Na wyspach rządzą prosiaki

Zaczęło się fatalnie. Wszystko było marne, niesmaczne i w sumie paskudne. Na szczęście filipińska kuchnia skrywała jednak miłe niespodzianki.

REKLAMA

Byłem w doskonałym nastroju, pędząc na pokładzie Airbusa w stronę Manili, stolicy Filipin. Nie martwiły mnie trzęsienia ziemi. Nie przejmowałem się tajfunami i wybuchami wulkanów. Nie obawiałem się japońskich żołnierzy, zaszytych w jakichś norach, bo nie dotarł do nich rozkaz o kapitulacji. Nie przerażała mnie nawet pchła piaskowa, wyjątkowo wredny insekt, o czym przekonała się moja przyjaciółka. Byłem w euforii! Nie mogłem się doczekać słonecznych plaż, turkusowego Pacyfiku, wzgórz pokrytych deszczowym lasem i ludzi, których jeszcze nigdy nie spotkałem. Ale jedna rzecz mąciła tę radość – filipińska kuchnia. (…)

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze Pielgrzyma…

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *