Pielgrzymi zmierzający na plac św. Piotra w Rzymie znają bardzo dobrze ulicę zwaną Via Ottaviano. To najkrótsze połączenie między Watykanem a najbliższą stacją metra, noszącą tę samą nazwę. Codziennie można na niej spotkać barwną mieszankę pielgrzymkowo-turystyczną, która w dni świąteczne czy też przy okazji środowej audiencji zamienia się w prawdziwą ludzką rzekę.
Z jednej strony jest to ulica podobna do innych – podobne są sklepy, bary pachnące kawą i świeżymi rogalikami, małe restauracje czy „śniadaniowe hoteliki” B&B. Różnicę zauważa się dopiero na chodnikach. Mimo że również w innych dzielnicach miasta można spotkać żebraków, pośredników turystycznych czy domorosłych artystów, to jednak na Via Ottaviano jest ich prawdziwe zatrzęsienie. Ledwie wychodzi się z metra, zaraz osaczają pielgrzyma turystę zawodowo uśmiechnięci sprzedawcy „okazyjnych” biletów do Muzeów Watykańskich i Kaplicy Sykstyńskiej, dostępnych oczywiście poza kolejką i teoretycznie bez dodatkowej opłaty. Kiedy zaś spadają pierwsze krople deszczu, niczym przysłowiowe grzyby, pojawiają się grupy przybyszów z Dalekiego Wschodu, wyjętych jakby z baśni Tysiąca i jednej nocy, oferujących parasole czy plastikowe płaszcze. Nie wiem, dlaczego włoskie słowo ombrello – parasol, zmienia dla nich płeć i staje się – ombrella. Ale nikomu to nie przeszkadza. Zmoczeni wędrowcy skwapliwie nabywają magicznie tani towar. (…)