„Cześć, jestem 23-letnim ojcem. Ja i moja żona mieliśmy razem cudowne życie. Bóg pobłogosławił nas także dzieckiem. Nasza dziesięciomiesięczna córka ma na imię Wandzia. Niedawno lekarz wykrył raka mózgu w jej malutkim ciele. Jest tylko jedna droga, aby ją ocalić… operacja. To przykre, ale nie mamy dość pieniędzy na operację” – tak zaczyna się dramatyczny apel rozpowszechniany na portalu społecznościowym.
W dalszej jego części pojawia się prośba o rozsyłanie tego tekstu do kolejnych osób, bo im więcej adresatów go otrzyma, tym więcej pieniędzy dla chorej córki podaruje portal, który zlicza statystyki odbiorców listu.
Wiele osób, otrzymując taką poruszającą wiadomość, rozsyła ją do swoich znajomych z przekonaniem o spełnieniu uczynku miłosierdzia. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że w rzeczywistości apel jest fałszywy, a Wandzia nie istnieje. Zresztą, nawet gdyby istniała, nie starzałaby się od 15 lat, gdyż od tego czasu wiadomość o niej krąży po polskim Internecie. Przestępcom, którzy wymyślili ów „łańcuszek”, chodzi o zdobycie naszego adresu poczty elektronicznej, żeby sprzedać go dalej firmom rozsyłającym niechciane informacje. Na rynku pożądane są też numery telefonów komórkowych czy komunikatorów internetowych.
Samo zjawisko dorobiło się już własnego określenia. Nazywane jest oszustwem miłosierdzia. I naprawdę ma mnóstwo wcieleń. Często wykorzystywane są choćby ściągnięte z Internetu zdjęcia chorych dzieci lub nazwiska znanych osób, które mają uwiarygodnić oszustwo. Do dramatycznych apelów dołączane bywają numery kont, na które można wpłacać pieniądze. I zawsze znajdą się tacy, którzy to zrobią, zasilając konto oszustów.
Chcąc skutecznie pomagać, lepiej wykorzystać możliwość przekazania 1 proc. swojego podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. One istnieją realnie i realnie działają na rzecz potrzebujących.
Zofia Pomirska
„Pielgrzym” 2017, nr 4 (710), s. 32