Wielki Post – droga do życia w prawdzie – ks. Augustyn Eckmann

Jeśli w życiu człowieka podstawowe zachowania i relacje zostają naruszone – przede wszystkim relacja z Bogiem – wówczas miejsce wolności zajmuje terror, miejsce dojrzałości – manipulacja, miejsce miłości – przemoc i egoizm. Końcowym elementem eliminacji Boga z ludzkiego życia jest zimny świat, który traci swój przyjazny charakter. Człowiek stoi nagi. Tę prawdę winniśmy sobie uświadomić na początku Wielkiego Postu, tych wielkich corocznych rekolekcji.

REKLAMA

Szczególnym znakiem rozpoznawczym naszego wieku jest uwalnianie się wielu ludzi od Boga. Bóg okazał się niewygodny, stał się przeszkodą dla człowieka w jego drodze ku wolności, został wrogiem jego samodzielności i dojrzałości. Uznano Go za tego, który uciska człowieka i zniewala. Dlatego trzeba Boga odsunąć, zamordować. On musi wreszcie zniknąć ze świata. Do czego nas taka postawa doprowadzi? I jaką drogę powinien wybrać człowiek miłujący życie w prawdzie?

Eliminacja Boga z ludzkiego życia

Już Friedrich Nietzsche w „Tako rzecze Zaratustra” (1893) stwierdził: „Ten Bóg był waszym największym niebezpieczeństwem. Odkąd on leży w grobie, powstaliście wy, ludzie wyżsi z martwych i dlatego nadchodzi wielkie południe, dopiero teraz człowiek staje się prawdziwie panem”. Zaratustra stwierdza: „Bóg umarł. Teraz chcemy, aby żył nadczłowiek”. „Wyższy człowiek” zajmuje więc miejsce Boga. Uwalnianie się od Boga zaczęło się właściwie już u pierwszych ludzi. Wąż rzekł do Ewy: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,4–5). „Będziecie jak Bóg” – to rozstrzygające zdanie. Uwolnienie człowieka od Boga ma prowadzić ostatecznie do celu, żeby być „jak Bóg” oraz znać dobro i zło. Poznanie uzdolni człowieka, by samowolnie uznać siebie za stwórcę świata i siebie samego. Człowiek nie potrzebuje już Boga ani do kształtu świata, ani do rozwijania swego życia. Sam jest jak Bóg.

Dokąd prowadzi to uwolnienie człowieka od Boga? Odpowiedź daje Księga Rodzaju: „A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy” (Rdz 3,7). Z tego wynika, że uwolnienie się od Boga nie prowadzi człowieka do przebóstwienia, lecz do „obnażenia”. Co to znaczy? Sięgnijmy jeszcze raz do Nietschego, do jego „Wiedzy radosnej” (1882), w której autor szalonemu człowiekowi w jasne przedpołudnie, z zapaloną latarnią każe krzyczeć na rynku: „Co uczyniliśmy, kiedy tę ziemię uwolniliśmy od tańców wokół jej słońca? W jakim kierunku zmierza ona teraz? Dokąd my zmierzamy? Z dala od wszelkich słońc. (…) Czy istnieje jeszcze to, co u góry i to, co na dole? Czy nie błądzimy jakby przez nieskończoną nicość? Czyż nie odczuwamy tchnienia pustej przestrzeni? Czyż nie stało się zimniej? Czy nie zbliża się noc, coraz więcej nocy?”.

Uwolnienie człowieka od Boga czyni z niego bezduszną rzeźbę, bez rąk, bez nóg, bez głowy. Wypędza go z „raju”. Raj jest tu symbolem życia w normalnych warunkach, w prawdziwie „ekologicznej równowadze”. Jeśli w świecie zwierząt zostaje zakłócona równowaga, wtedy same zwierzęta się uśmiercają. Podobnie dzieje się w środowisku ludzkim. Jesteśmy tego świadkami. Jeśli bowiem podstawowe zachowania i relacje zostają naruszone – przede wszystkim relacja z Bogiem – wówczas miejsce wolności zajmuje terror, miejsce dojrzałości – manipulacja, miejsce miłości – przemoc i egoizm.

Powrót do Boga

Człowiekowi zostaje ofiarowane błogosławione odkupienie. W Księdze Mądrości czytamy: „A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 2,24). Adam i Ewa zgrzeszyli pychą i chęcią uniezależnienia się od Boga. Zgrzeszyli nieposłuszeństwem. Dzieło odkupienia ludzi było natomiast wielkim posłuszeństwem względem Ojca. Śmierć Jezusa na krzyżu stanowi uzewnętrznienie decyzji odkupienia człowieka i ukazanie mu najwyższej miłości. Przestępstwo sprowadziło śmierć, ale obficiej spłynęła łaska dająca życie: „Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez Jezusa Chrystusa” (Rz 5,15).

Jakie z tego faktu możemy wyciągnąć wnioski? Przede wszystkim winniśmy myśleć pozytywnie o naszym chrześcijańskim życiu. Owszem, dziedzictwo grzechu i nasza osobista wina są – niestety – faktem. Łaska Jezusa Chrystusa jest jednak potężniejsza niż nasze grzechy, jest nieskończenie bogatsza niż to, co dziedziczymy od Adama jako grzech. Pomimo że grzech ściąga nas w dół naszej egzystencji, wyciąga nas moc Chrystusa. Ona ciągnie nas do naszego przeznaczenia, to jest do przebóstwienia w Jezusie Chrystusie. Po drugie, winniśmy przyjąć Boże słowo i jemu podporządkować swoje życie. Św. Paweł pisze: „jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi” (Rz 5,18–19).

Grzech Adama i nasze grzechy budzą w nas słuszny lęk i grozę, ale łaska przewyższa grzech, doskonałe posłuszeństwo Chrystusa zmazuje głupie nieposłuszeństwo człowieka. Ostatecznie historia ludzka idzie ku zjednoczeniu ze swym początkiem, to jest z Chrystusem, który objawia Ojca, Stwórcę ludzkości. Wielka historia człowieka ma w tym gwarancję powodzenia, jeśli człowiek wróci do Boga i jemu zawierzy.

Nie jesteśmy samotną wyspą

Na tej drodze towarzyszy człowiekowi wspólnota ludzi wierzących i kochających – Kościół katolicki. Miejmy stale w pamięci hasło roku duszpasterskiego 2023/2024 w Polsce: „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Pozwolę sobie przytoczyć tu słowa mistrza teologii, biskupa Hippony, św. Augustyna (354–430), w których wypowiada się na temat autorytetu Kościoła katolickiego: „Trzyma mnie na łonie Kościoła katolickiego wspólna zgoda ludów i narodów, trzyma mnie autorytet, który od cudów wziął początek, karmił się nadzieją, wzrastał przez miłość, wzmacniał się z biegiem lat. Trzyma mnie sukcesja biskupów, począwszy od samej stolicy Piotra apostoła (…), trzyma mnie na koniec sama nazwa «katolicki». Nikt nie zdoła mnie oderwać od tej wiary, która umysł mój związała licznymi mocnymi więzami z religią chrześcijańską. Ja nie wierzyłbym Ewangelii, gdyby mnie do tego nie skłonił autorytet Kościoła katolickiego” (4.5–5.6). Św. Augustyn uważał, że prawdziwy postęp w naszej wędrówce ku Bogu jest możliwy jedynie we wspólnocie, a nasze dążenie ku Niemu odbywa się w Kościele. Poza Chrystusem i Jego Kościołem nie ma wyższego rozumu (ratio) ani autorytetu (auctoritas). Z nastaniem chrześcijaństwa filozofowie, zwłaszcza neoplatonicy, przekonali się, że najwyższy autorytet (culmen auctoritatis) i boskie oświecenie mogą znaleźć jedynie pod imieniem Chrystusa i Jego Kościoła. W taki Kościół wierzył biskup Hippony, w takim Kościele żył, takiemu Kościołowi służył i o takim Kościele nauczał.

W Wielkim Poście pogłębiamy nasze życie wspólnotowe w Kościele. Wzrastajmy w wierze, miłości i nadziei. Zapraszamy wszystkich, którym miłe jest życie w prawdzie.

Modlitwa

Na koniec zacytujmy piękny wiersz pt. „Chrystusie…”. Julian Tuwim (1894–1953), autor wiersza, raczej nie należał do żadnego wyznania. Był Żydem, Polakiem i chrześcijaninem. Prawdopodobnie skłaniał się do przyjęcia katolicyzmu. Na pewno wierzył w Chrystusa, o czym zaświadcza wspomniany wiersz, wydany przez niego w tomie „Czyhanie na Boga” w 1922 roku:

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie….
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie….
I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie,
Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy – serce mi pęknie,
Chrystusie….

ks. Augustyn Eckmann

„Pielgrzym” [18 i 25 lutego 2024 R. XXXV Nr 4 (893)], str. 17-19.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *