– Robiąc ten film chciałem przede wszystkim przekazać, szczególnie młodym, pewne wartości, które wpisują się w hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Pokazać bohaterów gotowych w każdej chwili zginąć za Ojczyznę. Potraktowałem to jako swoje zadanie – mówi Jacek Samojłowicz, producent pierwszego polskiego filmu o Dywizjonie 303, w rozmowie z Beatą Dwornik.
– 31 sierpnia wejdzie do kin Pana najnowsza produkcja „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”. Można powiedzieć, że to film po przejściach…
– Film rzeczywiście od początku borykał się z różnymi problemami. Zacznijmy od kłopotów ze scenariuszem. Przystępowałem do pracy trzymając w garści wspaniały scenariusz Jerzego Skolimowskiego, ale niestety nie spełniał on oczekiwań komisji PISF wobec pierwszego filmu o polskich lotnikach z Dywizjonu 303, więc musiałem go zmienić. Komisji zależało na tym, by zachować maksymalną wierność historyczną, opierać się na faktach, by pierwowzorami bohaterów filmu byli prawdziwi lotnicy. Scenariusz Skolimowskiego był materiałem na film tylko w jakimś stopniu trzymający się prawdy historycznej. Oczywiście takie filmy też powstają, i mogą być wspaniałe, jak choćby amerykański „Pearl Harbor”.
– Dywizjon 303 musiał jednak odeprzeć zarzuty o „rażące niezgodności” z prawdą historyczną.
– Zarzuty te zostały wysunięte przez dystrybutora Kino Świat, który według mnie szukał wybiegu, by wypowiedzieć nam umowę, zresztą w sposób dość niezwykły, bo niemalże zwołano konferencję prasową. Wszystkie zarzuty zostały odparte – podczas kręcenia filmu wspierało nas kilkunastu historyków, pracownicy IPN-u oraz konsultanci historyczni z Wielkiej Brytanii.(…)