Takie oto pisanie, jak ci tu dzisiaj podaję, umyśliłem sobie przy pomocy Boga i naszych kochanych Xięży Dobrodziejów od 1. Stycznia przyszłego roku co tydzień ułożyć i tobie posłać, żebyś sobie w Niedziele i Święta po obiedzie dla zbawiennego pożytku i uczciwej zabawy mógł czytywać. Czy ci się podoba ta nowina?
Widzę że jakoś głową potrząsasz i sobie pomrukujesz, że dosyć książek i pism przeróżnych na świecie, żeby sobie mógł czytać, kogo na to stanie i kto ma czas po temu, a tu już znowu jakieś nowe.
Wydatki i tak z każdym dniem się mnożą; trzeba na życie zarabiać; tu gospodarstwo, żona i dzieci, to człowiek z tém wszystkiém ma tyle zabawy, że aż w głowie nieraz szumi i kości trzeszczą.
Nie gniewaj się zaraz, Bratku! Pomówmy z sobą po przyjacielsku, szczérze i otwarcie. Ja twoich przyczyn nie odrzucę, ale i ty powinieneś mnie cierpliwie posłuchać, a ja jestem pewnym, że się w końcu i pogodzim.
Mówisz, że trzeba na życie zarabiać. Prawda to oczywista i gdybyś nie pracował, nie byłbyś wart, że żyjesz na tym Bożym świecie. Ale jadło, napój, mieszkanie i odzienie to ciału tylko potrzebne.
Przyjdzie czas i to prędzej może, jak się spodziewasz, że ci się już nie będzie chciało ani jeść ani pić, w mieszkaniu twojém teraźniejszém kto inny się rozgospodaruje, gdy ty tymczasem będziesz miał mieszkanie i posłanie kilka stóp pod ziemią święconą przy waszym kościele, gdzieby ci bez odzieży już mróz nie dokuczył. Więc czy bogactwo, czy ubóstwo twoje tu na ziemi, czy szczęście czy nieszczęście rychło się skończy, ale zostanie dusza twoja, dusza nieśmiertelna i pójdzie do wieczności a ciało twoje za nią, gdy je Pan Jezus z grobu wybudzi, żeby się z nią połączyło i mieszkało po wszystkie wieki albo w niebie, albo w piekle, jakeś sobie zasłużył. Wszystko za nic, i praca i gospodarstwo i całe życie nawet, jeżeli dusza nie trafi do nieba, ale zabłądzi do piekła a ciało za nią. Dla tego Pan Jezus taki nam daje rozkaz: „Szukajcież tedy najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego: a to wszystko będzie wam przydano.” (Mat. 6,33). Dostać się więc to tego królestwa Bożego, duszę swą zbawić, to największy i najważniejszy, ze wszystkich naszych interesów, najgłówniejsza ze wszystkich spraw naszych. Ta jeżeli ci się powiedzie dobrze, będziesz szczęśliwym na wieki, jeżeli źle, będziesz nieszczęśliwym do końca. – Właśnie dla tego to pismo nazywa się „Pielgrzym”, żeby nam przypominało, że tu jesteśmy wszyscy w obcym kraju, pielgrzymami tylko idącymi do domu wieczności. Ażebyś nie zbłądził, ale trafił do nieba, ten „Pielgrzym” ci chce wskazywać drogę. Będzie ci często rozmaitym sposobem tę najważniejszą sprawę przypominał a różne i doświadczone, nieomylne, bo z nieba od samego Pana Jezusa i kościoła jego świętego pochodzące rady udzielał. I ty byś takiego gościa nie miał przyjąć w dom swój i z nim się rozmawiać i naradzać w tak ważnej sprawie? – Dla tego téż ten „Pielgrzym” o tym przydatku, jak to Pan Jezus mówi, niby o tém co się tyczy tego ziemskiego życia, chodzenia koło domu, roli, bydła, nie wiele kiedy będzie rozprawiał, chyba jak przy tém zachowywać się trzeba, żeby Bogu stąd szła chwała a tobie i innym zbawienny pożytek. Resztę on pozostawia innym, do których należy, żeby o tém opowiadali.
Masz żonę, a was Pan Jezus dla tego właśnie Sakramentem swoim świętym tak mocno związał, żebyście sobie byli wzajemnie pomocni, a to nie przy izbie i ogrodzie tylko, ale w szukaniu królestwa Bożego. Masz dzieci, a wiesz dobrze, jak wiele Panu Jezusowi o nie chodzi i że on nie gdzie indziéj, tylko do Siebie im przyjść rozkazuje. Jesteście więc wszyscy równi, wszyscy pielgrzymami do domu wieczności i razem do niego zdążać powinniście i ty i żona i dzieci i kto tam jeszcze w twoim domu. Więc tak jak tobie samemu, tak i żonie i dzieciom i wszystkim domownikom twoim ten „Pielgrzym” bardzo przydatnym za przewodnika i doradcę, żeby żadne z was nie zboczyło z prawéj drogi, ale żebyście wszyscy szczęśliwie doszli do nieba i tam razem cieszyć się mogli.
Nie masz czasu, bo robota jedna drugą goni. Już ci powiedziałem o téj robocie i o tém ciągłém zatrudnieniu, że jest obowiązkiem twoim dla tego „Pielgrzym” cię do niéj jeszcze chce zachęcać, a nie w niéj przeszkadzać. Nie będzie on żadnym natrętnikiem, żeby ci może zachodził w drogę, kiedy chodzisz za pługiem, albo młócisz w stodole, albo siedzisz przy swojém rzemiośle, lecz zawsze zawita tylko na Niedzielę, a w ten czas przecież nie będziesz mówił, że ci stanie w drodze do roboty, boć jesteś katolik i znasz boskie przykazanie i niém, jak się spodziewam, się rządzisz. „Pielgrzym” ten nie dla tego tylko dobry, że w Niedzielę masz czas do zabawienia się nim, ale i z innéj jeszcze przyczyny stanie ci się właśnie wtedy wielce przydatnym.
Uważ tylko jak to Boskie przykazanie mówi. „Pamiętaj abyś dzień święty święcił. Dzień więc, a nie kawałek tylko dnia. Przed obiadem idziesz na Mszę Ś. i kazanie do kościoła, a jeżeli blisko kościoła mieszkasz, i na nieszpory po obiedzie. Na tém ci jednak cały dzień nie zejdzie, więc cóż z resztą począć? Diabłu jéj jednak nie oddasz w karczmie, boć należysz do Bractwa Trzeźwości. Przyjdzie tedy może jaki sąsiad do ciebie, albo ty sobie wyjdziesz w sąsiedztwo i siądziecie sobie przy piecu na ławie, jeżeli zima, albo w sadzie na murawie latem i gawędzicie to o tém, to o owém. Bardzo to uczciwa rzecz, jeno najgorzéj, że wam wnet zabraknie materyi uczciwej do téj pogawędki; – w wtedy co? Ot ten taki, ten owaki i zacznie się nicować jednego po drugim i cała rozmowa to tylko obmowa. To rzecz bardzo zła, szkodliwa i bardzo niebezpieczna, bo to bardzo ciężki grzech, z którego wielce trudno się Bogu i ludziom usprawiedliwić. Potrzebne zatém lekarstwo na takie złe. Otóż „Pielgrzym” wtenczas wam stanie za najlepsze lekarstwo. Gdy jedno z was go będzie czytało, a drudzy słuchali, to on wam tak pięknie i świętobliwie będzie opowiadał, jak gdyby właśnie powracał z jakiego świętego miejsca a na drugie się wybierał, i nie będzie czasu do grzechu a w duszy powstanie nie jedna dobra myśli, niejedno dobre przedsięwzięcie i w niejednym punkcie co do wiary i zbawienia duszy i w głowie i w sercu się rozjaśni w przy tém Bogu się dostanie, co jest Jego, niby reszta dnia świętego. Dosyć ci to może było po myśli, coś dotychczas tu wyczytał, ale widzę, że jednak jeszcze coś masz na sumieniu i przewiduję téż, co mi myślisz zarzucić. Zapewne mi chcesz na to powiedzieć tak samo, jak on sługa odpowiedział panu swemu, gdy ten mu zachwalał, jakich to pięknych, pożytecznych i zbawiennych rzeczy się można w książkach doczytać:
„Proszę Pana, to to samo,
Byle na Mszę pójść w Niedzielę
Można słyszeć i w kościele.
A ksiądz, człowiek téż nielada,
Różnych nauk dość posiada;
Nie jednego, kto zbrodniczy,
Złaje nawet i wykrzyczy. . . .”
Ja ci zaś na to powiem historyjkę, a nie zmyśloną, ale prawdziwą. W pewnej parafii nad granicą francuską uwzięli się parafianie na swego X. Proboszcza i wysłali kilku od siebie ze skargą na niego do Biskupa, że on im ciągle jedno i to samo kazanie prawi. X. Biskup wysłuchawszy ich, pyta się jednego, czyby mu téż nie mógł czego powtórzyć z ostatniego kazania? „A bo to,” powiada zapytany, „człowiek ma taką głowę, żeby zaraz mógł spamiętać!” „Idźcie tylko, moi ludkowie,” rzekł X Biskup na to, „do domu, a wasz X. Proboszcz dostanie rozkaz, żeby wam w przyszłą Niedzielę jeszcze raz to samo kazanie powiedział.” –
Widzisz, mój Bracie, na to bywa kazanie w Niedziele i Święta, żebyś je sobie pamiętał, bo jakże chcesz z niego brać naukę i podług niej żyć, kiedy go nie pamiętasz? Bywasz na kazaniu i zdaje ci się, żeś je sobie spamiętał, a jak przyjdziesz do domu i chcesz téż co z niego powiedzieć tym, którzy nie byli w kościele, to jakże ci się snuje? Podobnoć jak gdyby z kamienia łupał. Więc i z téj racyi dobrze, że zawita „Pielgrzym” do twego domu i będzie przypominał te prawdy, chociaż innemi słowy, któreś już nieraz słyszał w kościele i zarazem ciebie do wypełnienia ich zachęcał. – Do lepszego spamiętania on ci też już dla tego dopomoże, że z nim nie taka sprawa, jak z X. Dobrodziejem w kościele, bo ten jak powie „Amen” to schodzi z ambony i nie powtórzy kazania dla tych, którzy nie uważali, albo dla słabej głowy wszystkiego nie spamiętali, ale „Pielgrzym” ci swoje powie tyle razy, ile będziesz chciał, bo będziesz go miał w domu. Będzie on dla tego miewał rozmaite dłuższe nauki, ale przy tém i różne prawdy zbawienne wypowie w krótkich słowach, jak je wypowiedzieli Ojcowie święci, albo inni uczeni ludzie bogobojni.
Żeby zaś tém lepiéj zachęcać do wiernego chowania przepisów naszej świętej wiary i do pełnienia dobrych uczynków, zgoła do życia cnotliwego i bogobojnego, będzie „Pielgrzym” opowiadał różne przykłady z życia Świętych Pańskich, którzy tak jak my teraz przed nami żyli tu na téj saméj ziemi i w téj saméj wierze świętéj, i z życia takich ludzi bogobojnych, którzy nam zupełnie blisko, bo w tym samym, co my, kraju żyli. Mówię, żeby tym sposobem zachęcać do cnoty i bogobojności, boć tak człowiek się przekonywa najoczywiściéj, że kiedy tak sami ludzie jak my przed nami mogli doskonale wypełniać zakon Pana Jezusa, czemużbyśmy i my nie mieli, kiedy nas w tém ta sama łaska boska wspiera, co ich wspierała. A kiedy się uważa, jakiego oni się dorobili szczęścia i chwały w niebie, jakże się nie ubiegać za ich przykładem o to samo szczęście? – Posłuży do tego téż, gdy „Pielgrzym” będzie opowiadał, jak wiele przodkowie nasi czynili do pomnożenia chwały boskiéj, bo pozna każdy, czy my w ich ślady wstępujemy, czy téż jesteśmy w tym względzie wyrodkami.
W końcu będzie „Pielgrzym” opowiadał, co tam ważnego się dowiedział ze świata, ale tylko o takich wydarzeniach, które się tyczą wiary i wszystkiego, co do niej należy. Inne go nie będą obchodziły, bo to nie przystoi na pobożnego Pielgrzyma, żeby się tam z jakiemi światowemi nowinami po chałupach nosił. Takie zaś wiadomości religijne bardzo mu służą, do jego zamiaru, gdyż dają dowody Opatrzności Boskiéj i gdy człowiek się dowiaduje, jak to wiara się rozrasta po świecie, cieszy się i Bogu składa dzięki i chwali go, boć nie czyje, tylko Jego to dzieło. Gdy zaś posłyszy o rozmaitych dobrych sprawach i uczynkach z innych krajów, to się do takowych téż zachęca. A wreszcie wiemy, że wszyscy, którzy zależym do kościoła Jezusowego, wszyscy prawowierni katolicy, jesteśmy tylko jedną wielką rodziną Bożą. Katolicy więc, czy to u nas, czy tam daleko za morzem w Ameryce, w Chinach, w Afryce, murzyni i jacy jeno są na świecie, to wszystko domownicy nasi, więc téż każdego obchodzić powinno, kiedy o nich się co dowie, a osobliwie co dobrego. –
Dobrzeć to wszystko, dobrze, ale jak widać ten „Pielgrzym” nie będzie zgoła nic wesołego i uciesznego opowiadał, jeno wszystko święte i nabożne rzeczy.
Ja i na to ci odpowiem. Jak uważasz, ten „Pielgrzym” będzie uczył pełnienia woli Boskiéj a przestrzegał od złego. Gdy mu w tém będziesz posłusznym, będziesz miał czyste sumienie, a to fundament wszelkiej uciechy, rozkoszy i wesołości prawdziwej i podstawą radości wiecznej. Jeżeli nie masz czystego sumienia, to i na bankiecie królewskim, chociażby ci tam grali na złocistych trąbach i srebrnych skrzypcach, nie zażyjesz wesela, bo ten robak w duszy i tam ci nie da spokoju, najhuczniejszą muzyką go nie zagłuszysz. Czyste zaś sumienie to on pokój, o którym Pan Jezus mówi, że go świat dać nie może. Ten jeżeli masz, to i ptaszek w lesie cię rozweseli i kwiatek na łące ucieszy.
Trzeba już skończyć te pochwały, bo o własnej chwale ludzie nie mówią bardzo ładnie, a tyś jeszcze gotów dorzucić jak to na Kaszubach mówią: „kto wiele gada, ten wołu nie kupi.” Najlepiéj będzie, że pójdziesz na pocztę i sobie tego „Pielgrzyma” zapiszesz i będziesz czytał, to się już dokładnie przekonasz, czy on od słowa. A westchnij téż jak będziesz na Mszy Ś. do Boga za wszystkich, którzy do niego będą pisywali, żeby im użyczył potrzebnej rady i pomocy, a za wszystkich czytających go, żeby do serca brali i wykonywali, co im będzie opowiadał i radził, – bo nic bez Boga!
[„Pielgrzym”, pismo religijne dla ludu, Numer I., Rok I., 1 Stycznia 1869.
Redaktor odpowiedzialny X. Keller proboszcz w Pogutkach. – Czcionkami Stanisława Romana w Pelplinie. – Nakład komisowy księgarni J.N. Romana w Pelplinie. ]