Znowu to zrobiłem. Kroiłem, kroiłem i kroiłem. Spędziłem w kuchni ponad trzy godziny. Ale efekt był wspaniały. Prawie cztery kilogramy kimchi.
Od jakiegoś czasu regularnie przygotowuję tę koreańską potrawę i obdarowuję nią rodzinę oraz znajomych. Dlaczego akurat kimchi? Po prostu mi się podoba. Jest zdrowe, niskokaloryczne. I mam powyżej uszu kiszonej kapusty, przynajmniej na jakiś czas. Tak, wiem, jestem niewdzięczny. Ale taka jest prawda. A kiszonki trzeba jeść, szczególnie teraz.
Kimchi przeżywa swój renesans na całym świecie. W ogóle najróżniejsi smakosze coraz baczniej przyglądają się, wąchają, próbują i mlaskają z zachwytem nad daniami kuchni koreańskiej. Od lat była gdzieś tam na uboczu, w cieniu chińskiej, indyjskiej i tajskiej, dzisiaj powoli pnie się na podium, a na czele peletonu jest kiszona kapusta pekińska. Z dodatkami, bo kimchi ma naprawdę wiele wersji. Najprostsza to poszatkowana kapusta, pokrojone rzepa daikon, marchew, por, cebula, czosnek i suszone papryczki chilli w płatkach. (…)
Sławek Walkowski
Więcej przeczytasz w 24. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [29 listopada i 6 grudnia 2020 R. XXXI Nr 24 (809)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (24/2020) numer dwutygodnika „Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-242020/287