Życie ludzkie, mimo rozwoju technologii, w swoim ludzkim, etycznym, moralnym wymiarze pozostaje zawsze to samo. Chrystus jest ten sam – „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8), i pokusy są te same, tylko my – jak pisze autor Listu do Hebrajczyków – „daliśmy się uwieść różnym i obcym naukom” (por. Hbr 13,8).
Życie, w którym pokus się nie uwzględnia, to życie dość wygodne, wesołe, beztroskie. Bo jak nazywa się dzisiaj te sytuacje, w których ksiądz daje się wciągnąć w malwersacje finansowe, mając obiecane zyski, a kończy się to dla niego i innych katastrofą? Przecież to nie pokusa, lecz okazja łatwego zarobku. Jak nazywa się sytuacje, w której jedzie do sanatorium, daje się tam poznać jako miły „Wojtek”, kobiety lgną do niego, wie, że może przeżyć tu gorący seks i następnie wrócić do parafii i dalej być tym, kim był? To przecież okazja wielkiej przygody, nie pokusa.
Jak wreszcie nazywa się udział duchownego w spotkaniach, podczas których leją się hektolitry alkoholu, bo przecież „trzeba się rozluźnić”, a po jakimś czasie nie może on już przestać „się rozluźniać” i ciągle nie wiadomo, czy będzie w stanie dzisiaj stanąć przy ołtarzu trzeźwy czy nie? (…)