Niewysłuchane modlitwy… – Anna Maria Kolberg OV

„Trzy osoby znalazły się pewnego dnia na brzegu rzeki o wodach spienionych i groźnych. Osoby te musiały się przeprawić na drugi brzeg…”

REKLAMA


 

„Pierwszy mężczyzna, przebiegły kupiec i wielki kombinator, ukląkł i zwrócił się do Boga:
– Panie, spraw, bym odważył rzucić się w te groźne wody i przeprawić się przez rzekę. Po drugiej stronie czekają na mnie ważne sprawy. Wstał i po chwili wahania rzucił się do wody. Ale rzeka porwała go ze sobą.
Drugi był żołnierzem, znanym z prawości i mocy ducha. Stanął na baczność i tak się modlił:
– Panie, obdarz mnie siłą, bym mógł przezwyciężyć tę przeszkodę. Walka o zwycięstwo jest moją dewizą.
Rzucił się bez wahania, ale prąd rzeki był silniejszy od niego…
Trzecią osobą była pewna kobieta. W domu czekali na nią mąż i dzieci. Również ona uklękła i pomodliła się:
– Panie pomóż mi, obdarz mnie radą i mądrością, abym mogła przeprawić się przez tę groźną rzekę.
Wstała i zauważyła pewnego pasterza, który pilnował swego stada na pastwisku.
– Czy jest tu jakaś możliwość przeprawienia się przez rzekę? – spytała.
– Dziesięć minut drogi stąd, za tą wydmą, znajduje się most – odpowiedział pasterz”.

* * *

Trzy osoby stanęły pewnego dnia przed swym problemem. Musiały go przezwyciężyć.
Pierwsza z nich zwróciła się do Boga:
– Panie, mam doskonały sposób na pokonanie problemu – spraw, bym odważyła się go zastosować. Po modlitwie o własnych siłach zaczęła rozwiązywać problem. Ale problem okazał się nie do pokonania.
Druga osoba była znana z prawości i mocy ducha. Stanęła przed Bogiem i tak się modliła:
– Panie, jestem odważna i pewna zwycięstwa, potrzebuję tylko Twojej siły!
Ale problem okazał się silniejszy.
Trzecią osobą był pewien mężczyzna. Również on się pomodlił:
– Panie, pomóż mi, sam nie dam rady…
I Pan zajął się jego problemem.

* * *

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił:
– Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam.
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił:
– Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!
Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,10–14).

 

P.S. Opowiadanie pochodzi z książki B. Ferrero, Ale mamy skrzydła, Warszawa 2006.

Anna Maria Kolberg OV


„Pielgrzym” 2016, nr 14 (694), s. 30

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *