Wojna ma swoje reguły – rozmowa z ks. Wojciechem Stasiewiczem, dyrektorem Caritas-Spes w Charkowie

O sytuacji wojennej we wschodniej Ukrainie i o pomocy charytatywnej z ks. Wojciechem Stasiewiczem, dyrektorem Caritas-Spes w Charkowie, rozmawia ks. Wojciech Węckowski.

REKLAMA

– Jak obecnie wygląda sytuacja w Charkowie?

– Życie bardzo się tu zmieniło. Wśród ludzi jest wiele strachu i niepewności. Zbliża się najbardziej niebezpieczny czas zimy. W ubiegłym roku dała się ona mocno odczuć. Przez cały zimowy okres były przerwy w dostawach energii, problemy z komunikacją miejską i codziennym funkcjonowaniem. Bardzo odczuwaliśmy bombardowania systemów energetycznych.

Czas wojny oczywiście nauczył nas, że trzeba mieć przygotowane w domach świeczki, power banki, baterie i latarki. Wielu ludzi nie ma generatorów prądu, bo nie stać ich na ich zakup. Nie wiemy, jaka będzie tegoroczna zima. Mrozy już są odczuwalne. Wprawdzie ostrzały się ograniczyły, ale i tak się zdarzają raz albo dwa razy w tygodniu – i skierowane są na zakłady pracy, a także na administrację. Bombardowania odbywają się na konkretne cele. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co przyniesie kolejny dzień i jaki jest plan dalszego działania ze strony Rosjan.

Wiosną i latem Rosjanie byli skoncentrowani na ofensywie naszych ukraińskich wojsk, która właściwie niewiele dała. Plany były znacznie większe. Teraz pewnie strona rosyjska będzie swobodniejsza w swoich działaniach. Zima to niespokojny czas. Przyczynia się do tego również zła sytuacja na rynku pracy zarówno w Charkowie, jak i w całej Ukrainie. Liczba mieszkańców Charkowa z dwóch milionów zmniejszyła się od czasów wojny o 50 procent, w tym  trzysta tysięcy osób to uchodźcy. Mamy także ogromne straty w edukacji. Wszystkie uniwersytety i szkoły w Charkowie są pozamykane. Funkcjonuje natomiast kilka miejsc tak zwanego mobilnego nauczania, które mieszczą się na przykład  na stacjach metra, gdzie raz w tygodniu dzieci w wieku szkolnym spotykają się na zajęciach. Dzięki temu mogą się ze sobą zobaczyć i przede wszystkim oderwać się chociaż na krótki czas od nauczania on-line.

– A jak wygląda życie osoby duchownej podczas wojny?

– Życie każdego księdza i w ogóle życie parafii zmieniło się radykalnie. Kryzysowa sytuacja i ogromne potrzeby ludności wymagają innych działań duszpasterskich. Każda parafia stała się ośrodkiem Caritas, gdzie przekazywana jest pomoc dla osób potrzebujących. Już od początku wojny nasze parafie przyjmowały uchodźców. Podczas ewakuacji świadczono pomoc w zaopatrywaniu ludzi w odzież i żywność, a także oferowano nocleg. Obecnie w parafiach trwają różne długoterminowe projekty, udzielana jest także jednorazowa pomoc. Nie wszystkim niestety jesteśmy w stanie pomóc, dlatego dzielimy potrzebujących na kilka grup: uchodźców, rodziny wielodzietne, osoby z niepełnosprawnością, posiadające pierwszą grupę inwalidztwa. Potrzebujących jest bardzo dużo. Najczęściej proboszczowie wspierają swoich parafian, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. W Charkowie liczba parafian zmniejszyła się o 80 procent! Tych 20 procent, które zostało na miejscu, to najczęściej osoby schorowane i w podeszłym wieku.

– Czy jako Caritas pomagacie tylko katolikom czy wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują?

– Odkąd zaczęła się wojna, nigdy nikogo nie zapytaliśmy o jego wiarę czy wyznawaną religię. To nie jest czas, żeby o to wypytywać, ale żeby pomagać tym, którzy są w potrzebie. Osoby innych wyznań są tym wręcz zaskoczone. Już kilka razy spotkałem się z ich strony z następującym pytaniem: „Dlaczego jako Kościół katolicki nam pomagacie? Całe życie słyszeliśmy najgorsze rzeczy o instytucji Kościoła katolickiego, a podczas wojny okazało się, że batiuszkowie opuścili nasze cerkwie i je pozamykali”. Gdy jako Caritas jeździmy po obwodzie charkowskim, pomagamy każdemu, kto jest w potrzebie. Niektóre osoby pytają, gdy widzą mnie w sutannie, kim jestem i jaką organizację reprezentuję. Gdy tłumaczę, że jestem z Caritas Kościoła katolickiego, to z ogromnym szacunkiem odpowiadają, że to jest jedyny Kościół, który pozostał i udziela pomocy w Ukrainie.

– A czy Caritas otacza pomocą także żołnierzy ukraińskich?

– Jeśli jest to możliwe, to jak najbardziej. Musimy zwracać jednak uwagę na to, czy niektóre dary nie mają zastrzeżenia, że są przeznaczone tylko i wyłącznie dla osób cywilnych. Natomiast jeśli tylko nie ma ku temu przeciwskazań, to przekazujemy żywność również żołnierzom, którzy przyjeżdżają do nas z linii frontu.

– Część diecezji charkowsko-zaporoskiej została dołączona do terenów okupacyjnych. Czy tam także docieracie ze wsparciem do swoich byłych diecezjan?

– W tych miejscach, nawet jeśli została w nich jakaś część naszych parafian, jest możliwe tylko sprawowanie kultu religijnego. W niektórych miejscach ewakuowaliśmy naszych wiernych i duchownych, bo wiedzieliśmy, że nie będziemy mogli prowadzić tam normalnego duszpasterstwa. W innych miejscach próbowali nam pomagać grekokatolicy. Wielu z tych, którzy pozostali na terenach okupowanych, zostało aresztowanych z powodu działalności duszpasterskiej. Warto wspomnieć, że okupant prowadzi akcję propagandową przeciw katolikom. Pół roku temu wyemitowano na tamtych terenach rosyjski film, który pokazywał, jak wielkim zagrożeniem jest nasz Kościół. Mamy kontakt z parafianami z tamtych terenów, ale oni zazwyczaj boją się przyznawać do Kościoła katolickiego, ponieważ obawiają się prześladowań.

– W Mariupolu, w którym ojcowie paulini budowali sanktuarium maryjne, byli także ojcowie z Polski. Czy cały czas wierzycie, że uda się tam powrócić i kontynuować to dzieło?

– Ojcowie paulini, którzy tam pracowali, obecnie przebywają na terenie Ukrainy i są nadal gotowi do tego, by po zakończeniu wojny tam powrócić. Identyfikują się z tym miejscem i z tym kościołem. Wyjechali wyłącznie ze względu na intensywny ostrzał. Nie dało się tam prowadzić dalszego duszpasterstwa. Jeżeli nastanie pokój, to paulini mają zamiar od razu wrócić do Mariupola.

Rosjanie przez dwa pierwsze miesiące okupacji zrobili sobie na terenie tego sanktuarium i klasztoru swoją administrację. Jak zdobyli całkowicie Mariupol, to wszystko stamtąd wynieśli i powykręcali – okradli cały kościół i klasztor. Mimo to ojcowie paulini czekają na powrót.

– Jak możemy pomóc tamtejszej ludności?

– Najważniejszym wsparciem jest zawsze mówienie o trwającej wojnie. Papież Franciszek podkreśla, żeby nie przyzwyczajać się do wojny. Wszyscy jesteśmy zmęczeni tym trudnym czasem – i to nie tylko w Ukrainie, ale również w Europie i w Polsce, która tyle nam już pomogła. Prosimy o modlitwę o pokój, a także o korzystanie z form wsparcia dla Ukrainy. Bez niego nie będziemy w stanie przeżyć tej zimy, a tym bardziej przezwyciężyć wojny. Dzięki pomocy możemy mieć nadzieję na nadejście tak upragnionego pokoju.

„Pielgrzym” [10 i 17 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 25 (888)], str. 17-19.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *