Marcin Wyrostek pokazał Polakom, że akordeon nie musi być „obciachowy”, on sam potrafi wyczarować z niego niezwykłą muzykę. Znakomity muzyk opowiada o swojej miłości do akordeonu, muzycznej pasji i świętowaniu jubileuszu dwudziestopięciolecia artystycznej działalności. Rozmawia Anna Mazurek-Klein.
– Ponoć nie miał pan w życiu wyboru, musiał pan zostać muzykiem.
– Mój tato o tym zdecydował, kiedy miałem dwa dni. Nie brał nawet pod uwagę faktu, że mógłbym nie mieć słuchu muzycznego.
– Kiedy pojawił się w pana życiu akordeon?
– Na akordeonie zacząłem grać, będąc jeszcze w przedszkolu. Tato był moim pierwszym nauczycielem. Następnie rozpocząłem edukację muzyczną w szkołach muzycznych, a później w Akademii Muzycznej w Katowicach.
– Czy od zawsze gra na akordeonie była pańską pasją?
– Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, traktowałem to jako mój standardowy obowiązek, nic niezwykłego. Tą pasją zaraził mnie mój tato oraz nauczyciel Wiktor Oleszkiewicz, który zaczął mnie uczyć w trzeciej klasie Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Jeleniej Górze. Dzięki moim mentorom przerodziło się to wręcz w fanatyczną pasję. Ćwiczyłem na akordeonie w domu praktycznie bez przerwy. Zamykałem się w garażu, aby nie przeszkadzać śpiącym w swoich pokojach pozostałym członkom mojej rodziny, kładłem nuty na masce samochodu i ćwiczyłem do białego rana (śmiech). (…)
Więcej przeczytasz w 13. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [26 czerwca i 3 lipca 2022 R. XXXIII Nr 13 (850)]
Numer 13/2022 dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji tradycyjnej (papierowej) można zakupić TUTAJ.
UWAGA – NOWOŚĆ!
Numer 13/2022 dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji elektronicznej (PDF) można zakupić TUTAJ.