Taki tytuł odnosimy do Niej, odmawiając Litanię Loretańską.
W czytaniach mszy św. wieczornej słyszymy o Arce Przymierza, którą Dawid uroczyście wprowadził do stolicy (por. 1 Krn 15,3n). Wspomina o niej również psalmista (por. Ps 132,6n). Arka była pokrytą złotem skrzynią, w której wnętrzu znajdował się m.in. Dekalog. Stanowiła widzialny symbol obecności Jahwe, Boga Izraela, przybywającego, by być ze swoim ludem. Po wybudowaniu świątyni Salomon umieścił Arkę w jej centralnym miejscu. Z czasem jednak zaginęła, a być może uległa zniszczeniu. Maryja, która pod swym sercem nosiła prawdziwego Syna Bożego (nie tylko symbolicznie), jawi się jako doskonała Arka Przymierza. Ta Arka nigdy nie ulegnie zniszczeniu (por. 1 Kor. 15,54-57). Zachowując słowo Boże w swym sercu (por. Łk 11,28), nosiła w nim coś więcej niż kamienne tablice starego Prawa. Po apokaliptycznej wizji Arki Przymierza (tu przechodzimy do mszy św. w dzień) św. Jan umieszcza obraz „Niewiasty obleczonej w słońce” (Ap 12,1). My ją możemy identyfikować z Maryją. Z Nią też kojarzymy wzmiankowaną w psalmie „Córę królewską [która] wchodzi pełna chwały” (Ps 45,14) do nieba. Jezus, „owoc Jej łona” (Łk 1,42), jest Królem, mającym władzę nawet
nad śmiercią. Nie wypadało, aby Jego Matka miała podlegać jej skutkom, wynikającym z grzechu pierworodnego. Uwolnił ją zatem od tego brzemienia i po zakończeniu Jej ziemskiego życia wprowadził do chwały niebios. Tam Maryja, Wniebowzięta Królowa, triumfuje i jako nowa Arka Przymierza odbiera cześć od ludzi wszystkich pokoleń (por. Łk 1,48).
ks. Wojciech Kardyś
„Pielgrzym” 2016, nr 17 (697), s. 7