.

Chrystus przyszedł do św. Faustyny podobnie jak do apostołów zgromadzonych w Wieczerniku, zamkniętym z obawy przed grożącym niebezpieczeństwem. Przyszedł, aby podobnie jak apostołom przynieść pokój i zapewnienie o swoim zwycięstwie nad śmiercią i mocami zła. Zmartwychwstały Pan zaświadczył o wielkim i niepojętym Miłosierdziu Bożym. W widzeniu św. Faustyny Zbawiciel podkreśla znaczenie promieni, które wychodzą z Jego Serca. Promienie te są znakiem łaski Bożej ogarniającej cały świat, która oczyszcza, uzdrawia i przemienia. Tej łaski potrzebujemy, aby poczuć się kochanymi i szczęśliwymi, aby odzyskać pełną radość życia, aby z zaufaniem oddać Bogu przeszłość i z nadzieją udanej przyszłości podejmować codzienne trudy.

* * *

Miłosierdzie jest bez miary, ale ma swój porządek. Wyznacza go prawda miłości Boga, grzechu człowieka i krzyża, pod którym stoi Maryja, Matka Miłosierdzia. Bycie niesprawiedliwym wobec dobrych nie może być traktowane jako miłosierdzie. Zacieranie różnicy między dobrem a złem także nie jest miłosierdziem. A zatem gdzie biegnie linia wyznaczająca miarę Miłosierdzia Sprawiedliwego Boga?

Zdumiewają wciąż słowa Pana Jezusa, które usłyszała mistyczka, gdy modliła się za ojczyznę: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje” (Dz 1732). Dziś wiemy, że iskra ta wciąż wychodzi i nie możemy dopuścić, aby zgasła. Czy w centrum przesłania, jaki nasz naród ma do przekazania światu, nie leży prawda ogniskująca się w życiu św. Faustyny i św. o. Maksymiliana M. Kolbego? Prawdą tą żył i nam ją przekazywał także św. Jan Paweł II. Można ją oddać najprościej tak: Bóg jest dobry i zawsze miłosierny, a pierwszym i pełnym pociechy wyrazem Jego uprzedzającego miłosierdzia jest Niepokalane Poczęcie Dziewiczej Matki Zbawiciela.

Apostołka Bożego Miłosierdzia z wielką pewnością wyznała: „Czuję dobrze, że nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie” (Dz 281). My dzisiaj jesteśmy świadkami realizacji tych słów. Odmawiając koronkę, jednocząc się z konającym Panem w godzinie Jego śmierci, uczestnicząc w nowennie przed Niedzielą Miłosierdzia, przedłużamy jej misję. Nasza rola w posłannictwie św. s. Faustyny Kowalskiej zaczyna się od obudzenia ufności we własnym sercu i podejmowania zwyczajnych czynów miłosierdzia. W obliczu aktualnych potrzeb i form biedy ludzkości należy podkreślić znaczenie uczynków miłosierdzia względem duszy: grzeszących upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Przez ich praktykowanie staniemy się żywymi obrazami Bożego Miłosierdzia, a zasadą naszego życia będą słowa: „Jezu, ufam Tobie”. 

ks. Sławomir Kunka

„Pielgrzym” [16 i 23 kwietnia 2023 R. XXXIV Nr 8 (871)], str. 18-20

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *