Jak powszechnie wiadomo, najlepsze truskawki rosną na Pomorzu. Właśnie zaczął się sezon i w końcu możemy się nimi bezkarnie objadać.
Czy jest ktoś, kto nie lubi truskawek? Prawdopodobnie nie ma takich osób na świecie, a najbliższe istoty nielubiące tych owoców znajdują się być może na planecie typu superziemia Gliese 15 Ab w układzie Groombridge, 11,7 lat świetlnych od nas. Ba, truskawki uwielbiał nawet Max Klein, bohater filmu „Bez lęku”, i wsuwał je, mimo że był na nie uczulony. Bo był bez lęku. Do czasu. W końcu obawy wróciły i niepozorna truskaweczka omal nie zadusiła Maxa. Co absolutnie nie powinno nas zniechęcać do tych owoców. Dzięki truskawkom (z ang. strawberries) powstało wiele filmów, książek, wierszy, programów, dzieł sztuki, przysłów i odniesień w języku potocznym, bo przecież przynajmniej raz w życiu każdy z nas powiedział do ukochanej osoby: „Jesteś słodki (lub słodka) jak truskawka”. No i The Beatles nagrali słynny utwór „Strawberry Fields Forever”.
Truskawki są owocem idealnym. Można je pożerać w całości, są słodkie, miękkie, ich smak jest wyśmienity i niepowtarzalny, nie trzeba ich obierać i nie mają w środku pestki. Można jeść je na surowo, w cieście, w postaci najróżniejszych przetworów i na przykład w lodach. Pamiętam, jak wiele lat temu w słoneczne niedziele szliśmy po kościele całą rodziną do słynnej lodziarni „Eskimos”, znajdującej się w Gdańsku Wrzeszczu. Na ten sam pomysł każdej słonecznej niedzieli wpadało pół miasta, w związku z tym stanie w kolejce trwało mniej więcej tyle, co przepłynięcie Bałtyku na rakietce do ping-ponga. Gdy w końcu stawaliśmy oko w oko z paniami nakładającymi gałki, mój świętej pamięci Tata zawsze zamawiał dla mnie i dla Mamy sześć mieszanych, a dla siebie dziesięć truskawkowych. Zastanawiałem się wtedy, jak mój ojciec to robi, że potrafi jednocześnie jeść lody, iść i balansować w ręku z waflem, z którego wyrasta lodowo-truskawkowa krzywa wieża, jak ta w Pizie.
Co ciekawe, truskawka jest mieszańcem dwóch różnych poziomek pochodzących z obu Ameryk. Jak widać, ten akurat mezalians wyszedł nam wszystkim na dobre. A najlepsze truskawki, truskawki kaszubskie, rosną na Pomorzu. Są bardziej aromatyczne i słodsze niż te z innych części kraju. Zostały nawet wpisane do europejskiego systemu nazw i oznaczeń geograficznych, albowiem można je uprawiać jedynie w okolicach Kartuz i Bytowa oraz w niektórych gminach powiatów wejherowskiego, gdańskiego i lęborskiego. Krótko mówiąc, mają certyfikat. Gotowe do zbiorów są zazwyczaj w połowie czerwca.
No dobrze, skoro mamy już truskawkę z odpowiednim dokumentem, to warto przyrządzić z niej coś wyjątkowego. Mój kolega Fabian polecił łososia z truskawkami. Zaproponowałem mu żartem śledzia z bananami, ale i tak się na mnie obraził. Być może kiedyś przekonam się do tego połączenia, na razie jednak pozostanę wierny klasyce. Klasyce pochodzącej z Italii.
Truskawki balsamico, moi drodzy, to deser prosty i wyjątkowo smaczny. Zróbcie go koniecznie przy najbliższej okazji. A zatem, do rondla wlewam pół litra soku z pomarańczy – wyciśniętego z owoców – i redukuję, aż zostanie połowa. Zestawiam z ognia i studzę, wlewając trochę alkoholu. Najlepszy byłby francuski likier pomarańczowy Grand Marnier, ale on kosztuje milion dolarów, dlatego ostatnio użyłem pigwówki pani Narcyzy, wiernej słuchaczki moich wykładów. Do czterech głębokich talerzy wkładam 400 g pokrojonych w ćwiartki kaszubskich truskawek, polewam zredukowanym sosem pomarańczowym, posypuję świeżo zmielonym pieprzem i skrapiam octem balsamicznym z Modeny. Deser gotowy. Idealny na upalne dni.
Sławek Walkowski
„Pielgrzym” 2016, nr 13 (693), s. 37