Matematyka jest jak siłownia dla mózgu – Alicja Samolewicz-Jeglicka

Kiedy zacząć uczyć dziecko matematyki? Nauczyciele podkreślają, że warto zrobić to już w wieku przedszkolnym, kiedy padnie pierwsze pytanie związane z liczbami czy przeliczaniem. A liczyć można przecież wszystko – zarówno kasztany na spacerze, jak i kluski w zupie!

REKLAMA

Polski astronom i matematyk Jan Śniadecki o matematyce pisał tak: „Matematyka jest królową wszystkich nauk, jej ulubieńcem jest prawda, a prostość i oczywistość jej strojem”. W matematyce nie da się kłamać – ona jest prosta i oczywista. Ale by stała się prosta, warto od samego początku ją tłumaczyć i zachęcać dzieci do wspólnej nauki. Dziecko powoli wprowadzane w matematyczny świat łatwiej odnajdzie się w kolejnych stopniach trudności. A mobilizować do tego mogą od razu widoczne efekty. To nauka, która rozbudza logiczne i przestrzenne myślenie, a co za tym idzie – pomaga w umiejętności rozwiązywania problemów i uczy wyciągania wniosków.

Naukowcy z Wydziału Psychologii Eksperymentalnej na Uniwersytecie Oksfordzkim w Wielkiej Brytanii przeprowadzili badanie na uczniach w wieku od trzynastu do osiemnastu lat. Jego celem było sprawdzenie, czy brak edukacji matematycznej może mieć znaczenie dla rozwoju mózgu i funkcji poznawczych młodzieży. Badania wykazały, że efektem zaprzestania nauki matematyki wśród nastolatków są „słabiej rozwinięte funkcje poznawcze i słabszy rozwój mózgu, a nawet różnica w ilości ważnych neuroprzekaźników”.

Ślad pamięciowy

„Matematykę warto tłumaczyć dzieciom tak długo, aż ją zrozumieją. I to już od najmłodszych lat. Bo im dziecko starsze, im więcej skomplikowanych działań – tym trudniej nadgonić ewentualne zaległości w rozumowaniu” – opowiada Marta Kwiatkowska, mama, która uczy swoje dzieci w edukacji domowej. Jak podkreśla, matematyka na poziomie szkoły podstawowej jest jak schody: warto iść uważnie, powoli i ze zrozumieniem. „

Jak podkreśla matematyk Bartosz Demiańczuk, dyrektor Chrześcijańskiej Szkoły Montessori nr 2 w Gdańsku: „Dla uczniów problem z matematyką dotyczy jej abstrakcyjności. Wydaje się ona niezrozumiała i odległa, jakby nierzeczywista. Fundamentem w edukacji matematycznej jest doświadczenie jej na konkrecie. Tutaj jako pomoc przychodzi edukacja montessori, która zapewnia wiele pomocy rozwojowych umożliwiających doświadczenia matematyki sensorycznie, czyli przez zmysły. Jedną z moich ulubionych pomocy jest tak zwany bank bądź złoty materiał. Są to elementy układu dziesiętnego, jak na przykład jedności, dziesiątki, setki, tysiące. Są one zrobione dosłownie z jednego koralika, dziesięciu, ze stu lub tysiąca. Dziecko, biorąc do ręki jedność i tysiąc, widzi, że jedność jest malutka, a tysiąc jest duży. Trzymając w dłoniach koraliki, wyczuwa, że jedność jest leciutka, a tysiąc już coś waży. Wykorzystując ten materiał, dziecko uczy się wykonywania pierwszych obliczeń. To jest ślad pamięciowy, który zostaje w głowie dziecka dzięki doświadczeniu sensorycznemu. Jest on bardzo przydatny przy późniejszych przykładach czy zagadnieniach matematycznych”.

Liczyć z książką

Dużą pomocą przy wdrażaniu matematyki w życie dzieci są oczywiście książki. Na rynku propozycji zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców jest naprawdę dużo. To z jednej strony pozycje pokazujące zabawy matematyczne, z drugiej rymowanki i wierszyki pomagające starszakom zapamiętać różne działania czy tabliczkę mnożenia. Ale czytać i zerkać do książek warto już od najmłodszych lat. Jedną z takich propozycji jest kolorowa, pięknie ilustrowana książka „Kiedy urosnę” Marii Dek. Rodzice, czytając ją z dziećmi, mogą poprzez zabawę rozbudzić w dziecku radość z liczenia. Kolorowe rysunki zachęcają najmłodszych do poznania liczb – zarówno tych prostych, małych, jak i tych dwucyfrowych, wymagających większego skupienia. I tak wspólnie z dzieckiem liczymy dziewięć pomysłów na sekundę, szesnaście niesamowitych funkcji robota, trzydzieści jeden maszyn podróżniczych czy sto spadających gwiazd. Dziecięca fantazja pracuje na największych obrotach. A przy okazji i zupełnie niepostrzeżenie maluchy uczą się liczyć!

Dzięki książkom i wspólnemu czytaniu dzieci nie tylko pobudzają wyobraźnię i ciekawość, ale mogą w przystępnej formie rozpocząć prawdziwą przygodę z królową nauk. „W jesienne popołudnia, jak pada deszcz, warto chwycić za książkę – przyznaje Marta Kwiatkowska. – Pamiętam, jak z najstarszym synkiem liczyliśmy w książkach drzewa, biedronki czy słonie. Właśnie to – dodawanie – było pierwszym obliczaniem mojego dziecka. Odejmowanie przyszło później. Ale te wspólne popołudnia z książką i rodzicem uważam za bardzo cenne nie tylko dla pogłębiania wiedzy, ale też budowania więzi i relacji z dzieckiem. To takie spokojne i bezpieczne wkraczanie w meandry matematyczne. Bezpieczne, bo potem, gdy pojawią się trudności, pojawia się też stres. Warto o nim pamiętać i go eliminować zawczasu, jak się da”.

Dodawanie makaronu i dobra zabawa

Jak podkreślają specjaliści, warto zacząć uczyć dzieci matematyki od najmłodszych lat, wykorzystując to, co jest wokół nas. „Lubię matematykę, bo jest kolorowa – opowiada siedmioletnia Hania, która chodzi do pierwszej klasy. – Dodawanie i odejmowanie jest ciekawe. Czasem liczę na palcach, czasem pomaga mi starszy brat. W szkole do liczenia, szczególnie do zadań z dodawaniem, używaliśmy kiedyś… makaronu! To było bardzo śmieszne, ale w sumie zachęciło dużo dzieci do wspólnego liczenia. No i wszyscy zapamiętaliśmy ten dzień!”.

„To jest mój sprawdzony sposób na naukę najmłodszych matematyki. Zabawa, bez presji, w lekkości – podkreśla Marta Kwiatkowska. – Moje dzieci są w edukacji domowej. Kiedy te trochę starsze uczą się dodawania i odejmowania, młodsze się temu przyglądają, a ja staram się wykorzystać wtedy każdą przestrzeń do liczenia… To kamienie układane w kolejności od jeden do dziesięciu albo zbieranie określonej liczby kasztanów. Na kasztanach świetnie ćwiczy się dodawanie i odejmowanie. Ale nie tylko! Warto mieć w domu jabłka – dzielić je na połówki i ćwiartki” – opowiada o swoich pomysłach Marta Kwiatkowska. Zgadza się z tym Bartosz Demiańczuk: „Matematyki warto uczyć jak najszybciej. Można zacząć od pierwszego pytania dziecka o cokolwiek związanego z liczbami czy przeliczaniem. Już trzyletnie dzieci zaczynają wykonywać swoje pierwsze obliczenia: jeden, dwa, trzy. A to jest już początek edukacji matematycznej” – podkreśla matematyk.

Królowa nauk jest piękna

Bartosz Demiańczuk zapewnia, że matematyka jest piękna: „Ona jest po to, by nasz mózg był bardziej elastyczny, by był sprawniejszy, szybszy, by był wstanie przyswajać coraz trudniejsze informacje. Matematyka uczy nas tego, jak przyswajać różnego rodzaju algorytmy, jak wdrażać jakieś instrukcje, jak doszukiwać się danych, a także jak doszukiwać się faktów i wnioskować oraz jak budować teorie na różnych założeniach. To mnóstwo przydatnych możliwości w przeróżnych dziecinach życia”.

Alicja Samolewicz-Jeglicka

„Pielgrzym” [29 października i 5 listopada 2023 R. XXXIV Nr 22 (885)], str. 22-23.
Fot. Pixabay

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *