Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłem przed kilkunastoma laty, stał samotny, były przy nim jakieś sztuczne kwiaty, od czasu do czasu ktoś zapalał świeczkę. Teraz po krzyżu nie ma śladu, a historia zapisana w pamięci mieszkańców wsi odejdzie z wolna w niepamięć.
W mojej śródleśnej wsi zniknął stary drewniany krzyż. Stał na skraju dzikiej przyrody i zaczynających się nieopodal zabudowań. Zapytałem miejscowych, co się z nim stało. Okazało się, że władze niemieckie ekshumowały szczątki ludzkie i najpewniej wywiozły je do Niemiec na jeden ze swoich żołnierskich cmentarzy. Według opowiadań ludzi pamiętających czasy wojenne pochowany został tu niemiecki żołnierz, funkcjonariusz III Rzeszy, poległy w starciu z wkraczającymi do wsi oddziałami sowieckimi. Było to zatem zimą 1945 r. Jak to na wojnie – jedni się bronią, drudzy atakują, padają ofiary. Wspomnienia o tym poległym człowieku wśród mieszkańców wsi były niedobre: butny Niemiec, na każdym kroku pokazujący miejscowym, że on należy do rasy panów, a oni są podludźmi. Nikt go zatem nie żałował. Jednak krzyż na mogile stanął i był tu niemym świadkiem historii przez 78 lat. Teraz po krzyżu nie ma śladu, a historia zapisana w pamięci mieszkańców wsi odejdzie z wolna w niepamięć.
Moja żona mówi, że gdyby to był inny człowiek, gdyby to był Polak, to pewnie jakieś upamiętnienie by zostało. Potwierdzeniem dla takiego sposobu myślenia jest znajdująca się nieopodal wsi, w pobliżu czarnej rzeki, w środku boru, symboliczna zbiorowa mogiła polskich partyzantów zamordowanych przez Niemców w grudniu 1944 r. Początkowo byli tu pochowani, jednak po wojnie ich najbliżsi ekshumowali zabitych i przenieśli szczątki do rodzinnych grobowców. W miejscu pierwotnego pochówku stoi nadal okazała mogiła, miejsce jest otoczone opieką.
Anna Achmatowa, wybitna rosyjska poetka, napisała w jednym ze swoich utworów, że „imię każdego zamęczonego, zmarłego powinno być nazwane”. Myślała przede wszystkim o milionach ofiar systemu sowieckiego, wywiezionych w ostępy śnieżne i zmarłych tam bezimiennie, pochowanych w wiecznej zmarzlinie. Tym niemniej ta myśl poetki została uwieczniona nie tylko w druku, ale i na kilku kamiennych pomnikach świadczących o zbrodniach tamtej epoki.
Niemcy i Rosjanie podchodzą różnie do pamięci o poległych. Pierwsi konsekwentnie od lat sprowadzają szczątki swoich rodaków, nawet jeśli to byli zbrodniarze. Z chrześcijańskiego punktu widzenia to słuszne działanie, wszak nasze uczynki niech ocenia Bóg, ale każdy człowiek, zgodnie z myślą Achmatowej, zasługuje na pochówek. Nie wiem jednak, czy przyświeca tym działaniom refleksja religijna czy raczej znany niemiecki ordnung. Rosjanie, zgodnie z ich wielowiekową tradycją, dbają tylko o tych poległych, którzy spełniają ich ideologiczne interesy. Człowiek w tym systemie jest niczym, a cóż dopiero umarły. A my jaką drogą podążamy?
Adam Hlebowicz
„Pielgrzym” [25 czerwca i 2 lipca 2023 R. XXXIV Nr 13 (876)], s. 5
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.