Najważniejszy cykl katechez Jana Pawła II po raz pierwszy od 40 lat w oryginalnej wersji dźwiękowej. Na czas stanu wojennego Papież zaniechał streszczeń w języku polskim. Słowo do Polaków w całości poświęcał sprawom w Polsce. Zamieszczamy więc wyłącznie integralną katechezę z tłumaczeniem na język polski.
108. „Człowiek pożądliwości” jest równocześnie „człowiekiem wezwania”
1 Powiedzieliśmy uprzednio, że w kontekście niniejszych rozważań o strukturze sakramentalnego znaku małżeństwa musimy mieć przed oczyma nie tylko to, co Chrystus powiedział na temat jedności i nierozerwalności małżeństwa, odwołując się do „początku”, ale także (i to w poważnej mierze) to, co znalazło wyraz w Kazaniu na Górze, w odwołaniu się do „serca ludzkiego”.
Chrystus, nawiązując do przykazania „Nie cudzołóż”, mówi o „cudzołożeniu w sercu”: kto patrzy na kobietę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim” (Mt 5,28, w dawnym przekładzie).
Tak więc twierdząc, że znak sakramentalny małżeństwa — znak małżeńskiego przymierza mężczyzny i kobiety — kształtuje się w oparciu o odczytaną (i stale odczytywaną) w prawdzie „mowę ciała”, zdajemy sobie sprawę z tego, że odczytującym, a następnie wypowiadającym tę „mowę” według wymagań właściwych małżeństwu jako umowie i sakramentowi jest z naturalnego i moralnego punktu widzenia człowiek pożądliwości: mężczyzna i kobieta jako „człowiek pożądliwości”. Z pewnością człowieka pożądliwości mają przed oczyma Prorocy Starego Testamentu, kiedy, posługując się analogią, karcą „cudzołóstwo Izraela i Judy”. Analiza słów Chrystusa z Kazania na Górze każe nam głębiej zrozumieć samo „cudzołóstwo”. Równocześnie analiza tychże słów prowadzi nas do przekonania, że „serce” ludzkie nie jest przez Chrystusa z racji pożądliwości (pożądliwości ciała) przede wszystkim „oskarżone i potępione”, ale jest ono nade wszystko „wezwane”. Tu zachodzi zdecydowana rozbieżność pomiędzy antropologią (antropologiczną hermeneutyką) Ewangelii a niektórymi wpływowymi przedstawicielami współczesnej hermeneutyki człowieka (tzw. mistrzami podejrzeń).
2 Przechodząc na teren naszej obecnej analizy, możemy stwierdzić, iż jakkolwiek człowiek, który w znaku sakramentalnym małżeństwa: w przysiędze małżeńskiej oraz jej realizacji przez całe życie — jest zasadniczo „człowiekiem pożądliwości”, jest jednak równocześnie „człowiekiem wezwania”. Jest „wezwany” tajemnicą odkupienia ciała — Bożą tajemnicą, która równocześnie jest — w Chrystusie i przez Chrystusa w każdym człowieku — ludzką rzeczywistością. Jest ona również określonym etosem — a etos ten, który z istoty swojej jest „ludzki”, nazwaliśmy już uprzednio etosem odkupienia.
3 W świetle Chrystusowych słów z Kazania na Górze, w świetle całej Ewangelii i Nowego Przymierza, troista pożądliwość (a w szczególności pożądliwość ciała) nie niszczy możliwości odczytania w prawdzie „mowy ciała” — i możliwości odczytywania jej stale na nowo, owszem, coraz dojrzalej i pełniej — przez co znak sakramentalny konstytuuje się zarówno w swoim pierwszym momencie liturgicznym, jak też w wymiarze całego życia. W tymże samym świetle należy stwierdzić, że o ile pożądliwość sama z siebie rodzi wielorakie „błędy” w odczytywaniu „mowy ciała”, a w parze z tym rodzi również „grzech”, czyli zło moralne przeciwne cnocie czystości (zarówno zresztą małżeńskiej, jak też i pozamałżeńskiej) — to równocześnie na gruncie etosu odkupienia zawsze pozostaje możliwość powrotu: nawrócenia od grzechu do czystości jako życia „według Ducha” (por. Ga 5,16).
4 Tak więc w ewangelicznej i chrześcijańskiej optyce zagadnienia człowiek „historyczny” (po grzechu pierworodnym) zdolny jest — jako mężczyzna i kobieta — w oparciu o odczytaną w prawdzie „mowę ciała” ustanowić sakramentalny znak miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej — i to znak trwały: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Znaczy to w dalszym ciągu, że człowiek jest w sposób rzeczywisty autorem znaczeń, poprzez które, odczytawszy w prawdzie „mowę ciała”, zdolny jest również w prawdzie kształtować tę mowę w małżeńskiej i rodzicielskiej wspólnocie osób. Zdolny jest do tego również jako „człowiek pożądliwości” — będąc równocześnie „wezwanym” rzeczywistością Chrystusowego odkupienia (simul lapsus et redemptus).
5 Poprzez właściwy dla małżeństwa jako sakramentu wymiar znaku potwierdzamy określoną antropologię teologiczną: określoną hermeneutyką człowieka. Można by ją w tym wypadku nazwać także „hermeneutyką sakramentu”, pozwala nam bowiem rozumieć człowieka na podstawie analizy znaku sakramentalnego. Ów człowiek — mężczyzna i kobieta — jako szafarz małżeństwa, jako twórca (współtwórca) znaku sakramentalnego, jest podmiotem świadomym i zdolnym do samostanowienia. Tylko na tej podstawie może on być autorem „mowy ciała” — może też być autorem (współautorem) małżeństwa jako znaku: Bożego znaku stworzenia i „odkupienia ciała”. Fakt, że jest on (ona) człowiekiem pożądliwości, nie przesądza o tym, aby człowiek ów nie był zdolny do odczytywania mowy ciała w prawdzie. Jest „człowiekiem pożądliwości” — ale jest równocześnie zdolny odróżnić prawdę od fałszu w mowie ciała i może być autorem znaczeń prawdziwych (lub fałszywych) tejże mowy.
6 Jest człowiekiem pożądliwości — ale nie jest całkowicie zdeterminowany przez „libido” (w znaczenia, w jakim się często tego terminu używa). Determinacja taka oznaczałaby, że całokształt zachowań człowieka, choćby nawet np. wybór bezżeństwa z motywów religijnych, tłumaczy się tylko swoistymi przekształceniami tegoż „libido”. W takim jednak razie człowiek — w obrębie mowy ciała — byłby niejako skazany na zasadnicze zafałszowania: byłby tylko wyrazicielem swoistej determinacji przez „libido”, a nie byłby wyrazicielem prawdy (lub nieprawdy) samej miłości oblubieńczej oraz komunii osób, nawet mniemając, że jest wyrazicielem tej prawdy. W konsekwencji byłby więc skazany na podejrzewanie siebie i drugich, gdy chodzi o prawdę mowy ciała. Z racji pożądliwości ciała mógłby być tylko „oskarżony”, a nie mógłby być prawdziwie „wezwany”.
„Hermeneutyka sakramentu” pozwala nam wnosić, że człowiek jest zawsze zasadniczo „wezwany”, a nie tylko „oskarżony”. I to właśnie jako „człowiek pożądliwości”.
(9.2.1983)