Narodzenie Pańskie, uroczystość (25.12.2020, Piątek)

Liturgia słowa w nocy: Iz 9, 1-3. 5-6; Ps 96 (95), 1-2a. 2b-3. 11-12. 13 (R.: por. Łk 2, 11); Tt 2, 11-14; Por. Łk 2, 10-11; Łk 2, 1-14.
Liturgia słowa o świcie: Iz 62, 11-12; Ps 97 (96), 1 i 6. 11-12; Tt 3, 4-7; Łk 2, 14; Łk 2, 15-20.
Liturgia słowa w dzień: Iz 52, 7-10; Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4. 5-6 (R.: por. 3cd); Hbr 1, 1-6; J 1, 1-18 lub J 1, 1-5. 9-14.

REKLAMA


(J 1,1-18 – z Biblii Tysiąclecia)

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA CHRYSTUSA JAKO SŁOWA, ŚWIATŁOŚCI I ŻYCIA

O SŁOWIE

Prolog

1

1 Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
4 W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
6 Pojawił się człowiek posłany przez Boga –
Jan mu było na imię.
7 Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadczyć o światłości,
by wszyscy uwierzyli przez niego.
8 Nie był on światłością,
lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.
9 Była światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
10 Na świecie było [Słowo],
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
11 Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego –
13 którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.
14 A Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
15 Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie». 16 Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce. 17 Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. 18 Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył.


Rozważanie:

„Cicha noc, święta noc”. Te słowa kolędy zabrzmiały dzisiejszej nocy w każdym kościele, jak Polska jest długa i szeroka. Przeżyliśmy dziwną noc, jedyną w całym roku. W kościołach brzmiały gromko słowa różnych kolęd. Ulice, mieszkania, różnego rodzaju lokale, zwykle hałaśliwe, pokrywała jakaś tajemnicza cisza. Co było powodem tego? Wydarzenie, które dokonało się tak dawno, w miejscowości, do dziś dokładnie nieznanej. W pasterskiej szopie na świat przyszło nowonarodzone Dziecię – wydawałoby się, że w zupełnym opuszczeniu. Nieliczne tylko osoby zgromadziły się przy Nim: Maryja, Józef i, po jakimś czasie, grupka podobnie ubogich jak On pasterzy. Nieliczne też wyciągnęły się dłonie do Dzieciątka. Silne dłonie Józefa, które były gotowe bronić Dziecka w każdej sytuacji i zapewnić bezpieczeństwo. Dłonie Maryi, pokornej służebnicy, przytulały to Dziecko do piersi, otaczając Je całą bezinteresowną matczyną miłością. I wreszcie dłonie pasterzy, może nawet trochę przybrudzone, ale wyciągnięte z całkowitą przyjaźnią i wskazujące na życzliwą szczerość ich serc. W tym wszystkim najważniejsze są rączęta tego małego Dziecka, wyciągnięte do wszystkich, tak tych stojących blisko, jak i tych będących jeszcze z dala. W tych małych rączkach Dziecka to sam Bóg po raz pierwszy wyciągnął swe dłonie do całej ludzkości jako przynależący do niej. Wyciągnął je, aby pojednać wszystkich ze sobą. Czy to pragnienie Boże spełniło się od razu?
Słyszeliśmy w przeczytanej przed chwilą Ewangelii świadectwo św. Jana. W krótkich, ale jakże dobitnych i smutnych słowach, przedstawia to pierwsze spotkanie człowieka z wcielonym Słowem Bożym. Najpierw mówi, jakby chciał usprawiedliwić całą ludzkość, że „świat Go nie poznał” (J 1,10), aby następnie powiedzieć całą prawdę bolesnym stwierdzeniem: „Przyszedł do swojej własności, ale swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). Św. Łukasz powiedział to oględniej, że nie było dla Niego miejsca w gospodzie. Nie było też rąk, które miłość mogłaby skierować ku Niemu.
Wkrótce wokół Jezusa pojawiły się ręce kierowane jednak nie miłością, ale nienawiścią. Były to ręce Heroda, ręce dążące do zgładzenia Nowonarodzonego. Ręce siepaczy Heroda, zabijające w miejsce Jezusa małe dzieci zrodzone w tym samym czasie i w tej samej okolicy Betlejem. Potem ręce uczonych przeciwników Jezusa, pragnące usunąć Go spośród narodu, bo nauka Jego nie odpowiadała ich poglądom, ani ich życiu. I wreszcie ostatnie ręce, te, które zadały Jezusowi wiele cierpień i przybiły Go do krzyża.
Przyjście Jezusa w betlejemskiej szopie nie wzbudziło radości w wielu sercach ludzkich, również w latach późniejszych niewiele rąk podnosiło się, by Mu błogosławić, chociaż wiele rąk było wyciągniętych, by błagać o pomoc, o litość. I tak jest aż po nasze czasy. Miliony ludzi uwierzyły w boskie posłannictwo Jezusa. Miliony przyjęły Jego Ewangelię. Miliony też wyciągają ku Niemu dłonie, by błagać o pomoc, o litość, o cud. Ale jak niewiele dłoni wznosi się dziś, by Jezusowi błogosławić, by uścisnąć Jego dłoń wyciągniętą i starać się, by tę dłoń uchwyciło jak najwięcej przedstawicieli rodu ludzkiego i pomogło w reformowaniu ludzkiego życia moralnego, zgodnego zawsze z przykazaniami Bożymi i także zgodnego zawsze i we wszystkich warunkach życia z wolą Bożą.
Stojąc przed żłóbkiem Bożej Dzieciny spójrzmy też na nasze własne dłonie. Czym są one kierowane? Miłością do Boga, czy też bardziej miłością do tego świata? Do jakiej czynności są one najczęściej przez nas używane? Do błogosławienia Bogu i ludziom, do czynienia dobrze tym wszystkim, którzy potrzebują naszej pomocy, czy też do uciążliwej pracy, aby zdobyć jak najwięcej dóbr tego świata, które dadzą zabezpieczenie naszemu życiu na tej ziemi? Prośmy dziś to małe Dziecię o łaskę, byśmy nie wykorzystywali dłoni tylko do zdobycia tego, co pochodzi z tego świata, ale abyśmy umieli złączyć je z dłońmi samego Boga. Aby były one tak hojne wobec potrzebujących, jak hojne są dłonie Boże wobec nas samych. Abyśmy umieli rozdawać tylko dobro tym wszystkim, których spotykamy na drodze naszego życia.
Od tego małego Jezusa leżącego w żłóbku można się wiele nauczyć. A czego? Życia pokornego! On, Pan całego wszechświata, staje się dzieckiem w skromnej, nic nieznaczącej podówczas rodzinie. Zadowalania się dobrami tego świata w tak skromnym wymiarze, jak to jest konieczne do życia uczciwego. We wszystkim zaufania Bogu. W swym późniejszym nauczaniu Jezus często mówił swym uczniom: „nie troszczcie się o dzień jutrzejszy” (Mt 6,34). O wszystko bowiem Bóg sam się troszczy. Każdy powinien troszczyć się o chwałę Bożą i o dobro dla swej duszy. Niech naszej obecności przy żłóbku towarzyszą zawsze te myśli.


Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2011

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *