Kanapą przez Kanadę – rozmowa z Elą Kinowską, fotografką i producentką filmową

Rok 2017 to dla Kanady czas wyjątkowy. Państwo Klonowego Liścia obchodzi sto pięćdziesiąte urodziny. Wśród licznych atrakcji przygotowanych specjalnie na fetowanie wielkiego święta znalazł się projekt zatytułowany „Red Couch Tour”, wymyślony przez polskich emigrantów, od lat mieszkających w Kanadzie. Jedną z nich jest fotografka i producentka filmowa Ela Kinowska, z którą rozmawia Iwona Demska.

REKLAMA

– Wasza czerwona kanapa właśnie rusza w drogę. To jeden z najlepiej przyjętych przez rząd Kanady urodzinowych pomysłów. Szalony, ale się udało.
– Ja innymi się nie zajmuję (śmiech). Ale mówiąc poważnie, w 2015 roku Federalne Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kanady ogłosiło konkurs na projekty, które miały uświetnić tę wielką uroczystość. W 1867 roku rozpoczęło się zjednoczenie brytyjskich kolonii i powstanie państwa federalnego. To już sto pięćdziesiąt lat. Od razu pomyślałam, że chciałabym mieć w tym również swój udział. We trójkę – oprócz mnie jest jeszcze mój kolega Piotr Sobierajski i kanapa (śmiech) – założyliśmy organizację pozarządową. Mając podstawy prawne, zaczęliśmy działać. Na konkurs wpłynęło czterysta projektów, między innymi nasz, a wybrano zaledwie trzydzieści osiem. Muszę od razu zaznaczyć, że był to konkurs otwarty, a jego zasady jasno określone. W Kanadzie publiczne pieniądze wydaje się naprawdę uczciwie, transparentnie i z poszanowaniem wszelkich zasad, o „ustawkach” nie ma mowy. Więc kiedy znaleźliśmy się na liście wybranych, byliśmy naprawdę mile zaskoczeni. Również z tego powodu, że jesteśmy jedyną organizacją wśród tych wybranych, za którą stoją polscy imigranci. Pozostałe organizacje są już w większości znane i mają swoją historię. My założyliśmy swoją właściwie tylko dla tego projektu.

– A jakie były kryteria konkursu?
– To był konkurs na tak zwane projekty flagowe, co oznacza, że musiały mieć one charakter ogólnonarodowy. Projekt musiał dotyczyć wszystkich mieszkańców Kanady – na całym jej obszarze.

– Musiał być też pewnie atrakcyjny. Co wyjątkowego jest w waszym pomyśle?
– Projekt nazywa się „Red Couch Tour” albo po francusku „Tournée Du Sofa Rouge”, bo przecież Kanada to kraj dwujęzyczny. Tak sobie wymyśliliśmy, że weźmiemy czerwoną kanapę i będziemy z nią jeździć po wszystkich prowincjach państwa i całym terytorium Kanady. Wystawimy kanapę i zaprosimy na nią Kanadyjczyków, prosząc o krótką wypowiedź z okazji urodzin państwa. Taki rodzaj laurki. Pomysł trochę szalony, bo wychodzi poza ramy tradycyjnych przedsięwzięć, takich jak konferencje, odczyty, wystawy itp. Oczywiście nie byliśmy pewni, czy ten projekt w ogóle ma szansę i jakie będą opinie, bo Kanada jest krajem bardzo konserwatywnym. Postanowiliśmy jednak zaryzykować. Okazało się, że nasza kanapa bardzo spodobała się komisji i po półtora roku od ogłoszenia konkursu poproszono nas o zaprezentowanie raz jeszcze naszego projektu, który został oficjalnie zatwierdzony.

– Czy kolor kanapy miał w założeniu nawiązywać do kanadyjskiej flagi, czy wybór czerwieni jest przypadkowy?
– Ten pomysł podsunęło nam samo życie. W gruncie rzeczy to jest bardzo banalna historia. Wspomniany Piotr Sobierajski, mój partner w tym projekcie, to przede wszystkim nasz bardzo dobry przyjaciel. Jak zbudowaliśmy dom w Kanadzie, który jest bardzo nowoczesny, chciałam go odpowiednio urządzić. Między innymi w nowoczesne kanapy. I właśnie u Piotrka w salonie były dwie czerwone kanapy, które bardzo mi się podobały. Zawsze, jak się spotykaliśmy, natrętnie go nagabywałam: „Kiedy w końcu sprzedaż nam te kanapy?”. Po pięciu latach, w 2013 roku, Piotrek zadzwonił do mnie z pytaniem: „No, chcesz te kanapy?”. Odpowiedziałam: „Oczywiście. Przyjeżdżaj!”. Przywiózł mi meble i wystawił na śnieg, Mnie wtedy nie było w domu. Kiedy przyjechałam i je zobaczyłam, pomyślałam, że to piękny widok – taka czerwona kanapa na białym tle. Mówię do Piotrka: „Słuchaj, przecież te kolory to flaga kanadyjska!”. Piotr od razu się ze mną zgodził, powiedział wtedy, że zawsze chciał pojechać specjalnym kamperem przez Kanadę, to jego marzenie. Tak się składa, że ja też marzyłam o takiej podróży po kraju, głównie po to, żeby robić zdjęcia. Spontanicznie odpowiedziałam: „To pojedziemy razem. Weźmiemy tę kanapę do kampera i ruszymy w drogę. Zbliża się stopięćdziesięciolecie Kanady, może coś zrobimy z tej okazji”. I od tego się zaczęło. W 2015 roku złożyliśmy podanie o dofinansowanie projektu. W międzyczasie testowaliśmy ludzi. Robiliśmy taki sondaż społeczny, byliśmy ciekawi, z jaką reakcją spotka się ten projekt. Właściwie wszystkim się bardzo podobał, choć oczywiście były głosy, że jest to pomysł absolutnie szalony. Ale kto, jak nie Polacy ze swoim temperamentem, mieliby coś takiego wymyślić!

– Rodacy wspierają was zresztą na różnych odcinkach tego projektu. Oficjalny plakat zrobił dla was sam Andrzej Pągowski.
– Tak. Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwy, to w końcu jeden z najlepszych polskich plakacistów. I muszę powiedzieć, że jego praca po prostu powaliła Kanadyjczyków na kolana. Naprawdę wszystkim się ten plakat podoba. Andrzej z miejsca zrozumiał nasz zamysł i ujął go na plakacie w stu procentach.

– Wracając do kanapy, którą odkupiłaś od przyjaciela. To właśnie ta jeździ po Kanadzie?
– Nie, nie. W całym projekcie było jedno „ale” – kanapa nie była wyprodukowana w Kanadzie i to się organizatorom urodzin z ramienia rządu nie podobało. Musieliśmy znaleźć producenta na miejscu. Udało się, mebel został zrobiony, nastąpiło uroczyste odsłonięcie w Ottawie i później stała się rzecz bezprecedensowa – przyjęcie zorganizowane na cześć kanapy (śmiech).

– Jak ona wygląda, oczywiście poza tym, że jest czerwona?
– Kanapa jest bardzo prosta, nowoczesna i łatwa w obsłudze. Dizajn nawiązuje do lat pięćdziesiątych. Mebel robiony był konkretnie na nasze zamówienie. Przede wszystkim jest bardzo lekka. Na środku znajduje się wyszyte duże logo obchodów urodzin Kanady. Kanapa składa się z czterech części, tak, żeby można ją było łatwo złożyć i spakować do specjalnej skrzyni. Ma też zrobiony pod nią wózeczek, na którym będziemy ją przewozić. Musi się zmieścić w różnych środkach transportu – samochodzie, pociągu i samolocie. Zdradzę też, że zrobione zostały dwie kanapy, na wypadek gdyby pierwsza zniszczyła się podczas transportu.

– Projekt w zamyśle wydaje się bardzo prosty, ale logistycznie to ogromne przedsięwzięcie. Będziecie się poruszać po całym terytorium państwa. Gdzie ją chcecie stawiać?
– W różnych miejscach. Trasa została już zaprojektowana. Zaczynamy od północy, od Arktyki. Jedziemy do regionu, który się nazywa Nunavut, ze stolicą w Iqaluit. To bardzo odległy region. Temperatura spada tam do minus trzydziestu, czterdziestu stopni. To będzie prawdziwy test dla kanapy i przy okazji dla nas. Jednym z założeń naszego projektu jest pokazanie również piękna Kanady. Dlatego pierwszym miejscem, gdzie postawimy nasz mebel, będzie Zatoka Fundy. Położymy kanapę na dnie Oceanu Atlantyckiego, tylko musimy zdążyć na czas odpływu i potem szybko z nią uciec (śmiech). Najważniejsi są oczywiście w tym projekcie ludzie, ale zależy nam też na wizualnym efekcie. Kanada jest przepięknym krajem. – Współpracujemy z federalnym zarządem parków kanadyjskich i oni nam wyszukują bardzo ciekawe lokalizacje. Nasz projekt jest dość głośny i z całego kraju płyną do nas zaproszenia od ludzi, którzy piszą, że u nich jest coś niezwykłego do pokazania.

– Ta wasza wyprawa będzie na bieżąco relacjonowana. Macie jakiś kontrakt z określonymi mediami?
– Mamy zamiar nakręcić sto pięćdziesiąt filmików i umieszczać je na bieżąco w Internecie – na YouTubie i Facebooku. Natomiast z całości chcemy zmontować film dokumentalny, rejestrujący naszą podróż po kraju. Każdy, kto zasiądzie na naszej kanapie, również się na niej podpisze, jeden podpis już jest. Pani minister Valerie Adams-Patterson, która jest zakochana w naszym projekcie. Była zresztą pierwszą osobą, która na niej usiadła.

– Kogo zapraszacie na kanapę? Przypadkowych ludzi, znane osobistości?
– Zapraszamy ludzi zupełnie spontanicznie. Pójdziemy do miejscowej knajpki czy baru na rogu i nie mogę przewidzieć, kogo tam spotkamy. Jeśli na przykład John, Jack czy Jane się zgodzą, to posadzimy ich na kanapie, postawimy kamerę i będziemy rejestrować nagranie, ja zajmę się zdjęciami. Później materiał przekazujemy do mediów społecznościowych. Na bieżąco można śledzić nasze ruchy, zwłaszcza że kanapa ma zainstalowany GPS. Jeśli chodzi o VIP-ów, to mamy listę około stu pięćdziesięciu słynnych Kanadyjczyków reprezentujących różne zawody i branże. Są artyści, sportowcy, politycy. Mieliśmy taką cichą nadzieję, że jednym z pierwszych naszych gości będzie Leonard Cohen, niestety śmierć była szybsza…

– Kanada to po Rosji drugi co do wielkości kraj na świecie. Jak w ciągu dwóch miesięcy planujecie go objechać?
– Proszę pamiętać, że jak na tak olbrzymi teren Kanada jest stosunkowa słabo zaludniona. Osiemdziesiąt procent mieszkańców zamieszkuje pas przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi, reszta jest porozrzucana po kilku innych skupiskach.
To nam trochę ułatwi podróż. Jedziemy do miejsc, gdzie mało kto dociera, i to jest bardzo dobrze przyjmowane. Te historie, które zamierzamy nagrać, mają być takim zbiorowym portretem dzisiejszej Kanady. Kanady, która jest też krajem emigrantów, my nimi też jesteśmy. Na początku swojej drogi dostaliśmy duże wsparcie od tego państwa. Teraz jest czas, żeby podziękować, i to również jest częścią tego projektu.

„Pielgrzym” 2017, nr 6 (712), s. 24-26

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *