Zdecydowanie lepiej czułby się w hotelu, ale klasztor należący do wspólnoty kartuzów był jedynym miejscem w pobliżu, w którym można było przenocować. Nie znał tego miejsca, ale zaryzykował. Na furcie przywitał go uśmiechnięty mnich. Odpowiedział na przywitanie, bez słowa wziął do ręki walizkę turysty i skinieniem głowy dał znak, by ten poszedł za nim. Przeszli niewielki dziedziniec i stanęli przed domem przeznaczonym dla gości. (…)
Anna Maria kolberg OV