U współczesnego człowieka widać głód Boga. My, poprzez doświadczenie naszych świętych, doktorów Kościoła – Teresy z Ávili, Jana od Krzyża, Teresy do Dzieciątka Jezus – pokazujemy, że ten głód może zostać zaspokojony poprzez relację osobową z Bogiem w modlitwie.
Ciężka, dębowa płyta podnosi się i ukazuje czarne wnętrze, do którego po kolei schodzimy po kilku kamiennych schodach. Z dołu wieje chłodem, czuć charakterystyczny zapach piwnicy. Jesteśmy w krypcie. Jeden z oprowadzających nas karmelitów zapala gdzieś światło, które słabo oświetla niską, ale zaskakująco dużą przestrzeń. Ojcowie Krzysztof i Michał idą pierwsi, podążamy za nimi, mijając po drodze ułożone po obu stronach przejścia szare, zakurzone trumny, niektóre z uchylonym wiekiem. – Puste. Splądrowane podczas wojny – mówi, widząc nasze miny, ojciec Krzysztof, przeor tutejszego Klasztoru Warszawskiej Prowincji Karmelitów Bosych i proboszcz Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Zamartem. – To Jan Michał Grabowski. Spoczywa tu od 1770 r. – nasz przewodnik wskazuje na dobrze zachowane zmumifikowane szczątki widoczne przez szklane wieko dużej trumny, stojącej centralnie w ostatniej części pomieszczenia.
– Odmówmy za niego jedno Zdrowaś Mario, zawsze tak robimy, kiedy przyprowadzamy tu gości.
Rzeczywiście, czujemy się wspaniale ugoszczeni w tym niezwykłym miejscu. Klasztor Karmelitów Bosych w Zamartem koło Chojnic jest ich domem od 1994 roku. Zakonnicy sprawują pieczę nad Sanktuarium, będącym rzadkim na Pomorzu przykładem barokowego budownictwa sakralnego. Dziś klasztor jest domem dla czterech ojców i dwóch nowicjuszy. Wcześniej miejsce to spotykały różne koleje losu.
Historia
Wszystko zaczyna się od legendy. – Malutką, mniej więcej 6 cm figurkę Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus znalazły dzieci – rozpoczyna opowieść ojciec Michał, a ojciec Krzysztof od czasu do czasu uzupełnia współbrata. – Ich ojciec przekazał ją augustianom w Chojnicach, żeby znalazła się w godniejszym miejscu, skąd niestety zniknęła w nieznanych okolicznościach. Wkrótce zaczęto ją widywać unoszącą się na drzewach w okolicy, gdzie znalazły ją dzieci. (…)