Ja tę bombę, niestety, wymyśliłem…  – Jan Hlebowicz

Bomba atomowa odmieniła losy świata. W jej tworzeniu brała udział supergrupa naukowców. W zespole, który pod względem potencjału intelektualnego nie miał sobie równych w całej – wcześniejszej i późniejszej – historii fizyki, znaleźli się Polacy – Stanisław Ulam, Józef Rotblat i Stanisław Mrozowski.

REKLAMA

W drugiej połowie lipca odbyła się międzynarodowa premiera filmu „Oppenheimer” Christophera Nolana. To historia amerykańskiego fizyka i jego roli w stworzeniu bomby atomowej w ramach Projektu Manhattan. Broń użyta została po raz pierwszy 6 sierpnia 1945 r. Tego dnia nad japońskim miastem Hiroszima eksplodował Little Boy. Pierwsze użycie bomby jądrowej w konflikcie zbrojnym wstrząsnęło światem. „Przerażenie, jakie ogarnęło ludzkość, kiedy dowiedziała się o pierwszej bombie atomowej, było przerażeniem energią, która przybyła ze wszechświata i jest ponadnaturalna w najpełniejszym sensie tego słowa. Zakres zniszczeń budynków, ulic, nawet liczba zabitych ludzi, miały znaczenie tylko dlatego, że siejąc śmierć i zniszczenie na taką skalę, to nowoodkryte źródło energii od samych swych narodzin miało dziwnie wymowną symboliczną siłę” – pisała Hannah Arendt. W rocznicę tamtych dramatycznych wydarzeń przyjrzyjmy się kulisom powstania „superbomby” zagłady.  

Tajny projekt i supergrupa

Projekt Manhattan zapoczątkowany został w 1942 r. Pod ową tajemniczą nazwą krył się supertajny, amerykański rządowy program badawczy, którego celem było uzyskanie energii jądrowej i wykorzystanie jej do produkcji nowego typu broni. Jej głównym zadaniem miało być osiągnięcie przewagi militarnej podczas II wojny światowej. Konstrukcję bomby opracowano w Los Alamos National Laboratory pod kierunkiem Roberta Oppenheimera. Amerykański fizyk zgromadził wokół siebie najwybitniejszych naukowców XX wieku – w większości noblistów lub przyszłych noblistów. W „supergrupie” Oppenheimera znaleźli się m.in. Enrico Fermi, Richard Feynman, Niels Bohr. W zespole, który pod względem potencjału intelektualnego nie miał sobie równych w całej – wcześniejszej i późniejszej – historii fizyki, znaleźli się także Polacy – fizycy Stanisław Mrozowski i Józef Rotblat oraz matematyk Stanisław Ulam.

Wzory, które odstraszały

Ten ostatni pojawił się w Los Alamos w 1943 r. – wraz z żoną i nienarodzonym dzieckiem. Na miejscu wydano im przepustki. „Uśmiechnięta pani w średnim wieku poprosiła mnie o wypełnienie kilku formularzy. Pokręciła korbą prymitywnej maszynki na biurku i otrzymaliśmy kartki, które były naszymi przepustkami do ośrodka w Los Alamos […]. Cała scena, jakby żywcem wyjęta z angielskiej opowieści szpiegowskiej, przypomniała mi moją dawną, chłopięcą fascynację takimi historiami” – wspominał po latach. Kompleks położony na wysokości 2200 metrów n.p.m. był zjawiskowy. Rodzina Ulamów zamieszkała w niewielkim parterowym domku z drewna. Krótko później Polak spotkał się z pozostałymi naukowcami i dopiero wtedy, po raz pierwszy, dowiedział się, że będzie brał udział w konstruowaniu najpotężniejszej broni w dziejach. „Na tablicy znajdowały się okropnie długie wzory, które mnie odstraszały. Zobaczywszy te skomplikowane obliczenia, oniemiałem, bałem się, że nigdy nie będę w stanie niczego tu dokonać” – przyznawał w swoich wspomnieniach „Przygody matematyka”. Po latach do Ulama dotarł Olgierd Bernatowicz, reporter z Polski, i zadał mu pytanie, czy pracownicy projektu Manhattan zdawali sobie sprawę z tego, jak niszczycielską siłę „ofiarowują” ludziom? Matematyk odparł: „Kiedy dowiedziałem się o Hiroszimie i zobaczyłem fotografie zniszczeń, pierwszym uczuciem było zdziwienie. Nagle w moim mózgu dokonał się niezwykły skrót myślowy: cyfry, wypisane białą kredą na czarnej tablicy, i natychmiast potem miasto zmiecione z powierzchni Ziemi”. Równocześnie Ulam uznawał energię atomową za coś całkowicie wyjątkowego i wspaniałego. Kontynuował więc badania i wraz z Edwardem Tellerem skonstruował kolejną broń masowej zagłady – bombę wodorową. Podczas testu nowej „superbomby” całkowicie zniknęła wyspa Elugelab. Krater miał szerokość 1,9 kilometra i głębokość niemal 50 metrów. Siła eksplozji była 700 razy większa niż w Hiroszimie.

Szpieg w Los Alamos?

Większe wątpliwości dotyczące bomby atomowej miał inny Polak, również uczestnik Projektu Manhattan – Józef Roblat. Naukowiec już w trakcie prac zaczął zadawać niewygodne pytania. Jack Harris, kolega Rotblata, po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń, tak wspominał rozterki polskiego fizyka: „Józef Rotblat nie był szczególnie szczęśliwy w Los Alamos. Z jednej strony był sfrustrowany, że jego doświadczenie i talent nie są wykorzystane właściwie, a z drugiej strony martwił się o moralność całego przedsięwzięcia. Jego wątpliwości uległy wzmocnieniu, kiedy usłyszał od administratora projektu, generała Lesliego Grovse’a, że prawdziwym powodem opracowania broni jądrowej jest zdobycie przewagi nad Rosjanami! Kiedy w roku 1944 stało się jasne, że Niemcy nie będą mogli wyprodukować własnej bomby atomowej, [Rotblat] zdecydował o rezygnacji ze swojego udziału w projekcie i o powrocie do Liverpoolu”. Polaka poddano szczegółowej obserwacji jako „potencjalnego szpiega”. FBI, obok wywiadu wojskowego USA, podejrzewała polskiego naukowca o szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego. Wiele wskazuje na to, że były to podejrzenia niesłuszne – sam fizyk zdołał udowodnić, że nie jest szpiegiem i mógł kontynuować prace. Po latach okazało się, że sowieckim „kretem” w ośrodku był niemiecki fizyk z brytyjskim paszportem, Klaus Fuchs.

Ostatecznie, przerażony następstwami nuklearnej zagłady Hiroszimy i Nagasaki, Rotblat całkowicie zrewidował swoje poglądy. Wraz z filozofem i matematykiem Bertrandem Russelem był inicjatorem konferencji w Pugwash, która zapoczątkowała ruch na rzecz ograniczenia rozwoju broni jądrowej. „Pogląd Rotblata nie był popularny. Jego przeciwnicy argumentowali, że nawet gdyby zniszczyć arsenały broni, ktoś może skrycie taką bombę zbudować i wtedy będzie miał ją jako jedyny. Opinię, że zniszczenie broni da nam pokój, uznawali za naiwną” – wyjaśniał Marek Górlikowski, biograf noblisty. „Z upływem czasu Rotblata i jego współpracowników można było w coraz większym stopniu uznać za agenturę wpływów sowieckich. Coraz bardziej szli na rękę polityce Kremla, wierzyli w obłudne zapewnienia o »walce o pokój« i nie zwracali uwagi na niewygodne fakty. Dla przywódców ruchu najważniejsze było uniknięcie katastrofy jądrowej, a nie demokracja czy prawa człowieka” – twierdził z kolei publicysta i pisarz Sławomir Koper. Niewątpliwie Rotblat obarczał się winą za dramatyczny los mieszkańców japońskich miast, na które zostały zrzucone bomby atomowe. Niedługo przed śmiercią przyznawał: „W rzeczywistości moja współodpowiedzialność za erę atomową nie wynika tylko z tego, że uczestniczyłem w projekcie Manhattan. Ja tę bombę, niestety, wymyśliłem jako pierwszy!”. Głosząc tezę, że naukowcy ponoszą moralną odpowiedzialność za swoje badania i wynalazki, apelował o stworzoną na wzór przysięgi Hipokratesa deklarację moralności dla badaczy, przede wszystkim fizyków i chemików. W 50. rocznicę zagłady Hiroszimy, a także w momencie wznowienia prób z bronią atomową przez Francję, Józef Rotblat został uhonorowany wraz z ruchem Pugwash Pokojową Nagrodą Nobla. Doceniono go za działalność na rzecz atomowego rozbrojenia.

Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk

„Pielgrzym” [6 i 13 sierpnia 2023 R. XXXIV Nr 16 (879)], str. 30-31.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *