Grzybowa á la mama

Czasami sobie żartuję, mówiąc, że dzieli nas nawet Wigilia Bożego Narodzenia. Bo jedni jedzą na wieczerzę barszcz, a drudzy zupę grzybową.

REKLAMA

Nie muszę chyba pisać, jaką zupę jemy w moim domu podczas Wigilii. I zapewniam, że ten felieton nie będzie traktatem o wyższości grzybowej nad barszczem. Tak się składa, że lubię obie te zupy, choć naturalnie grzybowa mojej mamy bije wszystkie zupy świata na głowę. W tym roku postanowiłem zrobić ją sam.

Myślałem, że maminy przepis będzie trudny, zagmatwany i pełen niejasności, mniej więcej taki, jak bardzo ważne przepisy, uchwalane przez różnej maści kawalarzy w tym śmiesznym budynku przy ul. Wiejskiej. Po krótkiej rozmowie z szanowną rodzicielką okazało się, że trudniejsze może być wstanie z łóżka albo przybicie gwoździa do ściany. Ale to były tylko pozory… (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *