Zajeżdżamy pod bramę Domu Prowincjalnego Sióstr Franciszkanek w Orliku. Kiedy szukamy miejsca do zaparkowania samochodu od razu widzimy kilkanaście narodowych flag umieszczonych w centralnym punkcie placu oraz kilka kobiet w charakterystycznych, brązowych habitach i czarnych welonach – wszystkie wydają się nam bardzo czymś zaaferowane.
Na powitanie uśmiecha się do nas szeroko siostra Przełożona Prowincjalna – Mirona Turzyńska. Zaprasza do środka, do domu, pytając po drodze, czy pijemy kawę czy herbatę. Wiemy, że ma dla nas tylko dwie godziny, potem będzie już bardzo zajęta. Siadamy przy stole w przytulnym pokoju, siwowłosa siostra wnosi kawę, na stole pachnie drożdżowe ciasto. Zaczynamy rozmowę, od pierwszej chwili jest przyjaźnie i serdecznie. Siostra Mirona ma bardzo miły głos i uśmiechnięte, błękitne oczy. (…)