Chrześcijanin a uchodźcy – Bp Wiesław Śmigiel

Byłem uchodźcą, a pomogliście mi (por. Mt 25, 31–45). Ewangeliczny opis sądu ostatecznego niech będzie dla nas zachętą do roztropnej pomocy uchodźcom. Przykazanie miłości powinno być ponad lękiem, uprzedzeniami i niepewnością.

REKLAMA


Stosunek do uchodźców jest kształtowany przez wiele czynników. Z jednej strony własne doświadczenia, osobiste przemyślenia i indywidualna wrażliwość, a z drugiej strony emocje przekazywane w debacie publicznej, często zdominowanej przez spór polityczny. Łatwo wzbudzać lęk i na nim budować – zawsze tak było i nadal jest. Znacznie trudniej pokonywać uprzedzenia. Nie ulega wątpliwości, że odpowiedzialność za masowy napływ uchodźców i emigrantów do Europy spoczywa poza decyzjami każdego z nas. Różnie można oceniać tę sytuację, niektórzy wręcz mówią o tym, że jest to proces zaplanowany, stymulowany i finansowany przez środowiska, które dążą do zdobycia taniej siły roboczej oraz przemian kulturowych w Europie. Jeszcze inni boją się terroryzmu, który tą drogą trafia do Europy. Jednak pierwszą i podstawową przyczyną uchodźstwa są wojny, prześladowania i terror. Kim innym są emigranci zarobkowi, a kim innym uchodźcy, którzy chronią życie swoje i swoich rodzin. Trudno dziś odróżnić uchodźcę od emigranta, ale to nie zwalnia z odpowiedzialności.
Rządy państw mają prawo, a nawet obowiązek chronić granice i dbać o bezpieczeństwo swoich obywateli, tym bardziej wówczas, gdy proces weryfikacji danych personalnych jest utrudniony lub nawet niemożliwy. Jednak ludzie wierzący, żyjący według wskazań Ewangelii, nie mogą być obojętni wobec uchodźców. Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albo kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (J 4, 20). Papież Benedykt XVI wyjaśnił ten związek między miłością Boga i bliźniego, stwierdzając, że miłość drugiego człowieka jest drogą do spotkania Boga (por. Encyklika Deus caritas est, 16). Cała nauka Ewangelii prowadzi nas w kierunku miłości Boga i szacunku, a czasem pomocy drugiemu człowiekowi. Ewangeliczna miłość wykracza poza granice Kościoła; przypowieść o dobrym Samarytaninie pozostaje kryterium miary, nakłada powszechność miłości, która kieruje się ku potrzebującemu, spotkanemu „przypadkiem” (por. Łk 10, 31), kimkolwiek jest (Deus caritas est, 25). Stąd zapewne tak żarliwe apele papieża Franciszka, aby pomagać i przyjmować uchodźców. Ojciec Święty zresztą wielokrotnie dał przykład, jak należy tę pomoc realizować. Ponadto strategię działania dla Kościoła wyznaczają Wytyczne duszpasterskie, pt. Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych, wydane w 2013 roku przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.
Dlatego też Kościół w Polsce nie pozostaje obojętny na los uchodźców. Pomoc przebiega w dwóch kierunkach, najpierw to materialne i humanitarne wsparcie ludzi w rejonach dotkniętych wojną. Po drugie to pomoc uchodźcom, którzy trafiają do Polski, a takich przypadków w zeszłym roku zanotowano trzysta. Biskupi upoważnili Caritas w Polsce, aby utworzyć, wzorem np. Włoch, korytarz humanitarny, dzięki któremu pewna liczba uchodźców, po dopełnieniu wszystkich procedur i za zgodą rządu w Polsce, mogłaby przybyć do naszego kraju i tu otrzymałaby możliwość zamieszkania i pracy. Przede wszystkim pomoc będzie dotyczyć prześladowanych chrześcijan, jest jednak skierowana do wszystkich uchodźców, którzy chcą i mogą z niej skorzystać. Warto podkreślić, że chodzi o ludzi sprawdzonych przez stosowne służby i spełniających wszystkie wymogi bezpieczeństwa.

Bp Wiesław Śmigiel


„Pielgrzym” 2016, nr 13 (693), s. 4

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *