Rozmowy o wychowaniu [cz. 67] – Krystyna Holly

Dziecko wybitne to też problem

REKLAMA

Większość problemów, z którymi zgłaszają się rodzice i nauczyciele dotyczy tego, co jest poniżej normy rozwojowej, szczególnie zaś intelektualnej. Co zrobić z Wojtkiem, który myli znak dodawania ze znakiem odejmowania, dla którego tabliczka mnożenia to abra-kadabra? Co zrobić z Karoliną, która wylewa potoki łez, gdy w najbliższym czasie będzie musiała zdać sprawozdanie z lektury szkolnej albo z Basią, która nie cierpi abecadła? Pytania można mnożyć, ale po co, skoro wszyscy je znamy. Pedagogika i psychologia na szczęście znają już dobrze sposoby, aby tym dzieciakom pomóc, przypominając równocześnie oczywistą prawdę, że każdy człowiek ma indywidualny, niepowtarzalny rytm rozwoju. Einstein zaczął mówić bardzo późno, co przecież wcale nie przeszkodziło mu być Eisteinem. Wielu innych, wybitnych ludzi miało również spore problemy w rozwojowym starcie, a jednak pokazali światu, że Bóg wyposażył ich bardzo hojnie. Tymczasem denerwujemy się, że syn Malinowskich czyta już „Trylogię”, a nasz „matoł” wyrazy jeszcze myli, córka sąsiadki ma zawsze superświadectwa, a nasza… płakać się chce.

Nie uwzględnienie indywidualnego rytmu rozwoju dziecka może być przyczyną znacznie poważniejszych problemów wychowawczych, niż te które są – lub je wyszukujemy w danej chwili. Nie popeł­nimy jednak takich błędów, gdy bacznie i z miłością zaczniemy przyglądać się dziecku i wtedy łatwiej odpowiemy na pytanie – co leży w granicach jego możliwości, a co nie. Oczywiście – w danej chwili!

A co zrobić z dzieckiem, którego granica możliwości znacznie przekracza normę wiekową?

Przed takim problemem stanęli rodzice pięcioletniego Adasia. Jego dwaj starsi bracia uczą się dobrze, mają mnóstwo zainteresowań, ich żywiołem są piłka i koledzy. Pełni życia, uśmiechnięci, otwarci, no i bardzo lubiani. Adaś, choć znacznie przewyższa inteligencją i dociekliwością braci, budzi zatroskanie i przerasta możliwości pedagogiczne rodziców.

– Adaś nauczył się czytać rok temu – mówi jego mama. Nikt go do tego nie zachęcał, ani tym bardziej nie pomagał. I tak to się zaczęło; nasze dziecko stało się molem książkowym. Buszuje nie tylko w bibliotece braci, ale również i w naszej. Szczególnie ulubioną jego lekturą są podręczniki do geografii oraz mapy. Mimo naszych protestów potrafi godzinami ślęczeć nad nimi, opowiadając przy tym jakieś niezwykłe historie. Trzon tych opowieści jest realistyczny i oparty o zdobyte samodzielnie wiadomości, ale cała reszta to już scenariusze do filmów przygodowych z zakresu fantastyki naukowej. Dziadka, który jest chyba jedynym jego sprzymierzeńcem, namawia ostatnio do napisania wspólnej książki o wyprawach morskich. On już ma świetny pomysł na nią! A my się bardzo martwimy. Adasia nie interesują żadne sporty, zabawki elektroniczne i komputer, którymi tak bardzo lubią się bawić jego rówieśnicy. Jeśli już zabawa, to najzwyklejsze, drewniane klocki, jeśli już spacer to tylko według trasy przez niego specjalnie wytyczonej. Trudno to zresztą nazwać „trasą” i spacerem. Łazimy po jakichś wertepach, pochylając się nad każdym badylem, zmuszani do szczegółowego badania brzegów każdego strumyczka i bajora oraz odpowiedzi na co najmniej sto pięćdziesiąt pytań. Pani psycholog stwierdza u niego wybitną inteligencję, ale rozwój fizyczny i emocjonalny w granicach normy rozwoju. Już sama nie wiem co my mamy robić? Jak postępować?

– Ponoć od przybytku głowa nie boli. A jednak… Dziecko, którego poziom inteligencji i specyficznych uzdolnień znacznie przewyższa normę rozwojową jest dzieckiem specjalnej troski, choć ogólnie istnieje przekonanie, że ono i tak da sobie radę. W praktyce okazuje się, że jest to kolosalny błąd. Ten kilku- czy kilkunastoletni, wybitny matematyk, muzyk, plastyk, poeta, dociekliwy badacz to przecież ciągle dziecko, które chce być kochane, akceptowane, rozumiane, które chce mieć kolegów, przyjaciół, grupę rówieśniczą. To przecież proste. Jeśli dodamy do tego inne widzenie świata, głębsze, szersze lub odwrotnie – zbyt wycinkowe, spowodowane tym wewnętrznym impulsem rozwojowym- to zaczyna się dość wyraźnie jawić nam obraz dziecka o wybitnych możliwościach intelektualnych.

Ono jest inne! Inność zawsze oznacza większy wysiłek w nawiązywaniu prawidłowych kontaktów, również niesie ze sobą niepokój. Nie ma jednak twórczości bez niepokoju i to jest ta cena, którą płacą twórcy za otrzymany dar. Tyle, że ci dorośli na ogół wiedzą, co z tym niepokojem zrobić, dziecko wybitne musi się tego uczyć. Jeśli chcemy zobaczyć świat dziecka jego oczami, musimy przykucnąć, a w przypadku dziecka wybitnego, oczy ustawiać na różnych poziomach. Spacery według koncepcji Adasia, to wręcz kopalnia wychowawczych pomysłów. – Pochylajcie się Państwo nad tymi badylami i bajorami, wymyślając przy tym jeszcze ciekawsze ćwiczenia gimnastyczne dla synka i reszty rodziny. Proszę serdecznie podziękować Dziadkowi za zrozumienie i wnikliwość. Też myślę o wcześniejszym wysłaniu Adasia do szkoły, oczywiście po uprzednim spełnieniu zasadniczych warunków. W żadnym wypadku nie można pozwolić mu na izolację (coś słabo widzę braci Adasia), natomiast należy wytwarzać w nim postawę opiekuńczą w stosunku do kolegów, którzy mniej wiedzą, trudniej im uczyć się i rozumieć. Życzliwość, skromność, cierpliwość oraz twórcza radość to cechy charakteru, o które powinni Państwo zadbać w wychowaniu Adasia. A nauczyciele podpowiedzieć, że przecież to dziecko może stać się jej prawą ręką.

Krystyna Holly

„Pielgrzym” 1999, nr 2 (238), s. 19
Fot. Pixabay

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *